31.05.1997
Idąc korytarzem Hogwartu odczuwała dziwne uczucie, które napełniało ją całą i wywołało nadzwyczajny spokój i smutek jednocześnie. Była biedna, miała skromny, zniszczony mundurek, za dużą białą koszule oraz spódnice. Mimo iż jej twarz piękna z ostrymi liniami, długimi rzęsami i wielkimi niczym u lalki ciemno brązowymi oczyma. Była szczupła i wysoka. Z odznaką prefekta na piersi i sztywną posturą ciała. Odrzuciła grube, czarne loki odsłaniając herb slytherinu. Nigdy się nie uśmiechała, ani nie śmiała, sama jedyna siedziała w kątach z książkami, nocami niczym duch włóczyła się po korytarzach i nawiedzała łaźnie, bądź dwory, w ciemną noc pod gwiazdami jej oczy mieniły się jak diamenty, chuda postura przez cień była znikoma.
Zapukała do drzwi profesora. Otworzył jej starszy mężczyzna, był niski oraz miał duży brzuch. Ubrany w koszulę z jedwabiu oraz zieloną kamizelkę z widocznymi srebrnymi guzikami. Uśmiechnął się ciepło na jej widok.
- Ach, panna Wilde. Spóźniła się, pani. – głos miał miękki, stary, lecz nie szorstki.
Przepuści ją w drzwiach. Weszła do przestronnego gabinetu, gdzie palił się kominek, na środku stał stół wraz z ośmioma krzesłami obitymi w zieloną imitacje skóry. Dwa krzesła były wolne. Biurko miał zrobione z drewna, a na nim liczne szpargały oraz stos papierów. Naprzeciw kominka stała sofa oraz dwa fotele. Okna miał zasłonięte grubymi zasłonami, tak aby żaden blask się przez nie nie przebił.
Horacy zasiadł u szczytu stołu, a Michelle stanęła przed stołem u jego prawej prawicy. Doleciał do niej zapach mocniej wody kolońskiej z drogich, ekstrawaganckich sklepów oraz zapach drewna. Panował zaduch i gorąc przez ogień z kominka. Michelle ściągnęła z siebie wierzch szaty pozostając w białej, wyprasowanej koszuli oraz czarnej, plisowanej spódnicy. Ubranie zawiesiła na krzesło.
- Proszę mi wybaczyć, dopiero co wyszłam z biblioteki – rozłożyła ręce w geście kapitulacji.
- Ależ naturalnie, jak idą przygotowania Owutemów?
- Jestem zadowolona – zasiadła na krzesło mówiąc swoim czystym, dialektalnym głosem, wszystkie głowy wpatrywały się w nią z podziwem i uwielbieniem. - Jeszcze tylko eliksiry oraz historia magii i już mogę zdawać.
- Och, nasza Michelle przecież wszyscy stąd wiemy, że każdy egzamin zdasz na wybitny.
Dziewczyna tylko się lekko uśmiechnęła. Była jedną kobietą w pomieszczeniu. Siedziała na przeciwko Harry'ego Potter'a, którego wzrok kierował się na jej klatkę piersiową. Górne guziki miała rozpięte ukazując lekki zarys kształtnych piersi, a niektóre pasma włosów wpadały w głąb dekoltu, najwyraźniej drażniąc osobnika.
- Widzę cię za kilkanaście lat jako panią minister – powiedział dydaktycznie Horacy. - Masz talent do wszystkiego...
- Tylko nazwiska mi brak – parsknęła przerywając mu.
Chłopacy zachichotali. Ich twarze były pokryte czerwienią i uśmiechami wpatrujący się w Michelle Wilde pożądanym wzorkiem. Mimo iż połowa z nich miała statusy i majątki, a reszta słynne nazwisko, to żaden z nich nie był inteligentny, bądź chociażby czarujący.
- Każdy mężczyzna chciałby pracować z taką kobietą, jak ty – upił łyk wina z kieliszka.
- Z moim umysłem, czy ciałem, profesorze?
- I z jednym i z drugim – odparł kuriozalnie.
- Wolałbym z tym drugim – powiedział Zabini, chłopacy ryknęli wesoło na jego słowa.
CZYTASZ
MICHELLE • Weasley
FanfictionMichelle rozpalona nowymi ideami świata przyjmuje mroczny znak za cenę ludzkiego życia. Krwiożercza Wilde mknie do hierarchii tronu czarnego pana jako jego prawa ręka. Wychowana w sierocińcu próbuje dostosować się do arystokratycznego życia, balów o...