Dzień, w którym walczą

265 35 6
                                    

A/N: Reaktywacja! PolPruWeek2023 już tu jest! <3
Dzień 1: Swordfighting


Feliks musiał przyznać, że od dawna nie miał tak wymagającego treningu.

Pot spływał mu po czole, utrudniając widzenie i zmuszając co chwila do ocierania twarzy, sprana bawełniana koszulka kleiła się nieprzyjemnie do śliskich łopatek, a wilgotne, zmierzwione włosy żyły własnym życiem, mimo uporczywych prób okiełznania ich.

Mięśnie pulsowały ostrzegawczym bólem, błagając o odpoczynek, a usta łapały powietrze urywanymi haustami, mimo że Polska bardzo starał się kontrolować oddech; z wolna zbliżał się do granicy swojej wytrzymałości.

Oczywiście, w głębi duszy wiedział, że to było cholernie głupie, jeśli spojrzało się na tę sytuację ze zdroworozsądkowego punktu widzenia – nie powinien był potraktować zwykłego sparingu jak walki o życie – ale duma nie pozwalała mu się wycofać.

Przynajmniej, dopóki Prusy nie opuści broni pierwszy, a wyglądało na to, że Gilbert, mimo że wyglądał równie źle, też nie zamierzał się poddać.

Więc walczyli do końca.

Na policzku Gilberta połyskiwała szkarłatna, cienka linia; podobna zdobiła lewe przedramię Feliksa, ale to rozcięcie przestało już krwawić. Był pewne, że obaj mają mnóstwo siniaków, które dopiero z czasem ujawnią się na skórze, prawa stopa Polski bolała, gdy mocniej się na niej opierał, blokując nadciągający cios, a jeśli chodzi o otarcia na plecach, których Prusy dorobił się, nieopatrznie szorując nimi po ścianach pokrytych drobnoziarnistym tynkiem, to Feliks był pewny, że Gilbert będzie marudził o nich dobry tydzień.

Walka na ostre miecze w wynajętej sali gimnastycznej pobliskiego liceum, bez zbroi czy jakichkolwiek ochraniaczy, za to w starych T-shirtach i krótkich spodniach, najprawdopodobniej łamała wszelkie możliwe zasady BHP, ale ani Polska, ani tym bardziej Prusy nie zamierzali się tym przejmować.

Ich ciała regenerowały się znacznie szybciej i lepiej niż ludzkie, a brak wyposażenia ochronnego pozwalał na szybszą, dynamiczniejszą, bardziej agresywną walkę pozbawioną jakichkolwiek zasad fair play; Feliks miał wrażenie, że im obu tego brakowało.

– Miałem... kiedyś... zajebisty miecz – wydyszał, gdy ich miecze po raz kolejny zderzyły się ze sobą w akompaniamencie głośnego szczęku metalu. Dźwięk odbił się echem po opustoszałej hali. – Tamtym... bym cię... posiekał jak ogórka.

– To... gdzie go... masz? – wydusił z siebie Gilbert, też ledwo łapiąc dech. Odskakując, zachwiał się ze zmęczenia.

Polska natychmiast wykorzystał sytuację; ruszył do przodu, ciągiem szybkich ataków zmuszając Prusy do cofnięcia się, zanim ten na nowo złapie rytm. Ze środka hali przesunęli się w stronę jej tyłu, przekraczając linię rzutów dla koszykówki.

Szczęk. Blokada. Atak. Blokada. Cięcie i ostry ból w przedramieniu, który natychmiast poszedł w zapomnienie; jasna linia przerwanej skóry, z wolna wypełniająca się karmazynem, poszarpany brzeg T-shirta...

Polska spojrzał na to z niedowierzaniem.

– Moja... ulubiona koszulka, psia twoja... mać! – syknął przez zęby i z nową siłą zaatakował.

Prusy prawie oparł się plecami o ścianę. Zwinnie jak żmija usunął się na bok, uciekając przed kolejnym ciosem i uderzył, nim Polska w pełni wyhamował; Feliksowi z trudem udało się zablokować atak skierowany w jego bok.

Obrócił się i poślizgnął; ostrze świsnęło niebezpiecznie blisko jego głowy.

Tym razem to Prusy dostrzegł okazję na zyskanie przewagi; ponowił atak, wymuszając na Feliksie poruszanie się wzdłuż ściany. Jego oczy zajaśniały jak bursztyny w słońcu, a wargi odsłoniły zęby.

[aph] SiódemkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz