Umarłam? Jest ciemno, cholernie ciemno. W sumie jest tęż miękko i ciepło. Czułam zapach... bekonu. I jajek. Ślina napłynęła mi do ust. Zaciągnęłam się zapachem domowego śniadanka i otworzyłam oczy. Zaraz po tym zadzwonił budzik z telefonu, pokazując 8 rano. Zamrugałam, spałam? Co do cholery się dzieje?
Usiadłam na łóżku, fajny rozkładany tapczan. Czarno-czerwona pościel, też spoko. Meble były oklejone naklejkami. Gitara, nietoperz, czaszka i coś jeszcze. Odgarnęłam włosy z twarzy, wydawało mi się, że były wcześniej dłuższe niż do ramion. Do kolan, były chyba do kolan, coś mi się przyśniło. Co się dzieje? Gdzie ja do cholery jestem? Jak się tu znalazłam? Nic nie pamiętam.
Po chwili dotarło do mnie, że rolety są podniesione, okno uchylone i padało na mnie światło dochodzące zza szyby. Byłam zdezorientowana. Gapiłam się na okryte blaskiem dnia miasto, pełne zieleni, jeżdżące samochody. Ktoś wyprowadzał psa.
– Słońce – wydedukowałam. – Musiało mnie obudzić słońce. Ale przecież...
Popatrzyłam na swoje dłonie, okryte promieniami, nic z nimi nie było. Oglądałam zaciekawiona ręce, byłam nawet trochę opalona... No tak. Przecież wczoraj imprezowałam na plaży. Will grał mi na gitarze. Drinki z papierowych kubeczków, pizza i ucieczka przed policją. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
Podrapałam się w kark i ziewnęłam. Dziwnie się czuje. Niby nie mam kaca, leże w swoim pokoju, w ulubionej piżamie. Czemu czuje się jakoś inaczej? Nic nie rozumiem.
– Nie mieszałam, nic nie brałam? Chyba po prostu miałam dziwny sen – westchnęłam. – Demony, końce świata i śpiące królewny. Musze przestać oglądać tyle kreskówek. Coś mi wali na dekiel.
Opadłam na materac. Leżałam tak jeszcze chwilę, narkotyzując się zapachami dochodzącymi z kuchni. Byłam głodna. Zupełnie jakbym od wieków nie jadła. Zerknęłam na telefon, przez myśl mi przeszło, że miałam na niej inną tapetę. Jakaś różową laseczkę. Może z anime? Sny są dziwne. Gapiłam się na tapetę z nietoperzem jedzącym banana. Też super. Znowu ziewnęłam. Czułam się zrelaksowana, wyspana i wbrew pozorom spokojna. Mogłabym leżeć cały dzień, czytać książki i jeść chrupki. Najlepiej te serowe, albo spiralki ser-keczup. I zapijać to hektolitrami DrPepera.
– Marcy! – zawołał ktoś z dołu. – Śniadanie! Wstawaj skarbię, bo się spóźnisz!
Gdzie się spóźnię? Niechętnie wstałam i ponownie się przeciągnęłam. Podrapałam się w tyłek, okryty kraciastymi spodenkami. Poranek jak co dzień. Tylko wczoraj chyba piliśmy jakiś bełt, bo coś mi pamięć szwankuje. Przeszłam po puchatym dywanie. Palcami wprawiłam w ruch struny mojej akustycznej gitary. Może w tym roku kupie elektryka? Gram cały czas na tym ojca.
– Idę! – krzyknęłam i zaczęłam schodzić po schodach.
Zapach był coraz silniejszy. Mama poprawiła fartuszek, wyłożyła na talerz śniadanie. Gdy mnie zobaczyła podeszła do mnie z szerokim i szczerym uśmiechem. Przytuliła mocno i pocałowała w policzek. Zesztywniałam. Byłam w szoku, nie wiem dlaczego tak zaszokował mnie jej widok. Uścisnęłam ją, łzy zakuły mnie w oczy. Czemu tak reaguje? Przecież widzę ją codziennie. Każdego ranka robi mi śniadanie. Jest ze mną od zawsze. Dlaczego wydaje mi się, że nie powinno jej tu być?
– Nawet nie wiesz jaka jestem z ciebie dumna córciu. Dostałaś się, na najlepszą uczelnie w mieście! Tata powiedział, że kupi ci za to nowy samochód – Prawie podskoczyła z radości.
Promieniała szczęściem i życiem. Coś mi dalej nie pasowało. Tylko nie wiem co. Usiadłam na krześle, podała mi jajka, pod którymi błyszczał idealnie wysmażony bekon. Z tostera wyskoczyły grzanki. Gapiłam się na to jak urzeczona, a ślina napływała mi do ust. Kiedy ja ostatnio to jadłam?
CZYTASZ
Bubbline - Upadek Słodkiego Królestwa (Pora na przygodę)
Fanfic„Czasem żądza osiągnięcia celu niesie za sobą wielkie konsekwencje. Czasem stajemy się tym z czym walczymy" Odkąd Królowa Wampirów opuściła krainę Ooo świat się rozpadał. Ukochane państwo Bonnibel obróciło się w pył. Czy uda jej się odzyskać to co u...