Rozdział 2

69 3 1
                                    

Wróciłam z treningu po dwudziestej pierwszej. Weszłam do pokoju i skierowałam się do łazienki. Znajdowała się w mojej sypialni więc była tylko dla mnie. Po ogarnięciu się poszłam spać. Za nim się obejrzałam znów był ranek.

Po porannym ogarnieciu się do szkoły, zeszłam na dół. Zjadłam szybkie śniadanie i wyszłam z domu. Dzisiaj było naprawdę ciepło bo około szesnaście stopni. Doszłam do szkoły i zauważyłam mojego brata z grupką kolegów. Oczywiście musiał być też tam Will.

- Nie chwaliłeś się Oliver, że masz taką ładną siostrę - powiedział chłopak w czarnej bluzie i szarych dresach.

- Spierdalaj od niej! - krzyknął Oliver.

- Nie warto tracić czasu na taką kretynkę jak ona - swoje trzy grosze musiał dołożyć Will.

- Nie warto zadawać się z takim kretynem jak ty! - skierowałam te słowa do niego. On przewrócił oczami i się lekko uśmiechnął.

- Debilka! - po tych słowach odeszłam, jednak zostałam zatrzymana przez głos mojego brata.

- Diana poczekaj! - zatrzymałam się i odwróciłam w jego kierunku - Wiesz, że Will żartował, prawda?

- A od kiedy interesuje Cię to czy jego słowa mnie zabolały? - byłam zdziwiona, że go coś to obchodzi, że ja go obchodzę.

- Słuchaj jesteś moją siostrą, martwię się po prostu.

- To się nie martw. Wszystko jest w porządku. Nie obchodzi mnie co o mnie sądzi Will. To zwykły kretyn.

- To dobrze. Pamiętaj, że dziś mamy razem matmę i wf. - po tych słowach Oliver dołączył się do chłopaków, którzy na niego cały czas czekali. Zapewne uważnie słuchali naszej wymiany zdań o Willu. On pewne też słuchał, ale to mnie już nie obchodzi niech wie jakim dupkiem jest.

Po angielskim mieliśmy matematykę z klasą trzecią b. Ale zanim matma trzeba iść na obiad. Niestety dzisiaj nie było Emmy, ponieważ źle się poczuła, więc sama poszłam na stołówkę i zajęłam miejsce przy wolnym stoliku. Gdy skończyła jeść poszłam pod sale gdzie mieliśmy mieć matematykę i czekałam na dzwonek.

Zadzwonił dzwonek. Wszyscy zajęliśmy miejsca. Ja usiadłam w ostatniej ławce od strony okna.

- Dzień dobry dzieci, dzisiaj będziecie robić projekt matematyczny. Będzie on polegał na napisaniu czegoś o czym się nauczyliście przez ostatni miesiąc. - powiedział profesor - Jest was bardzo dużo więc podzielę was w pięcio osobowe grupy.

Wszyscy byliśmy już w przydzielonych grupach. Ja niestety byłam z moim bratem, Willem, Davidem i Mają. Maja chodziła do mojej klasy więc się znałyśmy. Była bardzo dobra z matmy. Cieszyłam się, że nie będę sama z tymi debilami. David był spoko, ale jego połączenie razem z Oliverem i Willem było złe.

- To od czego zaczynamy? - zapytał Will.

- Sądzę, że możemy najpierw coś o pierwiastkach napisać. - zaproponowałam.

- A ty wiesz coś o pierwiastkach? - zapytał Will śmiejąc się.

- Dajcie spokój, bo się zaraz znowu pokłócicie. My nie chcemy tego słuchać - te słowa padły z ust mojego brata. Ja zdałam sobie sprawę, że nasi przyjaciele mieli dość naszych kłótni, ale ja nic na to nie mogę, że to on zawsze zaczynał i mnie prowokował.

- No właśnie Diana przestań się ze mną kłócić! To ty zawsze masz jakieś problemy, zauważyłaś? - przyczepił się ten niedorozwój.

- Ja mam jakiś problem!? Słuchaj Will ja nie mam zamiaru się z tobą kłócić i ty chyba też nie, ale ja Ci powiem jedno to ty zawsze zaczynasz wyzywać mnie od debilek! Więc nie jesteś bez winy! - podniosłam trochę ton głos ale jeszcze nie krzyczałam.

- No bo jesteś debilką. Ja tylko stwierdził fakty.

- To te fakty nie są chyba na mój temat, bo ja nie jestem żadnym kretynem ani debilem! - teraz to się już na maksa wkurzyłam. Jednak nauczyciel miał gdzieś nasze krzyki. Naszej wymianie zdań przysłuchiwali się Oliver i David, bo Maja zaczęła robić projek.

- Dobra skończcie. Diana nie jest debilką! Will daj jej spokój. - w mojej obronie stanął David. Na niego zawsze mogłam liczyć.

Matma przebiegła szybko. Wf nawet w porządku, Will odpuścił swoje nie potrzebne komentarze na mój temat.
Właśnie skończyłam lekcję. Jednak zanim wyszłam usłyszałam za sobą czyiś głos. Był to głos Willa

Kurwa

- Diana poczekaj!

- Will nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Spieszy mi się. - powiedziałam oschle. Nie miała zamiaru ani ochoty z nim rozmawiać.

- Ale ja bym chciał Cię przeprosić za swoje zachowanie na matematyce - on mnie przeprosił? Nie wieżę. Nie wiedziałam, że osoba taka jak on zna takie słowo.

- Okej przyjmuje przeprosiny. Tylko wszyscy doskonale wiemy, że jutro będziesz miał do mnie problem.

- Postaram się nie mieć - po tych słowach uśmiechną się. - Może powiedzieć cie do domu?

- Ty mi proponujesz podwózka? - byłam tym bardzo zdziwiona.

- Tak dlaczego nie? Wsiadaj!

- No dobrze. - zgodziłam się, żeby podwiózł mnie do domu i nie żałowałam, bo przez całą drogę się nie odzywał ja też nie. Nie mieliśmy zbytnio tematów do rozmów.

Gdy podjechał pod mój domu za nim wyszłam powiedziała:

- Dzięki za podwózkę.

- Nie ma za co! - zamknęła drzwi samochodu i skierowała się do domu. Dzisiaj nie miał treningu więc popołudnie miałam dla sobie.

Błędy, korekta cokolwiek >>

Dancing TogetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz