Rozdział VIII

40 15 2
                                    


06.04.1978
dziewiętnaście lat wcześniej...

ZŁOCZYŃCY


Mężczyzna w średnim wieku przemierzał niezwykle długi korytarz wolnym korkiem. Skórzane, eleganckie obuwie odbijało się dźwięcznie od wypolerowanej podłogi. Jego korki stworzyły rytm, który stał się pewną rodzaju melodią. Zatrzymał się wreszcie przed drzwiami, a światło księżyca padło na jego twarz. Tom Riddle nie był już młody, ani nawet przystojny. Rysy jego twarzy stały się wypalone, dziwnie zniekształcone, być może nawet woskowate. Białka oczu odznaczały się w bladym świetle nocy, ponieważ były obficie przekrwione. Miał na sobie zwykłą czarną, obcisłą koszulę oraz eleganckie spodnie z materiału. W dłoni trzymał kwiaty. Czerwone, soczyste róże. Oparł ciepłe czoło o chłodne drzwi. Wziął głęboki oddech i pociągnął za złotą klamkę. 

Sypialnia była skąpana w półmroku. Tom zamknął za sobą drzwi. Wszedł w głąb pomieszczenia zatrzymując się przed wielkim łóżkiem. Jego ciało zesztywniało, kiedy oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Szalejąca burza na zewnątrz oczyściła umysł Lorda Voldemorta. Pioruny uderzały o ziemię tworząc na ułamek sekundy światłość w pomieszczeniu. 

- Bello - odezwał się cicho, a spojrzenie ciemnych oczu spotkało się z jego. 

Ogarnął go dziwny spokój. Szalejąca wichura ściągnęła z jego pleców pancerz. 

Przed Bellatriks stał w czystej odsłonie Tom Riddle. 

Dniami i nocami huczała w jego głowie jak wystrzelona armata, była głośna jak wodospad. Chciał od niej umknąć, pracował dłużej, ale nie potrafił się skupić, myśli wędrowały swoimi ścieżkami. Myślał o ich złączonych dłoniach, o jej cieple ciała, o swoich wargach na jej szyi, o uśmiechach tak pięknych, aż mógłby pozwolić jej żyć wiecznie, aby oglądać je do końca życia. 

Tom nie potrafił kochać, ani czuć. Wiedział, że jest to jego największa zaleta. Jednak przy niej wydawało się to wadą. Tylko do niej potrafił się z czymś zwrócić, jej mógł tylko zaufać, obarczał ją swoim problem, a Bella rozwiązywała go na każdy sposób. 

Myślał tylko o niej. Jednak, jego serce nie poruszyło się. Było dalej zimne, jak kamień. 

- Bello - powtórzył nieco głośniej, a kwiaty wypadły z jego dłoni na podłogę. 

Włosy miała rozpuszczone, opadły na białą pościel. Spod wachlarzu rzęs obserwowała jego ruchy. Była naga, owinięta cieniutkim materiałem, spod którego przy migoczącym świetle widać było jej krągłości. Tom ściągnął buty i ostrożnie doczołgał się do niej. Trzęsącymi się rękoma objął jej delikatne ciało. 

- Tom - powiedziała nie mogąc dobyć żadnych słów. 

- Chciałbym dać tobie najpiękniejszy prezent na urodziny na jaki może mnie stać - rzekł nieco zesztywniały.

Jej oczy błyszczały. 

- Chciałbym, abyś urodziła mi syna - odparł po dłuższej ciszy. - Abyśmy w nocy podczas twoich dwudziestych siódmych urodzin złączyli się w jedno. 

- Wiesz, Tom, że zrobiłabym wszystko dla ciebie. 

- Nie. Nie chcę, abyś zrobiła to, ponieważ powiedziałem, że chciałbym go. Do ciebie także należy decyzja. 

- Tak. Chciałabym, aby nasza miłość zaowocowała. 

Lord nic nie mówi tylko muska jej usta swoimi. Wargi ma miękkie, kiedy przyciska ją do siebie mocniej. Bella otworzyła usta i całuje go. Cały świat wiruje. Jej miękkie dłonie dotykają jego spiętych ramion, szorstkiej skóry na twarzy i przyciska go mocno do siebie, jakby miała za chwilę stracić go na zawsze. Łzy płynął z jej oczy, kiedy serce wyrywa się z piersi czując ciepło jego palców na swoich plecach. Riddle odsuwa się od niej, ciemnymi oczami wpatruję się w jej zapłakaną twarz i milczy.

- Dlaczego płaczesz? - pyta wreszcie. 

- Chciałabym, aby to nie był sen, Tom. - mówi pomiędzy spływającymi łzami - Kocham cię i nigdy nie ukrywałam tego przed tobą. To nigdy nie było tajemnicą. Jednak chciałabym, abyś także mnie kochał. Aby dwoje złoczyńców złączyło się w jedno serce...

Ujmuje jej dłoń i delikatnie ściska. 

- Nie potrafię kochać. 

Bella cała drżała na ciele. Wydawało się jej, że ma gorączkę. Jakby miała za chwilę zemdleć w jego ramionach.

- Wiesz o tym - dodał. 

- Wiem - potwierdziła i przysunęła się jeszcze bliżej. 

Spadała przy nim w przepaść. Gdy jego delikatne pocałunki zmieniały się w ból. Bella nie mogła opanować swoich łez. 

- Chciałabym przestać czuć do ciebie tego, co czuję - powiedziała, a jej głos brzmiał jak rozgrzany węgiel. Tom przestaje ją całować i schodzi z jej ciała. Dyszy ciężko. 

- Pragnę cię. Nie wiem, jak mogę wytłumaczyć tobie co mną kieruję do ciebie. Wiem, że ciebie potrzebuje i pragnę. Chcę ciebie całej. Chcę poznać twoją duszę. Zbadać twoje ciało... - słowa stają się zaledwie oddechem. 

Jego palec dotyka jej dolnej wargi. Żar jej ciała. Zapach wanilii i coś równie słodkiego, czego nie mógł określić. Jego dłonie schodzą niżej na jej talię. Ściąga z niej prześcieradło. 

Żadnych słów. 

Tyle jego usta na jej ciele. 

Rozgrzane i nalegające, jakby Bella miała za chwile zniknąć z tego łóżka. Jakby jego nieśmiertelność była nicością i za chwilę miał umrzeć. Rozbiera się także do naga. Kobieta kładzie rękę na rozgrzanym karku, przywiera do niego. Czuje ból wypełniający jej całe ciało. Zsuwa ręce niżej, na jego klatkę piersiową. W dół ciała. Mogłaby przysiąc, że nigdy niczego takiego nie odczuła. Jakby za chwilę wszystko wokół miałoby eksplodować. Pokój stanął w płomieniach prócz nich. Bella nie mogła zbyt wiele zapamiętać z tej nocy prócz oczu, które płonął, jego nagiej skóry, jędrnego ciała, które pod wpływem lat nadal było idealne... 

Chwyta za jej biodra i przyciąga jeszcze bliżej do siebie. Riddle zwisa nad nią. W umyśle Belli panuje dziwna pustka. Rozpada się nagle, kiedy ból zostaje zastąpiony przyjemnością. Jej kończyny są napełnione lawą. Każdy fragment ciała po kolei przylega do niego. 

- Niszczysz mnie - mówią jej wargi. 

Minęła chwila, nim Tom z niej zszedł, zanim przypomniała sobie, że dla niego zrobi wszystko. 

I jak do tej pory, tak było... 

MICHELLE • WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz