#13. Zagubione dusze - Karolina

179 18 5
                                    

Do historii o nastolatkach podchodzę do nich z dystansem, bo wiem, że w środku mogę zastać dosłownie wszystko, a i lata nastoletnie rządzą się swoimi prawami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Do historii o nastolatkach podchodzę do nich z dystansem, bo wiem, że w środku mogę zastać dosłownie wszystko, a i lata nastoletnie rządzą się swoimi prawami. Zawsze jednak staram się brać przymiar na zachowania postaci w tym wieku i bardzo lubię, gdy są one dobrze wykreowane.

Czy więc Fryderyk Cielecki z Zagubionych Dusz był jednym z takich bohaterów?

No więc był. Był tak toksyczną, a jednocześnie na tyle spójnie wykreowaną postacią, że to aż niesamowite.

Tylko czy ta historia nie stoi przypadkiem w kategorii nastoletnio-studenckiego lovestory? Otóż tak, i to jest mój największy zarzut. Ponieważ historia ta nie powinna być traktowana jako romans, a idealne przestawienie toksycznego nastoletniego związku, opartego na manipulacji i poddańczości drugiej połówki. Nie znalazłam ostrzeżenia o tym, że historia podejmuje temat patologicznej relacji, wobec czego recenzja jest jaka jest. Ponieważ uważam, że promowanie toksyczności w kontakcie partnerskim powinno następować po tzw. trigger warnings. A jeśli faktycznie ktoś uznał to za słodkie i wzruszające lovestory, to chyba czas nieco przewartościować swoją prywatę.

Cofnijmy się jednak i zacznijmy od oprawy graficznej — jest ona ładna i przejrzysta, leży również po stronie artystycznej prostoty. Nie mogę jej niczego zarzucić. Opis natomiast jest treściwy i wystarczająco dobrze nakreśla to, co czeka czytelnika w środku, jednocześnie nie zdradzając za wiele. Pierwsze wrażenie było więc pozytywne i naprawdę nie mam się do czego przyczepić.

Bohatera tej historii, którą zgłębiamy z jego punktu widzenia, poznajemy w dość przykrym momencie jego życia. Chłopak zbliża się do okresu maturalnego, a dodatkowo rzuciła go rok młodsza dziewczyna — Zuźka. Z tym drugim Fryderyk nie jest w stanie się pogodzić. Ponieważ para odsunęła się od siebie przez trudną sytuację rodzinną dziewczyny, Cielecki daje jej przestrzeń, aż naturalnie się od siebie oddalają i Zuźka z nim zrywa. On jednak zamierza ją odzyskać. Korzysta z okazji walentynek i pocztą walentynkową wysyła jej kwiaty, próbuje z nią rozmawiać... Tak naprawdę robi to na przełomie pierwszej części i już w tym momencie zapaliła mi się pierwsza czerwona lampka, gdyż on zwyczajnie się jej narzucał. Wspomniane było, że Zuza go unikała, nie chciała rozmowy, a mimo to Fryderyk prze naprzód, aż w końcu osacza ją na tyle, że ta się ugina i do niego wraca.

Na tym etapie odczuwałam jedynie lekki dyskomfort — może to taki typ romantyzmu w wykonaniu Fryderyka, w końcu idziemy przez wydarzenia razem z nim. Poza tym, co działo się między nim a Zuzanną, nie wzbudzał on we mnie, na tamten moment, żadnych emocji. Jego punkt widzenia był wyprany z uczuć, niemal płaski — co jest aż nie do pomyślenia, zważywszy na to, ile chłopak jęczy. Ot, czytałam dla czytania.

Kolejna część pokazuje relacje rodzinne chłopaka; dowiadujemy się o nich więcej, obserwujemy, jak Fryderyk miota się między troską o matkę i siostrę a nienawiścią do ojca, a jednocześnie grucha sobie z Zuźką. Podobało mi się jego podejście do związku rodziców, praktycznie na tym etapie już nieistniejącego, bo okazało się bardzo rozsądne. Co jednak bardzo mi się nie podobało, to to, jak z pouczającego matkę dzieciaka stał się pod koniec dramatyzującą mącikluchą, oczekującą użalania się nad nim. Rozumiem, sytuacja z ojcem mogła wytrącić go z równowagi — ale jego późniejsza reakcja i słowa: „Najwidoczniej nie potrafię pisać.", ponieważ wydawnictwa nie odezwały się z propozycją wydania wysłanych przez niego powieści, były zwyczajnie żałosne i wręcz krzyczały: pick me boy. W tym momencie cała moja tolerancja dla tej postaci wyparowała.

Pink Waves  |Recenzje|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz