7.Zbyt mi zależy na tobie...

836 31 8
                                    

M-moi RODZICE?! NIE, nie nie nie! Mój sen się spełni. 

Szliśmy całą grupą jednak jak zobaczyłam ich to zatrzymałam się. Wika spytała się co się stało i w tym momencie podeszła do mnie moja okropna rodzina.

Mf: O gówniara nie trafiła do domu od paru dni! Dom czeka na sprzątanie. Idziemy, chodź. No chodź GÓWNIARO!

W:Ekhem przepraszam ale ona się nigdzie nie wybiera.

Mf: Słucham, a co ty adwokat. TO MOJA CÓRKA I TAKA LAFIRYNDA I TAPECIARA JAK TY NIE BĘDZIE MI NIC MÓWIĆ.

W;JA PRZYNAJMIEJ NIE TRAKTOWAŁAM TAK SWOICH DZIECI!

Mf: A CO TY MOŻESZ WIEDZEĆ O RODZICIELSTKIE.

W:...

Mf: Jeszcze puszczalska.-Chciała uderzyć Wikę ale Patryk jej przeszkodził.

P:Oj ale obcych osób to pani nie będzie biła... ale ja tak. - Walną kobietę w twarz.

Ona chciała oddać jednak wtedy podszedł Bartek z poważną miną. Wyglądał na tyle groźnie że kobieta spojrzała złowrogo i skierowała się w stronę domu.

Wtedy ojciec złapał mnie za rękę i chciał zaciągnąć do domu. Wyrywałam się ile mogłam ale nie udało mi się. Ojciec zaciągnął mnie do domu i zamknął chyba wszystko co się dało. Ostro mnie pobili za ucieczkę i kazali wysprzątać. Nie mogłam też chodzić do szkoły aby już nie uciec. Robiłam co kazałam i wszystkie lęki które niedawno zaczęłam powoli leczyć wróciły.

Dwa dni później

Chciałam stąd uciec jednak zbyt się bałam. Siedziałam w kącie mojego pokoju i zamiast spać to cicho płakałam w swe kolana. Wtedy usłyszałam jak coś uderzyło w moją szybę. Wystraszyłam się. Wtedy nagle ktoś zaczął podchodzić do mojego okna. Miał na sobie kaptur z czarnej bluzy i czarne spodnie. Jednak gdy podszedł na tyle blisko że widziałam jego twarz to delikatnie się ucieszyłam...

POV Bartek

Gdy Fausti zaciągnięto siłą do domu, nie mogłem na to patrzeć jak cierpi. Ukryłem się w krzakach i śledziłem rodzinę Fausti. Kiedy dowiedziałem się gdzie mieszka Fausti to miałem ochotę od razu do nich podejść jednak wiedziałem że to mogłoby się źle skończyć. 

Dwa dni później po kolejnym dniu w szkole bez Fausti już nie mogłem czekać. Pod wieczór przebrałem się na czarno i wyszedłem ,,na spacer''. Wziąłem ze sobą jeszcze jedną rzecz która może się przydać... Podszedłem pod dom Fausti. Zza płotu zacząłem delikatnie szukać jej. Jeden pokój przykuł moją uwagę. Najciszej jak mogłem przeskoczyłem płot i rzuciłem kamykiem ukrywając się za jakimiś roślinami. Gdy zobaczyłem przerażoną Fausti to ucieszyłem się że ją znalazłem. Zacząłem podchodzić do okna Fausti i gdy byłem widoczny zobaczyłem że Fausti się delikatnie ucieszyła na mój widok. Delikatnie jak tylko mogła podeszła do mnie. Widać było że ,,dostała konsekwencje'' ucieczki. Pokazała mi abym przeszedł w stronę ogrodu i sama wyszła z pokoju. Przeszedłem tam i ukryłem się za krzakami. Po chili widziałem jak Fausti z ojcem który dość mocno ją trzymał wychodzi na ogród. Jak tylko Fausti się mu wyrwała i odeszła parę kroków, ja wybiegłem i schowałem za sobą Fausti.

B:Pozwilisz Fausti się wyprowadzić inaczej będziemy inaczej rozmawiać.

F:Bartek c-co ty robisz?

Tf: Znalazł się obrońca cholerny! Ja jeśli jej nie pozwolę? Co mi zrobisz smarkaczu.

W tym momencie wyjąłem pistolet mojego ojca. Mężczyzna się trochę wystraszył i wytrzeszczył oczy delikatnie.

Tf: To jest sztuczna broń.

Tylko dla ciebie żyje-FartekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz