6.

603 21 1
                                    

Pov: Bartek
Amelia cały dzień nie wychodziła z pokoju. Martwiłem się trochę bo nic nie jadła. Śniadanie które zastaliśmy rano w kuchni było pyszne, wszyscy zastanawiali się kto to zrobił w tedy ja powiedziałem że Amelia każdy chciał jej podziękować, ale Faustyna powiedziała że ma lekcje i nie wolno jej przeszkadzać.

Pod wieczór Fausti poszła do siostry było słychać jakieś krzyki, wszyscy w tedy siedzieli w salonie. Widziałem jak Hania się denerwuje, mam wrażenie że ona coś wie. Kiedy wszystko ucichło po chwili podeszła do nas Faustyna i powiedziała że idzie zrobić kolację i że zawoła kiedy skończy. Wszyscy w tedy zajęli się sobą. Ja chciałem iść pogadać z Amelką, ale kiedy byłem do góry zrezygnowałem z tego pomysłu. Poszedłam do siebie i siedziałem tak puki nie usłyszałem wołania na kolację wyszedłem z pokoju i chciałem iść na dół, ale cofnąłem się i ruszyłem do drzwi Ameli. Pewnie nie słyszala wołania.
- Halo Amelka kolacja!- krzykąłem do drzwi, czekałem chwile, ale nie usłyszalem żadnej reakcji pomyślałem, że może śpi, ale postanowiłem to sprawdzić - Halo Amelia wszystko okej? Mogę wejść?- doptywałem, no bo w końcu jak by nie spała to mogła by się wkurzyć, jak bym do niej wbił bez pytania.-Amelka wchodzę- oznajmiłem otwierając drzwi. W środku pokoju panował półmrok, łóżko było puste, ale zauważyłem czubek głowy wystający obok łóżka. Coś było nie tak. Podbiegłem kawałek do dziewczyny i to co zobaczyłem odebrało mi dech w piersiach.- Boże Amelia!-Leżała cała we krwi, ręce miała pocięte, z cięć lała się krew, nie wiedziałem co robić. Ona potrzebowała pomocy a ja nie umiałem jej pomóc.-POMOCY! WEZWIJCIE KARETKĘ!- zaczołem krzyczeć po chwili słyszałem jak wszyscy wbiegają po schodach i do pokoju dziewczyny- Kurwa pomóżcie.- krzyknąłem bo kiedy przybiegli stali jak by sami nie wiedzieli co zrobić.- Kurwa dzwonicie po karetkę, ja pierdole, kurwa mać, to jest jakiś pierdolony koszmar.- prawie krzyczałem te słowa ktoś zadzwonił po karetkę i odsunął mnie od dziewczyny próbując jej pomóc. Siedziałem koło Faustyny która była w szoku w oczach miała łzy, ja w sumie też. Kurwa ta mała była fajna fakt nie rozmawialiśmy za wiele ale coś mnie do niej ciągnie. Może to że jest taka tajemnicza i mało mówna, może to jej oczy, a może to że wydaje się taka krucha i delikatna, że chce ją chronić żeby nawet podmuch wiatru nie mógł jej zaszkodzić. A teraz ona leży prawie martwa a ja nawet nie umiem jej pomóc.

Nawet nie zauważyłem kiedy przyszli ratownicy zabrali ją do karetki. Pozwolili jechać tylko jednej osobie z nimi, chciał bym być to ja, ale Faustyna była jej siostrą więc to ona jechała. Ja wsiadłem do auta i już chciałem jechać ale Świerzy mnie zatrzymał.
- Kurwa chyba cię pojebało źe pozwolę ci jechać autem.-powiedział stanowczo ja nie chciałem się ruszyć z miejsca, więc dodał.- Jesteś zbyt roztrzęsiony, zaraz też będziesz leżał w szpitalu, więc albo wyjdziesz po dobroci i pójdziesz do mojego auta albo cię siłą wyciągnę.- skończył, a ja wysiadłem po dobroci i poszedłem do jego auta.

Kiedy już jechaliśmy, do mnie zaczeło wszystko docierać. Świerzy który kierował miał brudne ręce od krwi. To on ją ratował chciałem mu podziękować, ale to by było głupie bo przecież ja jej nawet nie znam. Po za tym co raz bardziej docierał do mnie fakt, że mogło być za późno że ona mogła umrzeć. W dodatku przez całą podróż męczyło mnie jedno pytanie. Czemu ona to zrobiła?

Gdy dojechaliśmy do szpitala szybko wybiegłem z samochodu i ruszyłem do recepcji. Siedziała tam młoda kobieta która ewidentnie mnie poznała i widziałem jak się śliniła na mój widok. Po chwili kiedy podała nam numer sali więc pobiegłem w tamtym kierunku. Przed salą siedziała smutna Fausti już dawno nie widziałem jej w tak okropnym stanie. Siedziała skulona na podłodze i płakała.
- Fausti będzie dobrze.- powtarzały dziewczyny które przy niej kucały.
- Nie nie będzie, to moja wina, to przeze mnie. A najgorsze jest to, że nie wiadomo czy przerzyje teraz zaszywają jej rany. A nie sory jest coś jeszcze gorszego ona się cieła cały czas ostatnie rany są z wczoraj albo przed wczoraj.- mówiła dławiąc się łzami.
- Z wczoraj.- powiedziała szeptem Hania, ale wszyscy ją słyszeli. Patrzyła się w ziemie. Wiedziałem że coś wie.
- Co?- powiedziałem.
- No byłam u niej wczoraj, płakała cała się trzęsła słyszałam jak w nocy coś spada na podłogę i się wystraszyłam poszłam sprawdzić co to i poszłam do jej pokoju leżała pod kołdrą. Rozmawiałyśmy o jej rodzicach podobno po wrzuceniu relacji świerzego jej rodzice się wkurzyli, ona uważała że jest poraszką pogadałyśmy i poszłam do nas do pokoju. Patrząc na to w jakim była stanie to w tedy to zrobiła. Czemu ja nic nie zauważyłam?- Kiedy Hania skończyła ja zaczołem wszystko składać w całość. W tedy przerwał nam telefon. Ktoś dzwonił do Świerzego. Była 23 więc trochę nas zdziwił telefon.
- Halo.... Tak ..... Nie ....... Na razie musicie się z tym powstrzymać.... Nie wszystko okej..... Znaczy jak by to powiedzieć jesteśmy w szpitalu ....... Znaczy tak o nie zależy....... Czy pytasz o Genzie czy o domowników........ Tak....... Nic poważnego.......... Nie nie potrzeba wytłumaczymy ci w domu.......... Uh szpital przy Świerkowej...... Tak..... Czekamy. - wkiedy się rozłączył powiedział słowa których nikt się nie spodziewał. - Friz tu jedzie. W dodatku przez fale pytań które wywołałem wrzucając zdjęcie Ameli do internetu Friz uzgodnił z resztą że Amelia ma do nas dołączyć oczywiście jeżeli się zgodzi i jej rodzice również. - szczęka mi opadła.
- O nie!- odezwała się Faustyna i wyciągnęła telefon ale on nie był jej. - Boże świenty, to nie tylko moja wina. Co oni jej tu pisali. Jezu ja powinnam jej pomóc z tym a nie jeszcze się na niej wyżywać i na nią krzyczeć.- nie rozumiałem o co chodzi.
- Ale o co ci chodzi?- zapytałem.
- Moi rodzice oni ją gnębili pisali jej tak okropne rzeczy typu: Jesteś porażką, nikt cię nie kocha, jesteś gruba od jutra masz dietę. To tylko kilka wiadomości. Przecież ona jest tak zniszczona. Muszę ją umuwić do jakiegoś psychiatry i na pewno nie wróci do domu.- widziałem jak na jej twarzy pojawia się nadzieja na lepsze jutro. Po chwili z sali wyszedł lekarz i w tym samym momencie doszedł do nas Friz.

Wzloty I Upadki +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz