POTWORY
Pomieszczenie było chłodne i puste. Promienie porannego słońca przebijały się przez szkła okien w gabinecie. Rozjaśniały one twarz Michelle, która siedziała przed biurkiem z papierosem w buzi. Próbowała opanować łzy oraz drżenie ciała. Była blada, oczy ją paliły, czuła słabość we wszystkich mięśniach. Z wysiłkiem, prawie nieświadomie, ale pod naciskiem jakieś wewnętrznej potrzeby wpatrywała się we wszystkie przedmioty, które spotkał jej wzrok. Jakby miała rozerwać myśli, ale nie bardzo jej się to udawało. Wpadała w zadumę, zerkała na dłonie i znowu unosiła wzrok, a wtedy jej myśli rozpływały się i już nie pamiętała o swoich czynach ani słowach. Była bardzo cierpliwa, a to wszystko przynosiło jej dużo cierpienia i wątpliwości.
Końcówkę niedopalonego papierosa zgasiła o blat biurka. Zapach taniego tytoniu zalęgł w jej nozdrzach. Nie była zbytnio pewna, o co zamierza się zapytać, ani co zrobić z tym jeżeli to wszystko okaże się prawdą. Ucieknie? Gdzie? Czarny Pan wszędzie ją dopadnie. Gonitwa myśli rozbiegła się i zniknęła od razu, gdy w jej ustach wylądował następny papieros. Udręczona wcisnęła się w fotel i nasłuchiwała, czy nikt nie idzie. Słysząc zbliżające się korki na korytarzu, zerwała się z miejsca panicznie bojąc się tej chwili. Pomyślała o ucieczce, lecz zbyt późno ten pomysł wpadł jej do głowy. Drzwi zostały już uchylone, a dwie osoby zostawiły na posadzce swój cień. Dym uniósł się nad jej osobą, a odwaga wyparowała z jej umysłu. W niezwykłej panice wpatrywała się rozpaczliwie w blat biurka ubrudzony spalonym tytoniem, a może nawet z małą kropeczką, która tak naprawdę była wypaloną dziurą.
- Dzień dobry - rozległ się niespodziewanie jej głos, a nogi same poderwały ją, aby stanęła.
Tom wraz z Bellatriks wpatrzyli się w nią z dziwnym zdziwieni.
- Nie wzywałem cię dzisiaj, Michelle - odparł po chwili.
- Wiem, ale przyszłam tutaj w innej sprawie - jej głos robił się coraz mocniejszy, serce o mały włos nie skurczyło się widząc te szalone pary oczu.
- Więc co cię tu sprowadza? - zapytał się spokojnie.
- Wiele rzeczy mnie tu sprowadziło. Przecież dobrze o tym wiecie.
"Strach ma wielkie oczy".
Michelle zawsze sądziła, że strach nie ma oczu, jest tylko mglistą metaforą używaną przez innych. Teraz mogła rzec, że przez całe życie się myliła. Strach ma oczy w kolorze czerwieni i brązu.
- Wytłumacz nam, bo wydaje mi się, że zbytnio nie wiemy, jaki jest twój zamiar - zasyczał niebezpiecznie stojąc w dalekiej odległości od niej.
- Nigdy nie zacznę żyć, jeżeli będę czekać. A przecież życie nie polega na czekaniu. Nie ma teraźniejszości. Jest tylko przeszłość i przyszłość. Dzisiaj przyszłam poznać swoją przeszłość.
- A my mamy tobie w tym pomóc? - uniosła głos kobieta.
- Tak. - przyznała. - Nie będę dłużej czekać, ani nikogo prosić o to. Jeżeli nie stanie się to teraz, w tym momencie, pójdę i już nigdy nie wrócę. Dostałam światło od Boga i chwyciłam za nie. On chce, abyście powiedzieli mi prawdę.
- Nie ma żadnej prawdy! - ryknął, a blade słońce rozlało się na jego białej twarzy.
- Tom. Myślę, że to już czas, aby jej powiedzieć. - Bella zrobiła krok w jej stronę. Stanęła przed kominkiem, a ciepło ognia ogrzało ją do czerwoności. Michelle opadła na fotel wykończona z sił, mogliby ją teraz zabić, a ona nawet nie broniłaby się wycieńczona z emocji.
CZYTASZ
MICHELLE • Weasley
Hayran KurguMichelle rozpalona nowymi ideami świata przyjmuje mroczny znak za cenę ludzkiego życia. Krwiożercza Wilde mknie do hierarchii tronu czarnego pana jako jego prawa ręka. Wychowana w sierocińcu próbuje dostosować się do arystokratycznego życia, balów o...