Rozdział 10

517 14 4
                                    

Jeździłam już jakiś czas, no dopiero się uczyłam i uważałam żeby nie zepsuć deski Toma.
Od jakiegoś czasu Jeden chłopak się na mnie patrzył, wyglądał bardzo znajomo, coś w nim przykuwalo moją uwagę.

- Hej, nie wiem skąd, ale kojarzę Cię - Powiedziałam do chłopaka

- Serio? - ja Ciebie też - przy okazji, nazywam się Maciej

- ja jestem Martyna - Ej czekaj, czy my nie chodziliśmy razem do podstawówki?!

- O KURDE Martyna! W Niemczech? Długo się nie widzieliśmy - krzyknął kolega

- całe wieki! - zaśmiałam się

- Dobra, to skoro dawno się nie widzieliśmy, zapraszam Cię na kawę, pogadamy i powspominamy stare lata - podpowiedział maciek

- jasne, chodźmy nie mam teraz planów...

Weszliśmy do restauracji, ja nie byłam głodna, bo niedawno zjadłam śniadanie, więc zamówiłam tylko wodę.

- to co robisz w Niemczech Martyna? - spytał maciek

- przyleciałam na trasę koncertową Tokio Hotel.

- to ten zespół o którym tyle mówiłaś jak byłaś dzieckiem?? - chłopak się zaśmiał

- Tak, to ten sam - hehe - A Ty co robisz w Niemczech?

- wiesz co przyjechałem żeby troche zarobić- odpowiedział znajomy

W pewnym momencie Maciek złapał mnie za rękę, Od razu wyszarpnęłam się.

- późno się zrobiło - muszę wracać do domu

- poczekaj Martyna! - krzyknął - spotkamy się jeszcze??

- wątpię, zajęta jestem, ale było miło Cię zobaczyć - narazie

- JESTES BARDZO SEKSOWNA - powiedział mi Maciek do ucha, po czym Od razu wyszłam z restauracji i pobiegłam do hotelu.

Wróciłam do pokoju, położyłam się na łóżku, miałam już zasnąć...

- z kim gadałaś w tej restauracji?! - Powiedział Tom, który słychać było że jest zły

- śledziłeś mnie?! Przestaniesz kurwa być o wszytsko i wszystkich zazdrosny?

- martwię się okej?! Nie mówisz mi gdzie i z kim wychodzisz, a potem wychodzą z tego same problemy.

- Problemy?! To ty jesteś problemem, co chwilę masz nową laske, mimo że jesteś ze mną, już bierzesz się za inną jak na sekundę mnie zabraknie, i masz czelność prosić mnie żebym ci mowila, gdzie wychodzę?! Przestań, jesteś żałosny...

- czemu o wszytsko się kłócimy?! Tylko się o Ciebie martwie. Nie możemy normalnie pogadać?

- jeżeli chcesz ze mną normalnie rozmawiać to na początek mnie przeproś, a po drugie przestań się do chuja o wszytsko czepiać - wyszłam z pokoju....

Co za dupek - pomyślałam, przy okazji chciałam obejrzeć serial, ale przypomniałam sobie że w pokoju będzie Tom, pójdę do Billa i z nim obejrzę serial.

- Znowu się pokluciliście? - Zapytał bill

- skąd wiesz? - Powiedziałam smutna

- po pierwsze było was słychać na połowę hotelu, aż ludzie wychodzili z pokoji zobaczyć o co chodzi, a po drugie przychodzisz do mnie z serialem... - Bill podniósł lekko kącik swoich ust

Nagle pojawiła się scena z pocałunkiem, czemu kurwa wszędzie muszę się całować. Wkurzyłam się.

- Ej Martyna spokojnie, nie wkurzaj się, to tylko film

- nie chce tego oglądać, wyłączyłam film i wyszłam z pokoju. Nie słuchałam tego jak bill mnie woła. 

Wychodziłam z hotelu pod wpływem emocji, mało wiedziałam co się dzieje, usłyszałam głos Toma i się zatrzymalam, byłam w amoku, miałam wszystkiego dosyć.

- przepraszam że jestem wścibski. Nie powinienem się tak narzucać. Strasznie Cię przepraszam Martynka...

- weź spierdalaj, mam Cię dosyć - Tak naprawdę nie chciałam żeby Tom mnie teraz zostawial

- Martyna! - zaczęłam uciekać - Ej Martyna poczekaj - Tom zaczął mnie gonić

Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie

- Zostaw mnie - wycedziłam

- Dobrze wiem czego chcesz. - powiedział

- Kurwaaa Zostaw mnie no!! - krzyknęłam, momentalnie uwolnilam się z objęc Toma, wybiegłam na ulice, nie zauważyłam nadjezdzającego samochodu, dopiero potem przez mgłę slyszlam krzyki Billa i Toma, dużo ludzi i potem przyjechała karetka, coraz mniej rozumiałam, nagle wszytsko się urwało....

*przez oczy Toma

Jechałem z nią karetką, nie odsluchała, nie ruszała się, nie wiedziałem co robić, wzięli Martynę Od razu na blok operacyjny, czekałem, przyjechał bill, siedzieliśmy A ja nie sądziłem że będzie to dla mnie takie trudne.
Łza lekko spływała po moim policzku. W końcu wyszedł lekarz...

- Martynie przywrócił oddech. Naszczescie obrażenia nie były mocne i będzie mogła normalnie funkcjonować.

- czy mogę ją zobaczyć?

- Narazie nie. Proszę wrócić do domu, Martyna jest pod dobrą opieką. Jeżeli coś będzie się działo z Pana dziewczyną będziemy pana informować na bieżąco.

- Dziękuję bardzo

- Ależ nie ma za co. Szerokiej drogi.

Wróciłem do hotelu, położyłem się na łóżku i próbowałem zasnąć lecz na marne.
Całą noc myślałem o Martynce, nie mogłem nawet pomyśleć o tym żeby zasnąć... Martwiłem się jak jeszcze nigdy....

Rush For Love♡♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz