Rozdział 10

206 18 1
                                    

Otworzyłam z hukiem drzwi do pokoju gościnnego, gdzie tak jak się spodziewałam zastanę Louisa, który zawzięcie grał na konsoli razem z Niallem. Widząc mnie uśmiechnął się szeroko, nie przerywając swoich działań.

-Co cię do nas sprowadza, słońce ty moje.- westchnął z rozbawieniem, lecz jego wzrok wciąż spoczywał na ekranie. Szturchnął ręką Horana, który wysunął się na prowadzenie, aby stracił równowagę. Blondyn oburzył się jego zachowaniem, lecz nie pozostał dłużny i zepchnął go na przeciwległy pas.

-Wyjaśnijmy coś.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby, ale najwidoczniej tego nie zauważył. Kiwnął jedynie głową, dając mi do zrozumienia, że mnie słucha.- Na osobności.- dodałam. Jęknął niezadowolony, gdy Niall wyminął go na końcu trasy, przekraczając linię mety. Irlandczyk wyrzucił ręce ku górze zadowolony. Tommo przewrócił na niego oczami, po czym wstał z miejsca, rzucając na stolik dwa banknoty, które jak podejrzewałam były przyczyną zakładu. Nie komentując tego, wyszłam razem z szatynem z pomieszczenia, kierując się do pokoju obok. Lou wszedł tuż za mną, zamykając za sobą drzwi, aby nikt nie mógł nas usłyszeć. Rzucił mi pytające spojrzenie, lecz widziałam po wyrazie jego twarzy, że domyśla się o co chodzi.

-Więc?- zaczął, krzyżując ręce na piersi. Oparł się zadowolony o drzwi, patrząc na mnie wyczekująco. Przymknęłam oczy na moment, zaciskając dłonie w pięści. Zrobiłam kilka głębokich wdechów, lecz gdy zobaczyłam jak jego kąciki ust uniesione są ku górze, zapomniałam całkowicie o spokoju, który starałam się zachować.

-Skończ z tym raz na zawsze.-powiedziałam nie owijając w bawełnę. Jedyne, czego chciałam, to aby dał sobie spokój z ciągłymi docinkami. Ale Louis nie dał za wygraną. Postanowił kontynuować obraną drogę, grając na zwłokę.

-Precyzyjniej słońce, precyzyjniej.-rzekł spokojnie. Wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem, lecz starał się pohamować ze wszystkich sił.

-Z tym wszystkim.- wyrzuciłam ręce ku górze zirytowana.- Między mną, a Harrym w kuchni do niczego nie doszło.-powiedziałam przełykając ciężko ślinę.

-Nie?- spytał zaciekawiony, unosząc brwi ku górze. Uśmiech wciąż nie opuszczał jego twarzy.

-Nie.- odparłam stanowczo.

-Więc tam nie, ale gdzie indziej.. kto wie?- parsknął śmiechem, kręcąc głową na boki.

-Powiedział Ci?-rzekłam zbita z tropu. Czułam jak ręce zaczynają mi drżeć, więc pozwoliłam, aby zwisały luźno wzdłuż tułowia.

-Oh, dużo rzeczy mi mówi. Ale czy teraz rozmawiamy o tym samym?.-pogładził się po zaroście- No nie wiem, rozmawiamy? spytał gestykulując ręką. Powoli zaczęłam panikować. Nie byłam na to przygotowana.

-Cokolwiek się dowiedziałeś od Harrego, nie wierz mu.-powiedziałam stanowczo. Wpatrywał się we mnie w skupieniu, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Odwróciłam się do niego bokiem, tak abym nie musiała patrzeć mu w oczy, po czym wzięłam głęboki wdech. Proszę, brzmij wiarygodnie, brzmij wiarygodnie.- Zresztą.. To tylko tak wygląda. Nic poza tym. - Lou parsknął śmiechem, czego oczywiście mogłam się spodziewać.

-Jesteś pewna?- zapytał zadziornie. Gdy na niego spojrzałam, wciąż stał w tym samym miejscu, unosząc brwi ku górze.

-T..tak- wyjąkałam. Nagle cała pewność siebie zniknęła, gdy skanował uważnie moją twarz. Musiałam skłamać. Sytuacja, która zdarzyła się poprzedniej nocy była tylko jednorazowym incydentem. Nigdy więcej to się nie powtórzy. Po co więc ma o tym wiedzieć? Wyprostowałam się znacznie, przybierając obronną postawę.- Tak.- powtórzyłam tym razem już zdecydowanie.-Nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle o to pytasz.-prychnęłam. Lou uśmiechnął się pod nosem.

Failure - |н.ѕ|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz