Rozdział 6

220 14 1
                                    

Ktoś kiedyś powiedział, że milczenie to tekst, który niezwykle łatwo jest błędnie zinterpretować. Nie wydaje mi się jednak, bym mogła uznać to za aluzję odnoszącą się do nas. Ale przecież tak naprawdę, to nie ma nawet 'nas'.

Bo czy Jego zachowanie da się wytłumaczyć? Czy to normalne, że nie odezwał się do mnie ani słowem? Co więc według tej osoby, Harry stara się mi przekazać? Może więc w ten sposób próbuje się ze mną zaprzyjaźnić? Oh, lub stara się naprawić nasze relacje? Zabawne? Nie, żałosne. Doskonale wiem dlaczego milczy. I boli mnie to. Ignoruje mnie, a przecież sama się o to prosiłam. Nie wydaje mi się więc, abym mogła to źle odbierać.

Niektórzy udają, że chcą kogoś zrozumieć, a tak naprawdę, to mało ich to obchodzi. Jest im wszystko jedno. Pytają jak się czujesz, ale nie z własnej woli. Robią to, bo tak wypada.

Taka jest większość. Na szczęście nie wszyscy. Bo jest też druga grupa ludzi, którzy chcą się dowiedzieć, co cię gnębi z potrzeby serca. I nie robią tego, "bo tak trzeba". Nie. Im na Tobie zależy. Bardziej, niż możesz zdawać sobie z tego sprawę. To wyjątkowi ludzie. A ja nigdy się do takich nie zaliczałam.

Ale nie to mnie martwi. Jednak coś, co wydaje mi się, że nie prowadzi do niczego dobrego. Jak w końcu mam wytłumaczyć nieustanną ochotę spytania Harrego, czemu mnie unika? Dlaczego jedyne czego pragnę w tej chwili, to aby wytłumaczył mi, co tak właściwie między nami się dzieje? Bo oprócz skakania sobie do gardeł, to ciężko dostrzec coś innego. Dlaczego nie potrafię mieć z nim takich relacji jak z resztą? Byłabym o wiele szczęśliwsza, gdyby tak było. Pozornie tak. I dlaczego nie potrafię znieść tej nieustannej ciszy między nami?

Siedząc nadal w samochodzie, mam wrażenie, że Harry stara się ze mną walczyć. Udaje kogoś, kim nie jest. Nie rozumiem, czemu nie pozwala mi poznać go takim, jakim jest. Marzę o tym, aby choć w małym stopniu zmienił swoje nastawienie do mnie. Nie jestem pewna, czy moglibyśmy się zaprzyjaźnić. W końcu trzeba obdarzyć się wzajemnym zaufaniem, a tego nie zdobywa się z dnia na dzień. On ma chłopców, ja mam Laslie. Stworzyli swój własny świat, w którym nie ma miejsca dla nikogo więcej. Tak, jak ja i Scott mamy swoje babskie sprawy, tak oni mają swoje. Ale jest coś takiego, co pozwala mi wierzyć, że moje życie się zmienia. I mam wrażenie, że to nie jest tylko przelotna znajomość. Po swoim wyjeździe zostawią coś po sobie. Przez ten czas zdążyli znaleźć sobie miejsce w moim sercu, mimo, że przecież spędziliśmy wspólnie zaledwie kilka godzin.

Wjeżdżając do podziemnego parkingu, podniosłam się lekko z siedzenia, wychylając głowę z zagłębienia oparcia. Rozglądnęłam się wokół, nie zauważając zbyt wielkiej liczby osób. Harry zaparkował, po czym wysiadł z samochodu nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem. Gdy ostatni raz patrzyłam w lustro, nie byłam przezroczysta. Dziwne. Widocznie od tego czasu musiało się sporo zmienić.

Ruszył w kierunku wejścia galerii, zostawiając mnie za sobą. Zmarszczyłam brwi, patrząc jak jego szczupła sylwetka powoli zaczyna się oddalać. Czy ja coś przeoczyłam? Powiedziałam coś nie tak? Nie wydaje mi się, bo nie zamieniliśmy ze sobą choćby zdania.

-Hej! Poczekaj na mnie!- krzyknęłam za nim, odzyskując trzeźwość umysłu, po czym ruszyłam szybszym krokiem, starając się go dogonić. Zwolnił nieco, zrównując się ze mną.- Czemu..-zaczęłam zdyszana, lecz nie pozwolił mi dokończyć, gdyż przerwał moją wypowiedź.

-Po prostu miejmy to już z głowy.- powiedział beznamiętnym tonem, wsadzając ręce do kieszeni spodni. Obrzucił mnie znudzonym spojrzeniem, po czym przeniósł wzrok na przechodzącą blondynkę. Poczułam się, jakbym właśnie dostała w twarz. Nie dlatego, że oglądał się za kobietami, bo to nie zrobiło na mnie najmniejszego wrażenia. Nie chciał mnie tu.

Failure - |н.ѕ|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz