Rozdział 9

27 1 0
                                    

Sobota. Dzień kolejnego treningu i dzień wolny od szkoły. Wstałam jakoś po dziesiątej przyznam pospało mi się trochę. Ogarnęłam się I zjadłam śniadanie, które przygotowałam mi mama. Było przepyszne. Siedziałam właśnie na kanapie I oglądałam wiadomości w telewizji. Było przed trzynastą, a trening miałam o godzinie 14. Były to ostatnie poprawki przed zawodami.

Poszłam na górę i spakowałam torbę. Wzięłam batona i jabłko z kuchni też dałam je do torby. Wyszłam z domu I zamknęłam drzwi na klucz. Moja mama poszła do przyjaciółki, a mój brat jak to on przygotowywał się do imprezy  Davida. Zostałam na nią zaproszona tak samo jak inni lecz odmówiłam. Wiedziałam, że będę wykończona po treningu a chciałam odpocząć przed poniedziałkiem. Nie mam pojęcia czy Will na niej będzie zaczyna się chyba około dziewiętnastej. Najlepszy przyjaciel Oliviera mocno namieszał mi w głowie. Mam przez niego mętlik w głowę. Czy go lubię? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie na pewno darze go większą sympatią teraz niż miesiąc temu lub dwa.

Dotarłam już na miejsce zdążyłam, że przebrać i zrobić rozgrzewkę razem z moim partnerem.

- Dobrze moi kochani jest to wasz ostatni trening tutaj. Ostatni ostatni będzie w poniedziałek przed zawodami. Wygracie to i ja w to wieżę - powiedziała Luna. Przedstawiła nam mniej więcej plan zawodów. Kto kiedy występuje i takie tam. W poniedziałek nie musimy iść do szkoły, ponieważ będziemy reprezentować nasza szkołę. Zawody co prawda są na godzinę dziesiątą, ale trzeba jeszcze dojechać do sąsiedniego miasta, które jest dużo większe niż nasze. Jest około dwie i pół godziny jazdy - bez zbędnego przedłużania pokarzcie mi swoją choreografię. 

Po tych słowach zaczęliśmy taniec. Skakałam, robimy piruety. Czułam się bardzo dobrze wiedziałam, że to jest to co kocham. Gdy Will mnie podnosił czułam się lekka jak piórko, bo on to robił z taką lekkością. Ufałam mu może nie aż tak bardzo, że mógłby mnie zabrać w nocy, a ja nie wiedziałabym gdzie jestem, ale jeśli chodziło o balet ufałam mu w stu procentach i nawet dla mnie wydawało się to dziwne. Ufałam swojemu wrogowi, powalone. Wiedziałam, że nic mi się nie stanie sam to podkreślał. Mówiąc krótka mogłam tańczyć spokojnie.

Nasz układ był dosyć długi i trochę skomplikowany. Jednak wykonywaliśmy go bardzo dobrze.

- Świetnie jesteście gotowi na zawody. Idźcie się przebrać i odpoczywajcie już niedługo wasz wielki dzień.

Tak jak powiedziała trenerka tak zrobiliśmy. Poszliśmy do szatni i przebraliśmy się. Wyszłam z budynku I zauważyłam Willa czekającego na kogoś.

- Na kogo czekasz? - zapytałam.

- Właściwie już nie czekam na nikogo. Osoba, na którą czekałem już się tutaj zjawiła - uśmiechnął się a ja zaczęłam się rozglądać do około jaka to była osoba. Gdy zorientowałam się, że nikogo oprócz nas nie ma zdałam sobie sprawie, że ta osoba byłam ja. To on czekała na mnie. Dlaczego? Tylko takie pytanie krążyło mi po głowie w tej chwili.

- Dlaczego?

- Co dlaczego, koniczynko? - zapytał Will I znów użył swojego przezwiska na mnie. Gdy go użył nie czułam już złości, nie chciałam na niego nawrzeszczeć, że nie ma mnie tak nazywać tylko zrobiło mi się  ciepło na sercu. Tylko on tak na mnie mówił i nikt inny.

- Pytam dlaczego czekasz akurat na mnie? Przypadkiem nie idziesz na imprezę do Davida?

- Akurat nie wybieram się tam jeśli ciebie tam nie będzie - znów zrobiło mi się ciepło na sercu - a co do pierwszego pytanie to musimy porozmawiać.

- O czym chciałbyś ze mną rozmawiać? - nie staliśmy już pod budynkiem naszych treningów. Ruszyliśmy w stronę mojego domu.

- Diano - nigdy nie mówił do mnie po imieniu zawsze po zrobieniu albo walił przezwiskami. Wiedziałam, że to poważną rozmowa. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć jednak zawahała się - koniczynko może pójdziemy do ciebie do domu i tam o tym porozmawiamy? Twojego brata nie ma, a twoja mama zapewne jest u przyjaciółki.

Dancing TogetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz