Marco
Obudziłem się ze strasznym bólem głowy. Zasnąłem na kanapie i to jeszcze z Rodrigo. Chyba tak się znudziliśmy swoją rozmową, że aż zasnęliśmy. Mnie jak mnie ale za to Rodrigo chyba Otavia zajebie. Już mu współczuję. Biedny będzie ten mój szwagier.
Wstałem chwiejnym krokiem i idę do łazienki. Tam wziąłem zimny prysznic, który postawił mnie na nogi. Wróciłem do salonu i obudziłem Rodrigo. Chcę lecieć do Abelli, nie przeszkadza mi tu Rodrigo, ale niech ma tą świadomość, że będzie miał przejebane.
- Rodrigo wstawaj.
- Jeszcze chwila.
- Jeżeli chcesz możesz zostać tutaj ale ja muszę lecieć na samolot. W sumie nie wiem o której on jest, muszę zadzwonić do Otavii.
- A która jest godzina? - Zaspany Rodrigo podniósł się do pozycji siedzącej. Przetarł rękami twarz i oczy.
- Jest 7:00.
- No to za godzinę masz samolot. Idę wziąć prysznic. Dasz mi jakieś ubrania? Boże czuję jak cały śmierdzę whisky. Moje dziecko nie może zobaczyć ojca w takim stanie.
- A żoną się nie przejmujesz?
- Czy będę czysty czy brudny to ona i tak będzie zła, także nie ważne jaki będę to i tak będzie wpierdol.
Dałem Rodrigo świeże ubrania gdzie on zniknął w łazience a ja postanowiłem zadzwonić to potwora. Muszę wyczuć jej humor i czy nie będzie lepiej jak Rodrigo tutaj zostanie.
- Słucham? - Niby po głosie nie słychać aby była zła.
- Czy jak przyjadę z twoim mężem to mi też się dostanie? Chcę się jeszcze pożegnać z Anną?
- A czemu ma ci się dostać?
Chyba jestem jeszcze najebany, że wydaje mi się, że ona nie jest wcale zła.
- Rodrigo nie wrócił na noc bo piliśmy u mnie.
- Marco przecież to wiem. Ochrona Rodrigo siedziała całą noc pod domem. Przyjedźcie jeszcze zdążysz zjeść śniadanie zanim wylecisz. No chyba, że nie lecisz?
- Lecę, lecę. Za minutę jesteśmy już u ciebie.
Rodrigo zdążył wyjść już z łazienki. Wyglądał już troch lepiej niż jeszcze chwilę temu.
- Bardzo wkurwiona? - Zapytał się z wahaniem tak jakby nie wiedziała czy ma wracać do domu czy lepiej tutaj zostać.
- Właśnie nie.
- A to nowość. Chodźmy lepiej jak chcesz zdążyć na ten samolot.
Wsiedliśmy do samochodu z ochroną Rodrigo, która faktycznie stala cały czas pod domem i pojechaliśmy do Otavii. Śmiać mi się chciało, Rodrigo pierwsze to co zrobił to rzucił się w ramiona Otavii.
- Kochanie jak ja ciebie kocham. Przepraszam... - Myśli, że załagodzi sprawę słowem przepraszam? Jakby Otavia była wkurwiona to i to słowo by na nią nie podziałało.
CZYTASZ
Rossi family secrets ( vol. 5) (+18) ZAKOŃCZONE
Roman d'amourZostaliśmy zniszczeni, każdy na swój sposób. Jedni odnaleźli swoje szczęście, a drudzy żyją w otchłani samego siebie, próbując się z tego uwolnić. Jednak ciemność w tej otchłani jest za silna aby światłość się przebiła. Aby wygrać walkę z samym sobą...