Rozdział 17

201 10 5
                                    

Otworzyłam powoli oczy, wydobywając z siebie dziwny jęk. Odgłosy dochodzące z dołu nie pozwalały mi dalej spać. Ciężko było je nawet określić. Obijające się garnki i przeraźliwe krzyki chłopców- nie potrafiłam stwierdzić co było bardziej irytujące. Gdybyś nie spędziła pół nocy z Harrym, już dawno byś wstała. - moja podświadomość dawała się we znaki. Co gorsza, nie mogę powiedzieć, że nie ma racji.

Przetarłam leniwie twarz dłońmi. Po chwili usłyszałam przeraźliwy pisk. Zdecydowanie nie brzmiał jak męski okrzyk. Bardziej jak zmutowana orka z człowiekiem. Za moment patelnia z głośnym hukiem obiła się o podłogę. Boże, co się tam dzieje?

Zabrałam szybko pierwsze lepsze dresy, które miałam pod ręką i przebrałam górę piżamy na szary t-shirt. Zarzuciłam jeszcze na siebie czarną bluzę, a następnie wyszłam z pokoju, kierując się w stronę dochodzących dźwięków. To co tam zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

-Mogę wiedzieć, co wy wyprawiacie? - spytałam rozglądając się po pomieszczeniu. Wszędzie rozwalone były garnki, na blacie rozbite jajka, a na podłodze rozlane mleko. Louis z Niallem stali odwróceni tyłem do mnie. Ich włosy były białe od mąki, oblepione w dziwnej mazi. Gdy mnie usłyszeli, obaj momentalnie zesztywnieli, jakbym była ostatnią osobą, której by się teraz spodziewali. Niall szturchnął Louisa w bok, na co wcale nie był mu dłużny. Odchrząknęłam cicho, gdy nie mieli zamiaru się odezwać, a tym bardziej odwrócić. Tomlinson powoli spojrzał na mnie przez ramię ze skruszoną miną, na co musiałam zacisnąć usta, by się nie roześmiać.

- Bo my ten.. - zagryzł wargę, zatrzymując wzrok na swoich dłoniach, gdy podrzucał w nich gąbkę do naczyń. - ..Niall był głodny. - dodał.

- Ja co? - Irlandczyk obrzucił go oburzonym spojrzeniem. Szatyn otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz trzask zamykanych drzwi nie pozwolił mu dokończyć.

- Jesteśmy! Myślę, że mamy wszystko. Kupiłem jeszcze jej ulubioną kawę, chyba wciąż ją.. - do kuchni wparował Zayn obładowany dwoma ogromnymi siatkami, a tuż za nim wkroczył Liam, który również taszczył sporą ilość zakupów. Gdy mnie zobaczył, zamilkł w pół słowa. Chociaż może to przez syf, którego nie dało się nie zauważyć.

Każdy przenosił po sobie wzrok, oczekując aż któryś w końcu się odezwie.

- Wiedziałem, że to był zły pomysł, by zostawić to wam obojgu. - odparł Liam będąc w szoku. W ogóle my się nie dziwię. To wcale nie wyglądało dobrze.

- Daj spokój. Nie jest aż tak źle. Spójrz tylko.. - Louis prychnął. Rozglądnął się uważnie. Na ścianie na przeciw widniała ogromna plama, bliżej niezidentyfikowana z jakiej przyczyny się tam pojawiła. Lub co gorsza - co to było. Chłopcy posłali mu znaczące spojrzenie. - .. no dobra, jest.- zgodził się.

- Louis wpadł na pomysł, żebyśmy zrobili ci śniadanie, skoro i tak wszyscy już nie spaliśmy. Jako, że to on to wymyślił uparł się, że będzie szefem kuchni, co zresztą widać.- zaczął tłumaczyć Liam, dając nacisk na ostatnie słowo, przez co Tommo wywrócił oczami.

- Jako, że ja znam cię najlepiej i wiedziałem co wybrać miałem jechać do sklepu po resztę produktów. Stwierdziliśmy, że i tak potrzebujemy większych zakupów, a sam wszystkiego nie załatwię, dlatego też wziąłem ze sobą Liama. Oni mieli się zająć resztą.- dokończył Zayn. Przeniosłam wzrok na Louisa, który naburmuszony opierał się o zlew z założonymi rękami.

- Szło nam na prawdę dobrze. - nie dawał za wygraną. Podeszłam do niego kręcąc głową na boki i złożyłam całus na jego policzku, a następnie uczyniłam to samo z resztą. Louisowi momentalnie powrócił entuzjazm, przez co zaczęłam chichotać. - Nie spodziewałem się, że wstaniesz tak wcześnie, skoro.. -

Failure - |н.ѕ|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz