Rozdział III

104 20 2
                                    


Michelle obserwowała Dracon'a, kiedy tylko mogła. Robiła to za dnia oraz nocą, wtedy kiedy ten się wymykał. Widziała szafkę zniknięć, słyszała rozmowy, które nikt nie miała prawa ich słyszeć. Była jego cieniem, jego zjawą, którą nie widział, o której nie słyszał i sam nawet nie wiedział, że to ona wybawi jego zszarganą i potarganą w chaosie duszę. 

Jednak nie tylko to robiła. Pod czujnym okiem obserwowała Harry'ego. Podsłuchiwała. 

Na głowie miała także ostatnie egzaminy, które były dla niej najłatwiejszym zadaniem ze wszystkich. 

Pewnej nocy, kiedy szła korytarzem Hogwartu drogę zagrodził jej blondwłosy chłopak. Twarz miał mizerną i bladą, warga jemu drżała i szepnął bezgłośnie do niej, mimo iż widziała niewiele w ciemności. Zszedł na dół, a ona podążyła za nim. Zeszli do łazienki jęczącej Marty. Paliła się tam pochodnia. Ciepłe światło oświetliło ich postury. 

- Michelle, tak? - zapytał się słabo, na ciele cały się trząsł. W oczach miał łzy. 

- Tak. 

- Pan mi powiedział, że mamy to wykonać razem, bo sam nie dam rady - szeptał, musiała się przysunąć bliżej, aby słyszeć jego nikły głos - Stanie się to pod koniec czerwca. Nikt nie wie, że to masz być teraz ty. Zawiodłem. 

Opuścił głowę, a z jego oczu pociekły łzy. 

- Jestem słaby. 

- Nie jest to twoją winą, że musisz płacić za błędy innych. Nie musisz tego robić, wykonam to za ciebie. 

Podniósł głowę. 

- Nie chcę, aby moja rodzina cierpiała. 

- I tak już dużo zrobiłeś. 

- Ale to za mało - pokręcił głową. - Dlaczego ty? Nikt inny? 

- Nie wiem, mogłeś się jego zapytać. 

- Zapytałem. Powiedział, że widzi w ciebie kogoś większego. Kogoś z kogo zrobi piękno czarnej magii. Musisz tylko zacząć... zacząć od tego co ja musiałem zrobić. Jak ma tobie podziękować, że mnie uratowałaś? 

- Jeszcze ciebie nie uratowałam, Draco. Ale to zrobię. Obiecuję. 


. . . 


Wyszła z ostatniego egzaminu. Była wolna pod względem nauki. Szczęśliwa pod względem tego, że wie jak dobrze jej poszło. 

Czarnego Pana nie widziała już ani razu, nie powiedziała także Richardowi, co ją spotka w ostatnim czasie. Pozostało jej tylko czekać na sygnał od Draco. 

Minęły dwa dni. Tej nocy paliła papierosa, spokojna jak zawsze. Odprężona leżała na łóżku w białej koszuli, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Malfoy stanął przed nią. 

- Już czas. 

Szli ramię w ramię na wieżę astronomiczną. Draco wszedł pierwszy i rozbroił dyrektora. Wilde schowała się w cieniu widząc tylko plecy chłopaka. Nie widziała Albusa, ale słyszała jego głos, jakby mówił do niej, przenikał ją. 

- Ty nie jesteś mordercą - mówił do niego. 

W dole słychać było odgłosy walki oraz krzyki. Nagle rozległ się donośny tupot stóp. Kobieta schowała się głębiej wnęki. Malfoy został zepchnięty na bok przez cztery osoby ubrane w czarne stroje. 

MICHELLE • WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz