Syn

235 12 11
                                    

Lea.

Wróciłam do domu, poszłam do jadalni gdzie byli na moje szczęście (albo raczej nieszczęście) wszyscy, usiadłam przy stole. Żeby mieć to za sobą, odrząkhnęłam i odezwałam się:

~Dzisiaj zagadał do mnie Noah

Spojrzałam na rodziców, spojrzeli na mnie nie rozumiejąc kto to Noah żeby się już tak nie patrzyli powiedziałam:

~Noah to syn Jason'a

Zobaczyłam jak trójca święta, Hailie i moi rodzice spinają mięśnie, wyprostowałam się i przyciągnęłam nogi do siebie przez co teraz siedziałam po turecku.

~Czego chciał? - spytał ojciec.

~Nie on, on nic nie chciał ode mnie tylko od was - pokręciłam głową - w sumie to nie Noah chce od was tylko jego rodzice - wzruszyłam ramionami, napiłam się wody

~A mówił czego chcieli? - zapytała tym razem mama, westchnęłam - Lea, czy to coś złego? - zastanowiłam się

~Tylko nie krzycz tato, dobra? - poprosiłam, zawsze gdy jest zły krzyczy ale nie na mnie ani na moje rodzeństwo ani mamę tylko po prostu tak o. - Chcą się dołączyć do organizacji - powiedziałam szybko ale wyraźnie.

~Że co? Oni chcą się dołączyć do organizacji? Po co im to? - wzruszyłam ramionami

~Nie mam pojęcia.

[Tydzień później]

Pora obiadowa, lubię tą porę bo
-To jest najdłuższa przerwa i więcej czasu na czytanie albo spacerowanie po szkole, ale dzisiaj chciałabym aby lekcje się skończyły jak najszybciej dlatego że czułam się okropnie, bolała mnie głowa, mięśnie a o kościach już nawet nie wspomnę. Nie chciałam mówić tego rodzicom aby się nie martwili ale ja dłużne nie wytrzymie, trzymam już ten ból od rana.
~Kathri, ja nie wytrzymam dzwonię do rodziców żeby mnie odebrali - powiedziałam zachrypniętym i zmęczonym głosem,
~Dlaczego? Co się dzieje? - złapała mnie za rękę
~Od rana mi łeb pęka, mięśnie bolą jak diabli  a kości, matko Boska - pokręciłam głową
~Dobrze, dzwoń, wyjaśnię twojemu bratu, okej? - przytaknęłam, wzięłam torbę i wyszłam z stołówki, wyszłam na dziedziniec. Wyjęłam telefon i wybrałam numer do mamy, odebrała odrazu
~Lea, co się dzieje? - spytała, tak było zawsze gdy do niej dzwoniłam w szkole to wiedziała że coś się dzieje
~Możesz po mnie przyjechać? Proszę - powiedziałam łamanym głosem
~Już wsiadam do auta, zaraz będę wytrzymaj, dobrze?
~Uhm - rozłączyła się, schowałam telefon, zaczęło zbierać mi się na wymioty pobiegłam do toalety, pochyliłam się nad sedesem i zaczęło się. Zaczęłam kaszleć, wytarłam usta papierem toaletowym, wyszłam z łazienki i poszłam na dziedziniec czekać na mamę, ale okazało się że nie musiałam bo właśnie miała się spinać na schody, przytuliłam ją odrazu, schowałam twarz w jej klatce piersiowej, objęła mnie ramieniem
~Chodź do auta skarbie - przytaknęła, ruszyłyśmy do samochodu. Usiadłam i zapiełam pasy, oparłam głowę o szybę, mama siadła za kierownicą i odjechałyśmy. Oczy same zaczęły mi opadać, już wykończona bólem fizycznym zasnęłam.

[Miesiąc później]

Rodzina Smith została zaakceptowana przez organizację, przez co rodzice Noah zostali wspólnikami moich rodziców. Jason przeprosił moją mamę i ciocię za to co zrobił, obecnie siedziałam w bibliotece szkolnej i czytałam książkę, co prawda dalej czasami bolała mnie głowa ale już mniej. Poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy
~Zgadnij kto - powiedział, no tak zapomniałam wspomnieć, odkąd rodzice moi i Noah zostali wspólnikami zostaliśmy kolegami, ale dalej się kłócimy praktycznie bez przerwy ale to taki mały szczegół
~Noah, odkryj mi oczy, ja czytam! - powiedziałam śmiejąc się, wykonał moją prośbę, przysunął sobie krzesło obok mnie i usiadł na nim
~Co czytasz - zapytał, gdy miałam już odpowiedzieć, wziął mi książkę zamknął ją aby przeczytać opis
~Hej! Nie włożyłam zakładki! - uderzyłam się w uda
~Spokojnie pamiętam stronę, - przerwał na chwilę - "Fake smile"? Czemu takie coś czytasz? - spytał, podał mi książkę
~Nie wiem, lubię po prostu czytać takie książki - wzruszyłam ramionami - To która strona?
~111 - odpowiedział, zrobiłam "Uhm" i wzięłam zakładkę, znalazłam stronę, włożyłam tam zakładkę i zamknęłam książkę.
~Jak się czujesz? Nie masz już tych bólów? - pokręciłam głową
~To dobrze, takie pytanie, co mówią twoi rodzice na temat moich?
~W sumie to nic, a przynajmniej przy mnie, a co?
~Aha, okej, nic tak pytam - wzruszył ramionami, westchnęłam cicho spojrzałam na niego
~Hej, co się stało? - położył rękę na moim ramieniu, zaczęłam kręcić głową
~Nic - powiedziałam pewnym siebie głosem
~Napewno? - przytaknęłam
~Na sto procent?
~Tysiąc procent - powiedziałam, uśmiechnął się
~Pójdę już, pa Lea - powiedział i wstał
~Pa. - gdy otwarłam drzwi do rezydencji było słychać w niej krzyki, odrazu rozpoznałam te głosu. To krzyki mamy i taty, kłócili się, pierwszy raz w życiu widzę żeby się tak kłócili, skryłam się aby podsłuchać rodzice zeszli na dół, mama była wściekła jak nigdy a tata nie mniej
~Powaliło cię do cholery!? Chciałeś zabić naszą córkę!? - krzyknęła mama, o co chodzi? Że co? Ojciec chciał zabić mnie,Patricię czy Marie!?
~Słuchaj Harper, nienawidzę ciebie i naszych dzieci, zmarnowałem sobie życie przez ciebie! Nie chciałem być mężem zwłaszcza twoim! Ojcem też nie chciałem być!
~To po cholerę uprawiajeś ze mną seks!? Trza było chociaż prezerwatywy zakładać a nie robisz mi teraz o to pretensje! A jak mnie tak bardzo nienawidzisz to złóż papiery o rozwód! A do dzieci się nawet nie zbliżaj !- krzyknęła,
~I dobrze! Nie chcę ich znać! - łzy pojawiły mi się w oczach nie wytrzymałam i wyszłam z ukrycia, okazało się że reszta mojego rodzeństwa też to słyszałaś ale ja, jako najstarsza się odezwałam:
~To prawda? - człowiek którego kochałam i mogłam nazywać ojcem odwrócił się w naszą stronę, zobaczyłam w jego oczach łzy a mama zakryła usta rękami
~Lea.. - "ojciec" chciał mnie przytulić ale ja się odsunęłam, teraz czułam do niego wstręt, obrzydzenie i wszytko inne
~Nie dotykaj mnie - powiedziałam wściekła jak nigdy dotąd, - Ty nienawidzisz mnie - wskazałam na siebie - a ja nienawidzę ciebie, mam nadzieję że zgnijesz w piekle! - krzyknęłam, chciałam się na niego rzucić ale powstrzymał mnie Mark, złapał mnie za ramiona i zaczął uspokajać:
~Lea uspokój się, nie ma sensu marnować czasu na niego - przytulił mnie.
~Wynoś się - powiedziała mama do "ojca"
~Już! - podniosła ton, wyszedł trzaskając drzwiami. Nie wytrzymałam i się rozpłakałam, plamiłam koszule Marka ale on się tym nie przejmował. Czułam jak on sam płacze, mimo tego że był młodszy to był dla mnie jak starszy brat i w sumie się tak zachowywał..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trochę się porobiło...
Kto się tego spodziewał?
~Miłego dzionka<3

Rodzina Monet: Nowe pokolenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz