POV Bartek
Wysiadłem z samochodu i zbliżałem się do domu Wiki. Zapukałem do jej drzwi.
W:Hej.O MÓJ BOŻE BARTEK!!-Rzuciła się na szyje przyjaciela.
B:Hejka. Fausti ci nie powiedziała?
W:Nie! Jak przyszła to zaraz poszła do pokoju i powiedziała że musi się przygotować na coś.
B:Pewnie na nasze spotkanie, bo głównie to przyjechałem po Fausti.
W:Uuuu.
B:Ciicho.
W:A wyszła ci ta cukrzyca w końcu czy jednak nie.
B:Nie, w końcu jej nie mam.
W:O to dobrze.
B:No wiem...
W:Wszystko okej?
B:Tak, tak wszystko git
W:No dobra.
POV Fausti.
Siedziałam w swoim pokoju szykując się i słyszałam całą ich rozmowę. Bartek chyba się boi im powiedzieć o cukrzycy... Skoro Bartek nauczył mnie nie bać dużej ilości rzeczy, to ja nauczę aby nie bał się im powiedzieć o swojej chorobie. Wyszłam z pokoju.
F:O hej Bartek.
B:Hejka.
W:To co idziecie.
B:Jeśli jesteś gotowa to tak.
F:Tak, możemy iść, tylko buty założę.
Wsiedliśmy do samochodu Bartka i pojechaliśmy na rynek. Strasznie bałam się o dużą ilość ludzi jednak Bartek upewniał mnie, że o tej godzinie to jest mało ludzi. Nawet miał racje. Nie było z wiele ludzi. Pochodziliśmy trochę po rynku. Potem Bartek postanowił że pójdziemy pochodzić po sklepach. Poszliśmy do uliczki pełną sklepów i było tam o wiele więcej ludzi. Gdy ich wszystkich zobaczyłam na początku nie czułam się dobrze, jednak podczas rozmowy z Bartkiem zaczynałam zapominać o ludziach i skupiać się na rozmowie mojej z Bartkiem. Gdy chodziliśmy po sklepach to w pewnym momencie zgubiłam gdzieś Bartka. Zaczęłam się stresować i panikować. Rozglądałam się z niespokojnym oddechem, dopóki ktoś mnie nie wystraszył.
F:A kurwa!-Odsunęła i obróciła się gwałtownie
B:Hehehe.
F:Boże nie znikaj tak. Bałam się o ciebie.-powiedziała z łezkami w oczach.
B:No dobrze, przepraszam Fausti.
F:Okej, lubię cię więc.. okej.
B:Ale pierwszy raz słyszałem jak przeklinasz.
F:Sama jestem w szoku. hehe
B:Hehe. Jestem w szoku że udało mi się sprawić że się uśmiechasz.
F:Też się cieszę, ale to nie tylko twoja zasługa.
B:Dobra, dobra.
F:Wogóle to dlaczego zniknąłeś?
B:Aby kupić ci prezent, który dam ci później.
F:Nie musiałeś.
B:Oj tam, dla ciebie to musiałem.
F:Przestań.-szturchnęła do żartobliwie.
Przy Bartku czyje jakbym nie miała żadnych problemów. Pamiętam co mówił mi psycholog jak byłam u niego kiedy Bartek jeszcze był w śpiączce. Powiedział że widzi że Bartek jest moim ,,lekarstwem'' i że jeśli się obudzi wie że będzie lepiej. Miał racje. Wszyscy dokoła mnie mają racje tylko nie ja... Tylko mój Brat mi mówił że mam zawsze racje...