Rozdział 8

211 15 1
                                    

Udałam się z Laslie do drzwi wyjściowych, gdyż stwierdziła, że będzie się już zbierać. Przeszłyśmy przez salon, w którym siedzieli wszyscy oprócz Zayna. Widocznie wciąż mu nie przeszło. Liam i Niall popatrzyli na nas przelotnie, po czym przenieśli swój wzrok z powrotem na telewizor. Louis puścił nam oczko rzucając zalotne spojrzenie. Pokręciłam głową na boki widząc jak próbował nas kokietować. Harry natomiast wpatrywał się w ekran telefonu marszcząc czoło w skupieniu. Wydawał się być pochłonięty swoimi myślami. Pewnie nawet nas nie zauważył.

-Oh, zapomniałabym.- przyjaciółka wyrwała mnie z zamysłu- Kiedy się widzimy?- spytała wciągając na stopy swoje buty. Uniosłam brwi ku górze, nie wiedząc o co jej chodzi.

-Wiesz.. nie wyganiam Cię przecież nigdzie. - powiedziałam wzruszając ramionami, spoglądając na nią.- Pamiętasz chyba, że zawsze jesteś tu mile widziana?-dodałam.

-O czym ty mówisz?- spytała rozbawiona.- Oczywiście, że pamiętam. Chodziło mi o imprezę. Miałyśmy iść do klubu, chyba nie zapomniałaś?

O nie., Całkowicie wyleciało mi z głowy. Przetarłam oczy dłonią, zastanawiając się co mam teraz zrobić. Widząc jej rozczarowanie, domyśliłam się jak się na to nakręciła. Ja oczywiście jak zwykle wszystko psuję.

-Nie możemy tego przełożyć?- spytałam błagalnym tonem, modląc się, aby tym razem odpuściła- Na prawdę nie mam dziś ochoty tam iść.

-Cholera, Hailey.-jęknęła zrezygnowana- Nigdzie ostatnio nie wychodzisz. Stajesz się więźniem w własnym domu.

Chciałam zaprotestować, jednak nie mogłam. Miała stuprocentową rację.. Jeszcze miesiąc temu imprezowałybyśmy do białego rana. A teraz? Nasze wyjścia ograniczały się do minimum. Z mojego powodu. Miała prawo być na mnie zła.

-David też tam będzie.-dodała zerkając na mnie niby obojętnie. Zbyt dobrze ją znam. Próbuje łapać się każdej deski ratunki. Cała ona.

-Kim jest David?- usłyszałam donośny głos Louisa z salonu. Odwrócił się w naszym kierunku pozostając wciąż na sofie. Uśmiechał się szeroko z błyskiem zaciekawienia w oczach. Podsłuchiwał. On jak i zarówno cała reszta.

-Nikim, o kim powinniście wiedzieć.- odgryzłam się.

-Oh, oczywiście.- zakpiła, śmiejąc się do chłopców. Ich najwidoczniej także bawiła zaistniała sytuacja. Postanowiłam mimo wszystko zignorować zaczepkę udając, że nie zrobiło to na mnie najmniejszego wrażenia. Harry jako jedyny wciąż nie zwracał uwagi otaczający świat. Usilnie sprawdzał coś, nie odrywając wzroku od ekranu. Mogłam dostrzec, jak napina mocno swoją szczękę w zdenerwowaniu. Oddychał niespokojnie zaciskając palce na sprzęcie. Pewnie wciąż myślał o kłótni z Zaynem.

Przeniosłam wzrok na stojącą przede mną blondynkę, która wciąż czekała na moją ostateczną decyzję. Pokiwałam głową na boki dając do zrozumienia, że nie ma opcji, abym zmieniła zdanie.

-Ostatni raz- rzekła wskazując na mnie palcem. Uśmiechnęłam się szeroko, wiedząc, że i tak ostatecznie na tym się nie skończy.- Boże, czy nie uważasz, że jestem zbyt dobra?-westchnęła unosząc złożone ręce w górę.- Chyba powinnam przystopować-dodała rozważając. Parsknęłam śmiechem, czym zwróciłam jej uwagę. Po chwili pożegnała się z wszystkimi, po czym wyszła na zewnątrz, zostawiając mnie samą w towarzystwie pięciu mężczyzn. Właściwie to czterech, którzy obecnie siedzieli w pomieszczeniu obok. Ruszyłam wolnym krokiem do salonu, wpatrując się w ekran telewizora. Oglądali jakąś telenowelę, która podejrzewam nie interesowała żadnego z nich. Louis odwrócił się przodem do mnie, przybierając zadziorny uśmiech. Jego wyraz twarzy jasno wskazywał, że właśnie szykuje się do ataku.

Failure - |н.ѕ|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz