♛Rozdział 11♛

485 55 56
                                    

Analizowałam jej słowa w milczeniu. Moja dłoń przesuwała się po jej włosach, druga gładziła policzek. Dyszała jakby przebiegła maraton.

– Twój ojciec to demon, no tak... – Powiedziałam spokojnie. – Ma moce władania umysłami?

– Jest pierdolonym władcą Nocosfery. Takiego piekła! – Jęknęła. – Skoro potrafi wysysać duszę, a potrafi wchłonąć dusze całej ziemi to... – Zadrżała. – On ma miliardy lat, eony! Żył zanim poprzedni świat runą w gruzach... Ale co on tu robi. – Przełknęła ślinę. – Przecież przysiągł mi, że mnie zostawi.

– Wiem kim jest, Miętówka grał z nim w golfa, gdy tylko dostawał wolne. – Skrzywiłam się na wspomnienie słodkiego lokaja. Coś w tym wszystkim mi się nie zgadzało. Przeszukiwałam pamięć, ale nie mogłam doszukać się informacji, która mogłaby wyjaśnić, dlaczego jakieś niepokojące mnie przeczucie, które mnie przeszywało. – Miałaś to w dzieciństwie?

Skuliła się na krześle, nie mogłam na to patrzeć. Oparła brodę o kolana i zmarszczyła brwi.

– Od dziecka miałam koszmary – wyszeptała. – Śniłam o wojnie, potem o mamie, potem o ojcu, który nas porzucił, o Simonie. O wszystkich nieprzyjemnych wydarzeniach jakie się wydarzyły. Wracały w snach i rosły. – Wzdrygnęła się. – Większości nie pamiętam, czasami tylko budziłam się zlana potem, ale gdy już zasypiałam sen był czarny i pusty jak śmierć.

Kiwałam głową, podałam jej czarny kubeczek z parującą herbatą. Gorący napój zawsze działał na mnie kojąco, być może pomoże też jej.

– Napij się kochanie. – Wysiliłam się o jak najczulszy ton głosu. Niechętnie wzięła ode mnie kubek i gapiła się na zawartość. – Mówisz, że przez trzy lata zaczęły się nasilać. Czemu mi nie powiedziałaś? Miałam mocne leki nasenne, dostosowałabym dawkę.

Kręciła głową, widziałam jak mieli w ustach jakieś zdanie i zbiera się żeby je wypowiedzieć. Sięgnęłam po krzesło i postawiłam przed nią. Usiadłam wygodnie i chwyciłam ją za rękę. Piła a ja czekałam, aż sama mi to powie. Nie naciskałam, chociaż mieszały się we mnie ciekawość i niepokój.

– Czasami miałam omamy, ale nie aż takie – mruknęła w końcu. – Nie wiem, ze to co pije to krew, że coś w rogu wygląda jak trup. Myślałam, że mi odbija... Tyle siedziałam sama. Rozmyślałam nad sobą. Aż w końcu... – Skrzywiła się i spuściła wzrok. – Nie, nie dam rady. – zaszkliły jej się oczy. – Nie chce, żebyś odeszła.

– Czemu miałabym odejść? – Ścisnęłam mocniej jej dłoń. – Nie zostawię cię nigdy. Za długo na ciebie czekałam. – Jej ciałem wstrząsnął szloch, dotarło do mnie, że przez te kilka dni, obie siedziałyśmy głównie w domu i płakałyśmy. Za to jaką ulgę przynosiło to łzawe katharsis. – Sekret, za sekret?

– Boni... Własna matka mnie zostawiła. – Pociągnęła nosem i napięła mięśnie, zmieniając się w jakiś kamień. – Czy matka nie powinna bezwarunkowo kochać swoje dziecko? Nie zostawiać? Bez względu na to jakie by nie było? – Wdusiła twarz w kolana i osłoniła się rękami. – Każdy w końcu odejdzie. Ty też... i będzie dla ciebie lepiej.

– Nie myśl za mnie, sama wiem gdzie i przy kim jest i będzie mi najlepiej. – Przytuliłam się do niej najmocniej jak tylko mogłam. – To ma związek z twoją ucieczką prawda? Jego się tak bałaś?

– Nie... – Ledwie mogłam usłyszeć jej słowa. – Samej siebie.

Zamyśliłam się i puzzle jakie rozrzuciła powoli zaczynały układać się w całość. I im bardziej widziałam obrazek tym silniejszy spływał mi po plecach lodowaty dreszcz. Patrzyłam na jej ubrudzone ubranie, analizowałam zachowanie, gestykulacje. Dotarło do mnie, że ani razu nie piła czerwieni odkąd tu jestem, a przynajmniej ja tego nie widziałam. Wstałam i zajrzałam do śmietnika, bo to z czego wyssała barwę nie nie miało smaku i jakichkolwiek wartości odżywczych. Nadawało się tylko do wyrzucenia. Przegrzebywałam śmieci, ale nie znalazłam nic, czego pierwotną barwą mógł być jakiś odcień czerwieni, albo różu.

Bubbline - Upadek Słodkiego Królestwa (Pora na przygodę)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz