UWAGA TO NIE JEST 2 ROZDZIAŁ TYLKO 3. DRUGI JEST GDZIEŚ INDZIEJ!!!
POV Fausti
Minęło kilka miesięcy i już pamiętam większość przeszłości. Moje praktyki się skończyły miesiąc temu i przyjeli mnie. Dziś miałam zmianę jak każdą inną do póki nie przyszedł jakiś dość młody chłokap którego moja głowa mi mówiła że kojarze. Z głową w torbie podręcznej czegoś szukając powiedział słabo.
-To co zawsze.
-Czyli?-Zapytałam nie wiedząc o co mu chodzi.Ten na mie pierwszy raz spojrzał. Był bardzo blady i ledwo stał.-Nowa?-Powiedział łapiąc się za blat aby się nie przywrócił.-Kawa z mlekiem i trzema łyżeczkami cukru oraz baton proteinowy.
-Wszystko dobrze?-Powiedziłam kiedy chciał odejść ale puszczając blat prawie się przewrócił więc znów złapał się blatu. Zamknął oczy i cicho powierział.
-Szczerze? Nie.-Nic nie muwąc zaprowadiłam go do stołu. Ten powoli usiadł i zaczął coś majstrować przy pasku.-Szolera.-Powiedział słabo i zamykałąc oczy poarł się o oparcie-Nic ni widze. Kątem oka zobaczyłam jakieś urządzenie przy spodniach. Gdy na nie spojrzałam zobaczyłam że to pomca sprawdająca poziom glukozy lub cukru. U niego oba były tak krytyczne że szokiem było że tu doczłapal i nie umarł po drodze. Ma zajebistą wole życia.
-Niech ktoś przyniesie mi torebkę-Krzyknęłam cały czas patrząc na pompę klienta. To chwili chłopak z którą mam zmianę mi ją przyniósł. Od niepamiętnych lat nie umiem wyjść z domu bez kawała czekolady i batona białkowego z torebce. Kiedy ich nie mam czuje jakby ktoś umierał. W tej chwili byłam sobie wdzięczna że je nosze bo mogłam uratować tego chłopaka. Dla jego bezpieczeństwa zadzwoniłam to karetkę.
**
POV Bartek
Kiedy zaliczyłem wszystkie badania profilaktyczne mogłem wrócić do domu. Otworzyłem bramę odciskiem palca a po wejści do domu przywitała mnie siri. Wszedłem na piętro do mojego pokoju. Uwaliłem się na gigantyczne białe łóżko na 2,5 osoby. Rozmyślałem nad tą dziewczyną która zadzwoniła dla mnie po karetkę. Postanowiłem że się przejdę to tej kawiarni mimo że było już ciemno. Wchodąc zauwarzyłem ją która akurat przyjmowała ostatnie zamówienie. Czemu ostatnie? Zaraz zamykają. Podeszłem do lady.
-Hej to ty mi uratowałaś życie?-Powiedziałem od razu nie owijając w bawełnę.
-O! Tak to ja-Powiedziała jakby zestresowana.
-A chciałabyś się troche bliżej poznać. Cóż jestem ci winen przysługę.
-Nie jesteś mi nic winen ale mam dziś troche czasu po pracy.
-Super to poczekam tu.-Usiadłęm przy stoliku. Szczerze nigdy nie byłem tak odważny jak teraz. Życie się zmienia. Posiedziałem jeszcze i kontemplowałem kiedy podeszła do mnie kelnerka która mnie uratowała.
-W takim razie gdzie pan mnie zamiera?-Zapytała.
-Jaki tam Pan? Bartek jestem.-Wyciągnąłęm w kierunku dziewczyny która właśnie rozwiązała fartuszek z pracy. Położyła go na stół i odwzajemniła uściskając moją ręke.
-Faustyna.-To imię kojarzyło mi się tylko z jedną osobą. Łudząco podobną do niej.-Wszystko okej?
-Co. Tak po prostu.. chyba.. jakbym cię... kojarzę cię skądś-Nigdy mi się tak język nie plątał.
-Oł. Too.. może chodźmy i przekonamy się.
Czy ona do mnie wróciła? Ta w której zacząłem się podkochiwać w czasach liceum kiedy nagle mi ją zabrano?
Taki prezent na Wielkanoc!!!!!!!!!!
Podoba się? Nadaje się na zającka? :>>>>