Drugi dzień w pracy był nudny i monotonny. Nauka obsługi maszyny do kawy była straszna. To nie expres, to jakaś machina. Stojąc przy kasie znudzona opierałam się o blat kiedy do środka weszła brunetka o brązowych oczach. Miała na sobie czarny top i białe dżinsy. Zarzuconą miała też jasną dżinsową kurtkę. Podeszła do lady grzebiąc w torebce i powiedziała.
-Cappuccino. Nie szczędź mleka.-Po chwili spojrzała na mnie i z poważnej miny ujrzałam zaskoczenie i jakiś błysk w oku.
-Co? O mój Boże wróciłaś!-Zaczęła się niekontrolowanie śmiać z radości i nie umiała ustać w miejscu. Nie wiedziałam o co chodzi.
-Znamy się?
-Nie poznajesz mnie?-Spytała i szukała odpowiedzi w moich oczach. Może trochę ją kojarzyłam ale nie wiem skąd.
-Nie do końca-Powiedziałam niepewnie.
-To może ci przypomnę. O której kończysz-Powiedziała pewna siebie.
-Z-za 15nasiće minut-Momentalnie zaczęłam się stresować.
-Świetnie, w takim razie poczekam.
Skończyłam to co miałam i delikatnie dosiadłam się do brunetki.
-Nadal mnie nie poznajesz.-Powiedziała do mnie patrząc wnikliwym wzrokiem w moją stronę, a ja zaczęłam się jeszcze bardziej stresować.
-N-nie
-To jestem Wiktoria i chodziłam do klasy z tobą-powoli coś niekontrolowanie kojarzyłam.-Przyjaźniłyśmy się i wraz z Bartkiem i Patrykiem pomogliśmy ci uciec od twojej rodziny.-Głowa zaczęła mnie boleć-Niestety musiałaś wyjechać na drugi koniec Polski do swojej ciotki i kontakt nam się z czasem urwał-Ból narastał i myślałam że zemdleje. Nie wiem przez co mnie głowa zaczęła aż tak boleć ale nie umiałam już o niczym innym myśleć niż o bólu.-Wszystko okej?-Spytała po chwili dziewczyna.
-Głowa mnie boli-wydukałam.
-Może wyjdziemy na świeże powietrze?
-T-tak.-Ledwo wstałam i poszłam z brunetką. Dosłownie po kilku krokach zemdlałam.
B:Trzymaj, to dla ciebie.
F:Naprawdę?
B:Tak.
Wyjęłam z białej torby małe równie białe pudełeczko z którego wystawał sznureczek. Pociągnęłam go przez co wysunęła się zawartość pudelka. W środku była piękna i bardzo delikatna cała złota bransoletka z małymi naszymi inicjałami. To było przesłodkie.
F:Jejku, jaka piękna.
B:No dalej załóż.
B:Pasuje do ciebie.
F:Dziękuje. Nigdy jej nie zdejmę...
F:Alex wszystko okej? Czemu siedzisz na podłodze?
A:Nie ma rodziców że nie pracujesz?
F:No nie ale co się dzieje?
Usiadłam na przeciwko brata.
A:Nic się nie dzieje.
F:Widze że coś się dzieje.
Przytuliłam się do jego boku.
A:Czemu ty masz zawsze racje-powiedział przyłamany ale szczero
F:Taki urok. Co jest?
A:B-bo...jja..nie, nie dam rady!
Wstał i wyszedł z swojego pokoju zabierając po drodze jakąś teczkę z biurka.
F:Alex!
Pobiegłam za nim dopóki nie wyszedł z posesji. Chciałam wyjść i pobiec za nim ale rodzice mi do tego nie dopuścili. Po czasie pierwszy raz i się sprzeciwiłam i uciekłam biegnąc drogą Alexa. Szukałam go wszędzie dopóki nie usłyszałam syren karetki jadącej za mną w jakąś stronę. Przeczucie kazało mi jechać jej drogą. Dobiegłam za nią do jakiegoś bloku i zobaczyłam coś strasznego. Mój Brat. Który godzinę temu ze mną gadał, walczył na noszach o życie. Podbiegłam do ratownika. Skoczył. Z. Bloku. Dlaczego? Jak się okazało ratownik ma odpowiedz na moje pytanie. Teczka. Z którą pobiegł zabierając z biurka. Otworzyła i ujrzałam wyniki badań. Białaczka. Zbyt poważna do leczenia...
Bartek spał wtulony we mnie. Już od kilku dni jest ze mną lepiej. Szczerze? Czułam się świetnie ze świadomością że przytula mnie. Nie wiem czemu ale po prostu nie chce tego przerywać.
B:Teraz ty płaczesz, hej Faustynka nie płacz.
C:Faustyna wszystko dobrze już jest okej naprawdę.
F:Ale ja tam muszę wrócić
C:Martwię się o ciebie.
F:Dlaczego nie mogę z tobą mieszkać ciociu?
C:Przepraszam kochana ale dobrze wiesz czemu.F:Tak Alex?
A:Faustyna... Ona..Miała wypadek nie przeżyła. Siostra ja wiem jak ją lubiłaś i współczuje...,,Pamiętaj że jesteśmy tu i nie uciekniemy dopóki nie wrócisz.''
Obudziłam się w szpitalu. Co to było? Czuje się dziwnie. Te wspomnienia. Nie rozumiem.
-Dzień dobry pani Faustyno. Jak się czujemy?
-Dobrze. Co się stało doktorze?
-Zemdlała pani. Stało się to poprzez natłok informacji których pani zabrano. Pamięta pani swój wypadek.
-Jak to wypadek? Mama mi o żadnym wypadku nie mówiła.
-Bo jej odradzono przywracać pamięć.
-Ale jak przywracać pamięć.
-Proszę się uspokoić i dać mi wytłumaczyć. Około 2 lata temu miała pani wypadek samochodowy. Przechodziła pani ja pasach a pijany to kierowca się nie zatrzymał. Przez wypadek straciła pani częściowo pamięć zakorzenioną daleko. Kojarzy pani podstawówkę, przedszkole?
-N-nie.
-Ponieważ ją pani utraciła. To czy odzyska pani pamięć stanęło pod znakiem zapytania. Ale jak się okazuje jest szansa.Po tym lekarz wyszedł a ja zostałam sama. Straciłam pamięć?? Ale jak starą? W tym momencie doszła brunetka z kawiarni w której pracuje.
-Hej Faustyna. Nie pamiętasz mnie prawda?-Zaśmiała się niekontrolowanie.
-N-nie, ale chyba mogę sobie przypomnieć.
-Więc-usiadła na łóżku-Jestem Wika i się przyjaźniłyśmy.-wtedy przypomniała mi się rozmowa w kawiarni i jej pewne słowa
-W kawiarni mówiłaś że uratowaliście mnie od mojej rodziny. Dlaczego?
-O.. Mieszkałaś w rodzinę która cię.. no nie kochała.-...co?-Bili cię, głodzili i zmuszali cię do sprzątania. Byłaś tam jako pomoc domowa i w dodatku torturowana. Ale pogadajmy o tym później odpoczywaj.
-O-okej.