Leciałyśmy nisko nad lasem, wtulałam się w jej ciało, które okrywał śliczny pancerz. Pod nami rozpościerał się dywan z usychających drzew. Wszystko było martwe i ciche. Okropność. Patrzyłam z niepokojem w niebo, na słońce, albo księżyc, które przybierały różowaty kolor. Zaczyna się? Niebo przykrywają chmury, ile mamy czasu?
Wampirzyca nagle się zachwiała w locie, jęknęła, wypuszczając mnie z rąk. Krzyknęłam, obijając się o gałęzie, zdołała jednak złapać mnie w ostatniej chwili.
– Przepraszam, przepraszam – wydyszała. – Nic ci nie jest?
– Nie – pokręciłam głową i zaczęłam się rozglądać. Mój krzyk mógł zaalarmować intruzów. – Co się stało?
Patrzyła na mnie z bólem, po czym złapała się za pierś, zgięła i syknęła. Nogi się pod nią ugięły. Kucnęłam obok, odgarnęłam jej włosy. Twarz wykrzywiał jej grymas cierpienia. Nabierała szybko powietrza, poruszały się jej nozdrza. Grube krople potu wyszły jej na skronie.
– Nie... nie wiem – syknęła, próbując wstać. – Tatuaż... znowu jakby mnie ktoś walił rozgrzanym młotem bojowym. Czuje, jakby łamało mi zebra... – syknęła i znowu się zgięła.
Popatrzyłam na niebo. Po długiej bolesnej chwili różowaty odcień zniknął. Zaćmienie jednak nadchodziło. To była tylko wersja demonstracyjna.
– Daleko do tego twojego bezpiecznego miejsca? – zapytałam. – Dasz radę wstać?
Pokiwała głową i podniosłą się opierając na mnie cały ciężar ciała. Kolana jej drżały i wciąż dyszała.
– Kawałek – wychrypiała. – Chyba nie dam rady polecieć.
– Nawet nie próbuj – rozkazałam.
Nałożyłam plecak, cieszyłam się, że ostatecznie zabrałyśmy tylko jeden. Zarzuciłam sobie jej rękę na ramie. Powolutku się wlokłyśmy. Jeśli coś nas teraz zaatakuje, nie wiem czy będę w stanie ustrzelić to w ciemności. Serce waliło mi jak dzwon. Byłam przerażona. Kroczek za kroczkiem, powoli przesuwałyśmy się do przodu. Widziałam, że chodzenie sprawiało jej trudność.
– Skup się, gdzie jest to twoje bezpieczne miejsce? – Przystanęłam, żeby złapać oddech.
– Lodowe Królestwo – mruknęła, wyglądała jakby miała stracić przytomność. Włączyłam latarkę w zegarku, żeby oświetlić sobie drogę, chociaż bałam się, że światło ich przyciągnie. – Korona blokuje... moc... korona...
Widziałam pod jej nosem zaschniętą smugę krwi.
– Marcy – Klepnęłam ja lekko w policzek, coś zamruczała i otworzyła oczy. – Nie zasypiaj!
– Nie śpię... Boli... przesrane... – wydukała i splunęła na ziemie czymś ciemnym. Ta pieczęć ją zabije. – Idź tam beze mnie. Nie mogę się ruszyć.
Zjechała po mnie na trawę, stłumiłam wrzask. Przytuliłam ją do siebie, nie proszę, tylko nie to. Nie może stracić przytomności. Nie może mi umrzeć! Potrząsnęłam nią lekko, jęknęła tylko. Czułam, jak drży.
– Marcy, nie możesz się poddać, wstawaj musimy iść. Już niedaleko. – Wytarłam łzy rękawem. – Marcy! Marcy, proszę nie zamykaj oczu!
– Tu chodzi o mnie... prawda? – zakaszlała, czarna ciecz spłynęła jej z kącika ust. – Ja mam być kluczem tego piekła? – Zmarszczyła brwi. Płakałam tuląc ją do swojego brzucha. – Lepiej jak teraz zdechnę. Będziesz bezpieczna, beze mnie nic nie zrobi.
– Nie pieprz głupot! – Wpiłam palce w jej włosy. – Może musisz się napić?
Pokręciła głową, marszcząc przy tym brwi.
![](https://img.wattpad.com/cover/54103372-288-k456421.jpg)
CZYTASZ
Bubbline - Upadek Słodkiego Królestwa (Pora na przygodę)
Fanfiction„Czasem żądza osiągnięcia celu niesie za sobą wielkie konsekwencje. Czasem stajemy się tym z czym walczymy" Odkąd Królowa Wampirów opuściła krainę Ooo świat się rozpadał. Ukochane państwo Bonnibel obróciło się w pył. Czy uda jej się odzyskać to co u...