Incydent w lecznicy

81 9 2
                                    

Stacy

-Witam na Smoczej Wyspie!
Gdy tylko wykrzyknęłam te słowa wszyscy zaniemówili, a smoki, które były najbliżej mnie, podeszły zaciekawione widząc nowe osoby i to do tego na smokach. Niektóre smoki zaczęły coś mówić między sobą o 2 Nocnej Furii. W sumie im się nie dziwię. Kilka małych pisklaków z rodzajów Śmiertnik Zębacz oraz Grzechotniak Biały podeszły bliżej jeźdzców, a nawet łasiły się do nich na pieszczoty. Grzechotniak Biały to smok, który gdy osiągnie wiek dorosłości, potrafi wielkością dorównać Koszmarowi Ponocnikowi. Charakteryzują się biało-zielonym ubarwieniem oraz plamą na prawym oku, a kolor takiej plamy oznacza płeć danego osobnika. Ciemno szary, wręcz czarny oznacza, że to chłopak, a kolor lekko złotawy z przebłyskami zieleni oznacza, że to dziewczyna. Posturą oraz rysami pyska przypominają Śmiertnika Zębacza, jednak ich ogon zamiast kolcy posiada potrójny szpikulec na jego końcu, którym atakuje, by zranić ofiarę, a dwoma podłóżnymi kłami w paszczy wstrzykuje jad, który smoka może osłabić na parę godzin, a człowieka zabić nagle po paru tygodniach. Na szczęście mam antidotum na ten jad jednak, trzeba je podać jak najszybciej, bo potem już ono może nie pomóc. Jednak zostało niewiele smoków z tego gatunku, ale ja staram się im pomóc by nie wyginęły, tak jak Nocne Furie. Wracając, smoki gdy tylko zaczęły się łasić, jeźdźcy zaczeli je głaskać. Dobra trzeba to przerwać.
-Dobra koniec tego dobrego, zapraszam za mną.- Gdy tylko to powiedziałam jeźdźcy zaczęli iść za mną. Po niecałych 10 minutach spaceru doszliśmy do centrum wyspy. Był tu wielki wodospad wylatujący z wysokiej przepaści, tylko dlatego, że wszystko znajduje się w urwiski, a przed nami było mnóstwo domków dla smoków, paśniki, a nawet obszerna lecznica. Wszyscy zaniemówili na widok przed nami, a ja lekko zachichotalam.
-To jeszcze nie wszystko, wsiądźcie na smoki.- Gdy to powiedziałam wszyscy wykonali moją prośbę. Po chwili wylecieliśmy wszyscy w górę, a naszym oczom ukazała się ogromna dziura w gurze, prowadząca do jaskini. Góra jest na tyle stroma, że żaden człowiek nie jest w stenie wejść tędy. Od razu wlecieliśmy do środka, wszyscy zaniemówili widząc tą przestrzeń. Na jednej z ściań pnęła się ogromna lecznica, która znajdowała się na półkach skalnych, a dostęp do nich był o tyle prostrzy, że były połączone wielkimi kładkami, które były w stanie utrzymać smoka. Po drugiej stronie jaskini, znajdowały się 3 chatki, z częgo jedna była większa i to była moja chata. Gdy tylko wylądowaliśmy koło domków, od razu zeszliśmy ze smoków i czas na taką mniej przyjemną część dla niektórych.
-Teraz tak, dziewczyny wy zajmiecie tą mniejszą chatkę, są tam 3 pokoje, więc wam powinno starczyć. Chłopaki za to wy idziecie do tej podzielcię się pokojami, jest ich cztery czyli akurat wystarszy. Smoki, powinny spać w ogólnodostępnej stajni, która nie jest zamykana, dla dobra dzikich smoków. A teraz czas na zasady, w nocy lepiej nie oddalajcie się od zatoki, gdzyż smoki was nie znają, a zwłaszcza te nocne. Macie CAŁKOWITY ZAKAZ, lecenia, a nawet zbliżania się do południowej części wyspy, smocza straż pilnuje cały czas tej części wyspy więc nie radzę się nawet tam zbliżać. A teraz rozgośćcie się.- ja od razu, gdy to powiedziałam udałam się do swojej chaty. Jak dawno mnie tu nie było. Poszłam od razu do mojej sypialni się przebrać, ubrałam luźną szaroniebieską koszulke, i szarozielone spodnie sięgające mi do kolan. I moje ulubione zielone wysokie, ale wygodne buty. Gotowa zeszłam spowrotem na dół i ujrzałam jak Zima zajada się wysypanymi rybami z koszy.
-Zima! Jak byłaś głodna wystarczyło powiedzieć, te ryby były dla smoków z lecznicy.- ta słysząc mnie powoli odsunęła się od wysypanych ryb z przepraszającym uśmiechem.
-Przepraszam... nie wiedziałam.- słysząc ją westchnęłam zrezygnowana i z jej pomocą pozbierałam ryby spowrotem do koszy. Zima w paszczę chwyciła jeden kosz ryb, a ja miałam wziąć drugi. Dla mnie pełne kosze zawsze były za ciężkie i się z nimi siłowałam i myślałam, że będzie tak i tym razem, ale co dziwne kosz podniosłam z ogromną łatwością. Użyłam nieumyślnie za dużo siły i kosz poleciał do tyłu, a jego zawartość się wysypała, znowu.
-Co jest?!- krzyknęłam, aż z zaskoczenia, po czym spojrzałam na swoję ręce. Teraz mam owiele, więcej siły niż wcześniej. Gdy otrząsnęłam się z szoku szybko pozbierałam spowrotem ryby do kosza, po czym już o wiele delikatniej podniosłam kosz i udałam się z Zimą do lecznicy. Gdy weszłyśmy na piętro z "misami" dla smoków, wsypałyśmy pokarm, po czym Zima zaryczała i wszytkie smoki, które były w lecznicy zbiegły się tu. Nagle z nikąd pojawiła się Lawenda (Zbiczatrzasł). Smoczyca gdy biegła do jedzenia machnęła tak ogonem, że podcięła mi nogi ja poleciałam do tyłu robiąc salto w tył, a gdy wylądowałam, stanęłam na niewielkim płotku na skraju półki skalnej. Jednak straciłam równowagę i zaczęłam lecieć w dół. Krzyknęłam przerażona. Od razu za mną skoczyła Zima i w ostatnim momencie mnie złapała w swoje szpony, a następnie mnie postawiła na ziemi, po czym sama wylądowała koło mnie. Gdy tylko poczułam grunt pod nogami, położyłam się na ziemi by się uspokojić, gdyż zaczęłam bardzo szybko oddychać. Przymknęłam oczy, by się uspokojić, a Zima siedziała cały czas koło mnie i mnie pilnowała. Chwile później słyszałam jak ktoś mnie woła, a był to...

Jak Wytresować Smoka- Życie o 180°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz