POV Fausti
Gdy wróciłam do domu jak zawsze dostałam wytyczne co muszę posprzątać. Zrobiłam to co trzeba jednak oczywiście nie mogłam zakończyć dnia bez tego że niczego nie odwaliłam. Podczas gotowania delikatnie przypiekłam za bardzo mięso przez co według mamy je spaliłam i zmarnowałam jedzenie. Dość mocno mnie pobili ale byłam już przyzwyczajona... Chciałam się wykąpać jednak nie pozwolono mi dzisiaj za marnowanie jedzenia oraz sama nic nie mogę zjeść. Żebym jeszcze coś od nich dostała do jedzenia, a nie że musze kraść jedzenie aby cokolwiek zjeść. Od trzech dni nie jadłam i mój organizm się tak przyzwyczaił że dopiero teraz czuje że musze coś zjeść. Niestety dziś to jest wykluczone, jutro musze coś zjeść bo nie wytrzymam. Dobrze że w szkole jest automat z wodą bo pić też mi czasem zakazują. Położyłam się i jak zawszę wyjęłam żyletkę i pocięłam się, jednak zapomniałam zdjąć z siebie kurtki, która zasłania to powodując że przeciekła krew. Zdjęłam tamtą kurtkę rano i znalazłam taką w gorszym stanie jednak wole to niż z plamą. Mój poranek był straszny. Obudzono mnie o 5 i kazano jak zawsze wszystko zrobić. Gdy robiłam śniadanie znowu coś mi spadło ale tym razem się nie potłukło, jednak rodzice byli źli.
Tf: Boże co za niezdara! Jak jeszcze coś ci się kretynko potłucze to sprawie żebyś miała nauczkę do końca życia!
F:Przepraszam.
Tf: I pacz jak do ciebie mówię szmato!
F:Przepraszam-Spojrzałana ojca.
Tf: Dobra idź do tej szkoły głupia sikso. Julitka ma przynajmniej czwórki a ty pewnie same jedynki.
F:Dobrze.
Mf: Dobra spierdalaj bo nie chce ciebie tu już nikt.
Wyszłam i pobiegłam do szkoły zapłakana. Nie powiedziałam ale spakowałam wszystko co miałam cennego w domu i ja już tam nie wrócę. Gdy dobiegłam do szkoły to jeszcze zanim weszłam oparłam się o jakiś murek i się wypłakałam. Wtedy usłyszałam znajomy głos.
H:Co płaczesz bo nikt cię nie lubi. Ojj jaka szkoda. Albo nie, totalnie nie szkoda takiej szmaty jak ty.
Po tych słowach nie spodziewałam się usłyszeć tę osobę i do tego broniącego mnie.
B:A was kto lubi oprócz was nawzajem. I mylicie się bo ja Wika i Patryk bardzo lubimy Fausti a teraz spierdalacie brzydkie ryje.
M:Słyszałaś Fausti co o tobie mówi?
W:To było do was wieśniary. Spadać!
W:Wszystko okej?
B:Hej, spokojnie wdech i wydech. Opanuj to. Oddychaj ze mną.
Robiłam to co Bartek mówił i głęboko oddychałam z chłopakiem. Uspokoiło mnie to.
B:A teraz powiedz co się stało w twoim domu?
F:Znowu pokazali jak bardzo mnie nie k-kochają. Dziś p-prawe znów coś potłukłam jednak tak się nie stało, ale oni i tak mnie u-ukarali.
B:Jeny Fausti mam teraz taką ochotę cię przytulić.
Nie zareagowałam na to ponieważ poczułam wtedy głód. Wiedziałam że dziś musze cos zjeść bo zemdleje.
W:Hej wszystko okej?
-trzymając się za brzuch-F: Tak po prostu... jestem głodna trochę...
B:A co ty zazwyczaj jesz?
F:T-to co...ukradnę lub znajdę..
W:Rodzice ci nie dają jeść?
F:To jest moja kara. Zakaz jedzenia i picia.
W:Boże to wchodzi już pod kodeks karny.