Muszę przyznać, że podeszłam do tego zgłoszenia z dozą ostrożności, ale i podekscytowania. Ostatnio wróciłam jako bookworm i coraz więcej pozycji z gatunku dark romance zagarnia sobie moją sympatię. Tutaj potencjalnie mogłam dostać to, co lubię: bohaterów, którzy nie są czarno-biali, dobry romans i nie do końca zachowane granice moralności.
Nie powiem, abym nie czuła niepokoju, wiemy bowiem, że na wattpad tego typu historie, choć cieszą się dużą popularnością, potrafią... delikatnie rzecz ujmując, zawieźć swoim poziomem.
Na szczęście w tym przypadku (choć znalazło się kilka rzeczy, które wymagają poprawy) bawiłam się podczas czytania naprawdę dobrze, a zajęło mi ono praktycznie pół niedzieli.
Jedźmy więc od początku!
Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to powiem wprost, że moje oko grafika cierpi. Rozumiem zamysł z lasem, a nawet niewidoczną postacią, do której pochyla się bohater, ale cały zlepek jako całokształt nie prezentuje się najlepiej. Tutaj poleciłabym poszukanie kogoś, kto zajmuje się tworzeniem okładek, na pewno ktoś jeszcze robi to za friko.
Co do opisu to jest on nieco przydługawy. Odrobinę za dużo zdradza, przez co zabrakło mi tej tajemniczości, która naprawdę rozbudziłaby moją ciekawość i wręcz zmusiła mnie do czytania. Warto byłoby też przejrzeć go pod względem technicznym, ale to akurat tyczy się całego tekstu, do czego wrócę jeszcze nieco później. Niemniej samo nakreślenie tego, o czym jest ta historia, uznałam za ciekawe, nie zniechęciło mnie.
Na początku poznajemy Lilly. Tak naprawdę nie kojarzę jej nazwiska i nie jestem pewna, czy w ogóle padło. Spotykamy ją po awanturze z chłopakiem, gdy siedzi przed lustrem i patrzy na swoje rany oraz stan. Bardzo podobała mi się ta scena zarówno pod względem przedstawienia stanu fizycznego i psychicznego postaci, jak i pod względem samej formy; mdłe światło, zimne powietrze napływające z zewnątrz i zniszczona kobieta w centrum. Bardzo zacne.
Lilly postanawia uciec od przemocowego partnera, a ten w odwecie za zranione ego, dzwoni po przyjaciela(?), który ma u niego dług, i wynajmuje go do zabicia kobiety. Przyjaciel ten jest zabójcą na zlecenie, ale poza samym spłaceniem długu ma również otrzymać za robotę zapłatę w postaci pół miliona dolarów.
I tu pojawił się pierwszy zgrzyt w moim odczuciu. Podczas przedstawiania Lilly były wzmianki o starej, skrzypiącej szafie, o rozpadającym się krześle, na którym siedziała kolejnego dnia, nie było też żadnego opisu sugerującego, że Michael (chłopak) ma pieniądze, a co dopiero takie. Pół bańki w przykopie jednak nie leży. Dodatkowo jest wspomniane, że Michael musiał zostać dłużej w pracy, ponieważ kierownik mu kazał. Patrząc na zarobki przeciętnego szaraka wyciągnięcie ćwierci miliona z dnia na dzień wydaje się mało prawdopodobne. Ten wątek wymagałby jakiegoś nakreślenia u podstaw — czy facet ma lewe źródło dochodu, pracuje na czarno, a może prowadzi jakieś szemrane interesy? Jakaś baza by się tu przydała.
CZYTASZ
Pink Waves |Recenzje|
RandomRecenzje. Analizy. Bullshitting. Nie no, po prostu recki. Witamy Was w miejscu, w którym możecie zgłosić swoje opowiadanie i odczuć skutki tej decyzji. Za bramkami nie ma już powrotu, ani łapania za "cykorołapę", więc lepiej dobrze zapnijcie pasy :...