Korytarz ciągnął się w nieskończoność, pędziłam tak szybko jak tylko mogłam, ale biały punkt przede mną cały czas był tak samo daleko. Przystanęłam w końcu, starłam pot z czoła. Oparła się o ścianę, żeby nabrać tchu, moja dłoń natrafiła na coś ciepłego i lepkiego. Wyciągnęłam ja przed siebie, żeby zobaczyć co to do cholery jest za świństwo. Piękny szkarłatny płyn pokrył moją skórę. Pachniał słodyczą, łąką, kwiatami... Pachniał jak najcudowniejsza rzecz na świecie. Błyszczał w świetle niewiadomego pochodzenia jak mód na plastrze. Tak bardzo chciało mi się pić. Nie zauważyłam wcześniej, że moje gardło jest takie suche a wargi tak spierzchnięte. Przystawiłam dłoń do ust. Zlizywałam słodycz ze skóry, tak cholernie łapczywie jak dzieciak pierś matki. Zamknęłam oczy. Świat zawirował.
Rozkosz na podniebieniu przybrała metaliczny smak. Otworzyła oczy ze wstrętem odsunęłam dłoń o ust. Korytarz znikną. Coś poruszyło się za mną, ale nie miałam szansy dostrzec co to było.
– Prosektorium czy co? – Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Widziałam haki wiszące pod sufitem, noże leżące na blacie brudnego stołu, który kiedyś był biały. A przynajmniej tak mi się wydawało. Posadzka wyłożona kafelkami, niewiadomej barwy, lepiła się od brudu i krwi. – Rzeźnia... O nie, nie, nie, nie...
Cofałam się, coś skapnęło mi na ramię. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam nad sobą nagie zwłoki. Kropelki krwi kapały z koniuszków jego palców. Otworzyłam usta, ale krzyk utkną mi w gardle. Nogi odruchowo instynktownie same poniosły mnie przed siebie. Biegłam na oślep. Nie ważne było gdzie, ważne, że jak najdalej.
Poślizgnęłam się na cuchnącej brązowej kałuży i upadłam z impetem na podłogę. Podniosłam się z trudem. Serce uderzało mi głośno, wybijając rytm, jakiego nie powstydził by się perkusista. Łapałam powietrze jak karp leżący na blacie, tuż przed ogłuszeniem, nie obchodziło mnie nawet, że powietrze cuchnęło. Dałam krok do przodu, kolana mi drżały, sunęłam przy ścianie. Jakbym była nawalona w sztok.
– Mamusiu! – Usłyszałam za sobą dziecięcy głos. – Mamusiu!
Mała dziewczynka przebiegła przez korytarz za mną.
– Ej młoda! – Ruszyłam ociężale w pogoń, ruszałam się jak jakiś powolny zombie. – Czekaj! Nie powinno cię tu być! – Sunęłam za nią, nawigowana jej ciągłym bezustannym nawoływaniem matki. – Tu jest niebezpiecznie! Słyszysz?!
Goniłam dziecko przez zalane krwią tunele, ślizgając się po posadzce. W końcu potknęłam się o coś, dźwignęłam się, chociaż moje ciało nagle stało się dziwnie ciężkie, a grawitacja stawała mi opór. Nagle spostrzegłam leżącą na podłodze karteczkę. Nabazgrolony dziecięcym pismem napis brzmiał „Bajka o 6 świnkach: Jedną już znasz. Chciała zabrać kwiatek królewnie, ale skaleczyła się o kolec róży i zapadła w wieczny sen." Przypomniałam sobie włoki zawieszone przy suficie i ich okaleczone dłonie ręce, zgięłam się i zwymiotowałam. Dziecko znów zawołało matkę, coraz bardziej rozżalone. Musiałam je znaleźć, przytulić i zabrać z tego piekła. Biedactwo musiało być przerażone. Sama jedna w tanim, przesadzonym horrorze.
Biegłam przed siebie, aż dotarłam do zamkniętych drzwi kończących korytarz. Prowadziły do nich odbite ślady bosych stópek. Na nad nimi, przyklejona kolorowym plasterkiem wisiała karteczka. „Bajaka o 6 świnkach: Druga cięła drewno na budowę domku, ale ktoś ją popchną i skończyła jak deseczka".
– Absolucie, tylko nie to – szepnęłam. Zbliżyłam rękę do klamki, ale nie miałam odwagi jej nacisnąć. – Nie... – Zbierało mnie na wymioty. – Nie zrobię tego, nie ma mowy...
– Mamusiu! Boję się! – Załkało dziecko za drzwiami. Siedziała tam z trupem?! Zacisnęłam zęby, ale nie miałam odwagi, żeby tam wejść. – Mamusiu! On jest coraz bliżej! Mamo proszę! Boje się mamo!
![](https://img.wattpad.com/cover/54103372-288-k456421.jpg)
CZYTASZ
Bubbline - Upadek Słodkiego Królestwa (Pora na przygodę)
Fanfiction„Czasem żądza osiągnięcia celu niesie za sobą wielkie konsekwencje. Czasem stajemy się tym z czym walczymy" Odkąd Królowa Wampirów opuściła krainę Ooo świat się rozpadał. Ukochane państwo Bonnibel obróciło się w pył. Czy uda jej się odzyskać to co u...