Rozdział 23

127 4 4
                                    

- Zamierzasz powiedzieć mi dokąd jedziemy? - decyduję się przełamać ciszę wypełniającą samochód Harry'ego.

To, że zgodziłam się spędzić z nim wieczór z całą pewnością nie było dobrym pomysłem i czuję, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Mimo to, siedzę tu i wpatruję się w uciekający moim oczom krajobraz za oknem. Część mnie chce wierzyć, że jestem tu tylko dlatego, bo chciałam w końcu wyświadczyć mu obiecaną przysługę, lecz wiem, że nie to nie do końca prawda. Czuję się podekscytowana mogąc spędzić z nim czas sam na sam, choć ciężko mi to przed sobą przyznać.

- Zobaczysz. - mówi, układając usta w tajemniczym uśmiechu. Mam ochotę przewrócić oczami, jednak postanawiam dać mu szansę. Może choć raz postara się nie zgrywać takiego dupka.

Sięgam ręką, by włączyć radio, lecz Harry w tym samym momencie robi to samo. Moje palce muskają skórę na jego dłoni, a przez moje ciało przechodzi dreszcz. Nie wiem czy Harry też poczuł to samo, ale momentalnie odsuwam rękę i odwracam się znowu w stronę okna. Kładę podbródek na otwartej dłoni, podpierając się łokciu. Czuję na sobie wzrok Harry'ego jednak nie odwracam się. W duchu modlę się byśmy jak najszybciej dojechali tam, dokąd zaplanował.

- Wygląda na to, że się zakochujemy..

Zamieram. Na moment nie wiem jak się łapie powietrze. Moja klatka piersiowa zdaje się dźwigać tony kilogramów, by móc złapać oddech. Przekręcam głowę w jego stronę, próbując zwalczyć wypieki na policzkach. Kiedy patrzę na jego twarz z zdezorientowaniem i zażenowaniem jednocześnie, zaczynam rozumieć.

- ..jestem zimny niczym podmuch wiatru,

więc weź mnie w swoje ramiona..

Śpiewa kolejne wersy piosenki Eda, a ja z trudem przełykam ślinę. Udaje, że skupia się na drodze, ale kątem oka zerka na mnie. Mam wrażenie, że dobrze wiedział jak to odbiorę. Jestem zła, że faktycznie pomyślałam, że może mień na myśli relacje między nami. Przecież jesteśmy tylko parą znajomych, może nawet przyjaciół.

- Pomyślałem, że dżentelmeni pewnie tak robią. - mówi ściszając ostatnie słowa piosenki. Marszczę brwi.

- Nie bardzo rozumiem o czym mówisz. - przyznaję zgodnie z prawdą. Delikatnie się uśmiecha.

- Kiedy graliśmy w 20 pytań powiedziałaś mi, że nie potrafię być dżentelmenem. Udowadniam ci, że się mylisz.

Sięgam pamięcią wstecz i przypominam sobie ten dzień. Kąciki moich ust niekontrolowanie unoszą się do góry. Próbuję to ukryć, bawiąc się małym bukiecikiem stokrotek, które mi podarował. Prowadzi samochód, więc jedynie zerka na moją reakcje, lecz wyraz jego twarzy zdradza, że jest zadowolony z mojej reakcji.

Podświadomość podsuwa mi myśl, że zaprosił mnie jedynie dlatego, by kolejny raz udowodnić mi swoje racje. Oczywiście, że taki jest jego plan. Będzie zgrywał miłego żeby pokazać, że się myliłam. Ale nie, nie pozwolę mu na to. Będę udawać, że nie zauważam tego, jaki stara się być uprzejmy.

Przetestuję więc jego cierpliwość.

- Jak długo jeszcze będziemy jechać? - opieram głowę o zagłówek i wpatruję się w przednią szybę obserwując drogę.

- Jesteś taka niecierpliwa, mówiłem.. - nie daję mu jednak dokończyć.

- Strasznie mi gorąco. - wzdycham. Kiedy na mnie spogląda czekam aż powie coś w stylu, że to dlatego, że tak na mnie działa, ale jego wzrok przez przypadek ląduje na moim dekolcie i widzę jak odbiera mu mowę. Lustruje moje ciało z lekko rozchylonymi ustami lecz kiedy dociera do niego co robi, szybko odwraca się z powrotem i układa usta w wąską linię.

Failure - |н.ѕ|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz