⛧Rozdział 10⛧

543 62 32
                                    

Leżałyśmy obie na łóżku. Jej głowa spoczywała na moim ramieniu a ręka obejmowała mnie w tali. Głaskałam ją, jej włosy były mięciutkie i pachniały słodyczą. Patrzyłam zamyślona w sufit. Moje palce muskały jej ucho, słyszałam jak szczęka zębami i lekko drży. Chyba właśnie odkryłam jej erogenną strefę, uśmiechnęłam się pod nosem. Strategiczny punkt, który może być obiecującym miejscem do rozpoczęcia „bitwy".

Bliskość drugiej osoby, po tylu wiekach była dla mnie czymś nowym. Dziwnie się z tym czułam, nie w negatywnym sensie oczywiście. Wszystko potoczyło się zbyt niespodziewanie i zdecydowanie zbyt szybko. Otworzyłam różową Puszkę Pandory i obawiam się, że to dopiero początek moich kłopotów. Przepraszam, naszych kłopotów. Mimo wszystko czułam się szczęśliwa. Do stanu bycia z kimś, a nie przy kimś, będę się musiała długo przyzwyczajać. I nie będzie to proste, zwłaszcza teraz, kiedy słyszałam krew pulsującą w jej żyłach i bicie serca. Bałam się, że kiedyś zrobię jej krzywdę. Z przyzwyczajenia chciałam uciec, ale moje ucieczki jak widać niosły za sobą straszne konsekwencje. Popatrzyłam na nią, była już spokojna, tętno jej zwolniło. Będzie teraz chodzić z odbezpieczonym pistoletem przy skroni. Nie wiadomo kiedy wystrzeli. Popatrzyłam na swoją dłoń zatopioną w jej mięciutkich jak jakaś cudna wata cukrowa włosach. Przyłapałam się na tym, że wpadłam po uszy w pułapkę. Niepokoiło mnie tylko, że ostatnio mój stan się pogorszył. A jej ciepłe, delikatne ciało budziło we mnie niepokojące pragnienia. Podczas mojej ostatniej hotelowej przygody ściskiem dłoni zgięłam ramę łóżka, a mój kochanek skończył z podrapanymi plecami i to nie tak seksi, dosłownie rozorałam mu skórę szponami. Kiedyś było mi tak dobrze, że się zapomniałam i połamałam partnerowi żebra. Potem musiałam wyczyścić mu pamięć, ogłuszyć i zatachać do szpitala. Zacisnęłam zęby, to nie dobrze. Będę musiała się częściej pożywiać i jakoś się kontrolować. Drugą rękę położyłam na piersi, na szczęście serce biło. Podczas tych wypadków, na pewno nie byłam tak świeżo po piciu krwi. Zrobiło się ze mnie jakieś cholerne monstrum! Jak to się mogło stać? Cholerna różowa mięciutka żelko, dlaczego, przyszłaś, chociaż próbowałam cię chronić. Boni jakby słysząc moje myśli, wtuliła się we mnie jeszcze bardziej.

Pocałowałam ją w czoło. Otworzyła oczy, dotknęła ciepłą miękką ręką mojego policzka i delikatnie mnie pocałowała. Jakie to urocze stworzenie, słodkie w każdym tego słowa znaczeniu. Cholerna zawleczka od granatu.

– Jakie masz plany? – Zapytała bawiąc się sznurkiem od mojej bluzy.

Naprawdę, przyzwyczajenie się do tego wszystkiego zajmie mi chyba jeszcze dłużej mogę przypuszczać.

– Co masz na myśli? – Zapytałam szczypiąc jej ucho i obserwując jak lekko drży.

Odsunęła moją rękę.

– Przestań... – Parsknęła. – No wiesz... na teraz. Próbuje sama coś wymyślić, ale kreatywność to twoja domena. Nienawidzę nowych sytuacji i krótkiego czasu na opracowanie strategii. A teraz wiesz, no jesteśmy chyba parą, prawda? – słowo „para" sprawiło, że ścisnęło mnie coś w środku. Poczułam niepokój, a ona wlepiała we mnie w nadzieją błyszczące różowe oczka. Miałam przed sobą najstarszą nastolatkę w historii. Wzięłam się na odwagę i pokiwałam głową, dochodząc do wniosku, że sama nie jestem dojrzalsza. – No i jakoś, trzeba by coś zrobić, a ja nie bardzo wiem jak i co powinno się robić.

Bonibel, która ma problemy z komunikacją i wyrażaniem swoich myśli to coś zupełnie nowego.

– Tak sobie myślałam, że mogę zarezerwować nam kilka dni w jakimś spa. Masaże, sauna, jakuzzi, siedzenie w gorących źródłach. – Uśmiechnęłam się rozmarzona, dostałam voucher na urodziny, na calutki weekend i stwierdzam, że to jeden z najlepszych prezentów jakie dostałam. – Zrelaksujesz się troszeczkę. Mówię ci, nie ma nic lepszego. Zrobili mi tam masaż gorącą czekoladą i nałożyli na twarz maseczkę ze złota, coś idealnie dla ciebie.

Bubbline - Upadek Słodkiego Królestwa (Pora na przygodę)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz