Koszmar z ognia wzięty

36 5 0
                                    

Reszta jeźdźców także przyłączyła się do zbiorowego przytulasa. Rozmawialiśmy do późnego wieczora. Stacy wiele rzeczy nam jeszcze opowiedziała. Nawet my troche jej opowiedzieliśmy o naszym życiu. Po dość długim czasie poszliśmy spać, jednak z tą różnicą, że Stacy chciała, bym spał u niej. Jeźdzcy rozeszli się po domkach, a ja udałem się z dziewczyną do jej domu. Po drodze trochę się wygłupialiśmy. Gdy weszliśmy do pokoju Stacy byliśmy tak zmęczęni, że położyliśmy wraz z smokami na podłodze. A po chwili od razu wszyscy zasnęliśmy.

Stacy

Spałam opatulona smoczymi skrzydłami tymi moimi i skrzydłami Zimy. Jednak nagle rozbrzmiał smoczy alarm. Jednak to nie był ten co zawsze. Ten był bardziej przerażony. Był na tyle głośny, że cała wyspa go słyszała bez problemu. Alarm ten oznaczał tylko jedno, natychmiastową ewakuacje. Szybko poderwałam się do góry i wybiegłam z domu zakładając na swoją piżamę, smoczą zbroje. Po drodze wzięłam smoczy miecz. Zaraz za mną biegła Zima i chłopcy także zbudzeni ze snu. W kanionie panował totalny chaos. Smoki latały z kąta w kąt panikując. Część smoków wbiegła lub wpłynęła do tuneli ewakuacyjnych. Inne smoki zaś wylatywały przez wodospad lub otwór w górze. Jeźdzcy wybiegli z domków i podbiegli do nas od razu. W tle było słychać wybuchy i przerażone ryki smoków. Stałam jak sparaliżowana. Nagle przez wodospad wleciała wielki kamień, który leciał prosto na nas. W ostatniej chwili Zima skoczyła w moją stronę i mnie odepchnęła otaczając mnie skrzydłami. Skała uderzyła w mój dom, a po chwili w wszystkie strony zaczęły lecieć resztki ścian i sufitu. Gdy wstałam powoli, ujrzałam swój dom, a raczej to co z niego zostało. Po moich policzkach zaczęły lać się słone łzy. Poczułam tą samą pustke jak w tedy kiedy moja wioska płonęła. Dźwięki wokół mnie straciły jakiekolwiek znaczenie. Nie chamowałam łez. Upadłam bezsilnie na kolana. Nagle nade mną przeleciał kolejny kamień i tym razem uderzył w lecznice. Zima była cały czas przy mnie. Nagle poczułam na swoim ramieniu rękę. Od razu odwróciłam wzrok do tyłu i ujrzałam Czkawke. W jego oczach było widać współczucie, a zarazem przerażenie. Szatyn pomógł mi wstać, jednak w tej samej chwili całą górą zatrzęśło, a ściany zaczęły pękać i kruszyć się. Cała się spiełam, a skrzydła odruchowo rozłożyły się gotowe do lotu.
-Trzeba ewakuować wszystkie smoki!- krzyknęłam do wszystkich, po czym odruchowo zamachnęłam się skrzydłami. Po dosłownie sekundzie poczułam jak w locie Zima wrzuca mnie na swój grzbiet. Gdy wyleciałyśmy z jaskini ujrzałam, jak cała moja wyspa płonie. Nie było kawałku lasu, który by nie bił żarem. Smoki latały z wszystkich stron, a gdy tylko próbowały odlecieć, były schwytywane w sieci. Byłam przerażona, tak samo jak Zima. Nagle koło mnie pojawił się Czkawka. Reszta za to leciała na pomoc smokom. Ja z Czkawką polecieliśmy w strone plaży koło spalonej wioski, by przeszkodzić łowcą, a także, by uwolnić z tamtąd smoki. Z szatynem podzieliliśmy się tak, że ja niszczyłam katapulty i statki, a chłopak uwalniał smoki, które były uwięzione w klatkach, na lądzie i na statkach. Jak mogliśmy się tego spodziewać, gdy tylko zbliżyliśmy się do plaży, to od razu zaczęły lecieć w nas sieci i strzały. Praktycznie od razu z chłopakiem się rozdzieliliśmy i kierowałam Zime jak oraz gdzie ma strzelać. Po dość długiej i uciążliwej walce, w której byłam zmuszona o samodzielny lot, przez co straciłam Zime z zasięgu wzroku, smoki zniewolone przez łowców zostały uwolnione. Las jednak cały czas się palił, co i tak dalej zagrażało niektórym smokom. Odlatywałam z chłopakami w poszukiwaniu reszty. Ja jednak byłam najbardziej skupiona na rozglądaniu się za Zimą. Gdy byliśmy nad lasem, z naprzeciwka lecieli jeźdzcy. Nagle, gdy byliśmy wszyscy już praktycznio koło siebie, moje smocze uszy gwałtownie się podniosły. Odwróciłam głowe i ujrzałam lecącą strzałe, z której aż kapała zielona substancja. Zauważyłam, że leci ona w kierunku Czkawki.
-Czkawka, uważaj!- krzyknęłam i zamachnęłam się skrzydłami w strone chłopaka. W jednej chwili zepchnęłam, go z Szczerbatka. Nagle poczułam ogromy ból w skrzydle, a potem poczułam jak opadam z sił i zaczynam spadać. Czkawka został złapany praktycznie od razu, przez Wichure. Zanim spadłam w objęcia gorącego ognia, poczułam jak Szczerbatek, który przez brak jeźdzca także spadał, opatulił mnie skrzydłami. Potem widziałam już tylko ciemność.

Czkawka/*****

Gdy ogień został ugaszony, wylądowaliśmy nieopodal miejsca, w którym powinni spaść Szczerbatek i Stacy. Bałem się, wręcz byłem przerażony.
-Stacy! Szczerbatek!- krzyczałem tak głośno jak tylko potrafiłem, jednak brak odpowiedzi przerażał mnie jeszcze bardziej. Reszta także wołała ich, ale bezskutecznie. Nagle usłyszałem cichy warkot. Spojrzałem na Astrid, a jej wyraz twarzy wyglądał jakby też to usłyszała. Zaczęliśmy nawoływać dalej i szliśmy w kierunku skąd dochodził dźwięk. Nagle na niebie niedaleko nas zaczęły latać smoki w miejscu. Jeden z nich odwrócił się w naszą strone i zaryczał. Zaczęliśmy jak najszybciej biec w tamtą strone. Gdy wybiegłem pierwszy na niewielką polane ujrzałem swojego przyjaciela. Podbiegłem do niego od razu i klękłem przed jego pyskiem i delikatnie go pogładziłem. Szczerbatek powoli podniusł wzrok na mnie, a gdy tylko mnie zobaczył delikatnie zaczął otwierać skrzydła. W tedy naszym oczom ukazała się nieprzytomna Stacy, a jej skrzydło było przebite na wylot strzałą z której aż kapał smoczy korzeń i jej krew. Koło mnie wylądował wielki smok, który zaproponował lot, gdyż Szczerbatek nie był zdolny do lotu. Gdy wziąłem dziewczyne na ręce od razu wsiadłem na smoka i wszyscy wzbiliśmy się w powietrze. Do tego jakiś inny smok wziął w swoje łapy Szczerbataka. Wszyscy stwierdziliśmy, że najpierw polecimy na Koniec Świata, a potem prosto na Berk.

Jak Wytresować Smoka- Życie o 180°Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz