13 Whiskey

75 6 0
                                    

Nazajutrz obudził mnie szmer ptaków, przeciągnąłem się po czym udałem się do łazienki pod zimny prysznic. Wykonałem czynności poranne i zaparzyłem kawę. Latte macchiato była moją ulubioną. Ubrałem się w elegancki garnitur.

Po sekundzie rozległ się odgłos pukania do drzwi, więc postanowiłem otworzyć.

Niespodziewanie ukazała się Susan.

- Hola mój drogi! Widzę, że dalej żyjesz.- Uśmiechnęła się zalotnie.

- Póki co tak i mam się dobrze. - Westchnąłem biorąc wczorajszego drinka z whiskey.
Podeszła do mnie zatrzaskując za sobą drzwi.

- Nie czas na to. - Wyrwała mi z ręki trunek i odłożyła na stół. - Kolejne zadanie czeka. - Rzekła stanowczym tonem.
Spojrzałem na nią zdziwiony.

- Widzę, że już nie darzymy do siebie sympatii. - Zaśmiałem się zbliżając do niej. - A przecież lubiłaś ze mną figlować. - Szepnąłem jej do ucha delikatnie odgarniając przy tym rudawe włosy.

- Oj kochaniutki chyba coś ci się pomyliło. - Przegryzła dolną wargę.

- To ja tu wydaje rozkazy, a teraz się zbieraj zanim wyprowadzisz mnie z równowagi. - Uniosła się odpychając mnie.

A, więc tak pogrywa. Myśli, że mną się zabawiła, zgrywa władczą.

- Kim on jest? - Zapytałem ciekaw.

- Słucham? - Skrzywiła się jakbym nie miał prawa zadawać jej takich pytań.

- Dobrze słyszałaś. - Oparłem się o stół.

- Chcesz stracić pracę? Bez tego nie masz nic i dobrze o tym wiesz. A to, że się z tobą pieprzyłam nie zmusza mnie do tego żebym spowiadała się ze swoich prywatnych rzeczy. - Podeszła chwytając mnie brutalnie za krawat. - To ty jesteś pionkiem w tej grze, zapamiętaj to sobie.

Ta kobieta lubiła ostrzyć pazury. Jeszcze do mnie wróci, zrani ją i przybiegnie jak zabłąkana owieczka. Postanowiłem tym razem odpuścić i przejść do kolejnego zlecenia. Dobrze wiedziała jak wykorzystać nade mną kontrolę. Niestety dalej musiałem zgrywać chłopca na posyłki, ale czego się nie robi dla pieniędzy. Wszystko ma swoją cenę.

Spakowałem się szybko, razem udaliśmy się z hotelu do samochodu.

Było to najnowszy cabriolet w kolorze głębokiej czerwieni.

- Nie oszczędzasz. - Rzuciłem.

Chrząknęła głośno i wsiadła do samochodu.

Zastanawiałem się tylko co tu robiła i dlaczego Pablo nie mógł mnie podwieźć.
Również wsiadłem i zapiąłem pasy. Samochód wyposażony był w białe skórzane fotele. Wcisnęła mocno gaz i ruszyliśmy. Usłyszałem w radiu znaną mi piosenkę 50 centa Candy Shop.
Susan kiedyś była dla mnie jak taki cukiereczek, zawsze taka słodka i opiekuńcza. A teraz zimna jak lód bez smaku.

Lubiłem w tych samochodach ten powiew wiatru we włosach.

- Tak przy okazji to chyba Pabla zadanie. - Skierowałem wzrok w jej stronę.

Nie odpowiadała przez jakieś 5 minut, po chwili jednak postanowiła.

- Pablo został zgarnięty. - Powiedziała jakby przez chrypę.

- Ale jak to? - Uniosłem ton.

- I tak nie był kimś ważnym. Stare porachunki szefa, dlatego dziś wiozę cię na zlecenie.

- Kłamiesz. Kto go dopadł? - Niemalże krzyknąłem.

Przepadałem za tym łysym gostkiem. Był moim kumplem mimo iż nie zawsze był dla mnie miły.

Ruda natomiast przyśpieszyła.

- Nie jest to bezpieczna branża, czasem ktoś ucierpi. Spokojnie nic mu nie jest, leży w szpitalu co prawda trochę połamany, ale żyje.

Suka nie chce wyjawić mi informacji, gdybym tylko wiedział kto to był, nie podarowałbym.

- Za ile będziemy? - Odparłem nieco zdenerwowany.


- Za jakieś 3 godziny, więc się wygodnie rozsiądź i zapoznaj się ze
swoją nową dziewczyną. - Wcisnęła mi do rąk kartę z informacjami.

Przejrzałem ją uważnie. Markiza Lunez, blondynka o błękitnych oczach. Ma majętnego surowego ojca, który rozkazał zabrać ją na jutrzejszy bal zamiast przyjaciółki. Troskliwy tatuś.

- Super dajesz mi jakiegoś dzieciaka. - Schowałem kartę do schowka.

- Przecież jest pełnoletnia. Przynajmniej będziesz uczestniczył na studniówce, której sam nie miałeś. Nowe doznania, powinieneś się cieszyć. - Zaśmiała się po czym zamilkła.

Nim dojechaliśmy na zewnątrz zrobiło się ciemno, lecz była to ciepła noc. Stanęliśmy przed przepiękną białą villą, a ja wyszedłem z pojazdu. Dom podświetlany był w nocne lampy o przeróżnych kolorach. W tle dobiegała muzyka.

- Bym zapomniała. - Dodała rudowłosa i wręczyła mi czarne ciuchy złożone w kostkę.

Rozłożyłem go, był to strój policjanta.

- Żartujesz sobie? - Jęknąłem.

- Idź wywijać tym zgrabnym tyłeczkiem. Laski zrobiły sobie before przed studniówkowy. Obiecałam niespodziankę i to właśnie będzie to. Wszystko jest już ugadane. Wchodzisz za osiem minut. - Spojrzała na zegarek. - Tylko się nie spóźnij. - Puściła na pożegnanie oczko w moją stronę.

- Ależ oczywiście! Nowe doznania. - Uśmiechnąłem się chamsko.

Susan odjechała jakby nigdy nic. Miała pewnie teraz ze mnie niezły ubaw. Nie zważając dłużej na sytuację przebrałem się w krzakach zostawiając walizkę.

Tylko żeby mi jej nikt nie podpierdolił.

Mężczyzna do towarzystwa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz