30 Czas ucieka

51 4 1
                                    

Weszliśmy do środka, a wnętrze magazynu powitało nas zimnym powiewem. Było ciemno, jedynie światło z księżyca przenikało przez wybite okna. W głębi budynku dostrzegłem migotanie świateł - ktoś tam na nas czekał.

Powoli zbliżaliśmy się do źródła światła, a w moim sercu rosła niepewność. Nagle, z cienia wyłoniła się sylwetka kobiety. Była ubrana w elegancki, czarny płaszcz, a na jej twarzy widniał wyraz pewności siebie. Medusa.

- Emilio - jej głos był chłodny, ale pełen satysfakcji. - Dobra robota. Teraz możemy przejść do finalnego etapu.

Spojrzałem na nią z napięciem, próbując zrozumieć, co tak naprawdę planuje.

- Co to wszystko ma znaczyć? - zapytałem, próbując ukryć gniew.

- Ta bransoleta to klucz do pewnej informacji, której potrzebuję - odpowiedziała spokojnie. - Córka właściciela willi nosi w sobie sekret, który otworzy mi drzwi do potęgi. Gdy licznik dotrze do zera, prawda zostanie ujawniona, a ja zdobędę to, czego szukałam.

Medusa nie przerywała, ale w jej oczach widziałem zimną kalkulację.

- A co z nią? - zapytałem, wskazując na dziewczynę.

Medusa uśmiechnęła się zimno. - To zależy od ciebie, Emilio. Czy jesteś gotów ją chronić, nawet jeśli oznacza to sprzeciwienie się mnie?

W tym momencie wiedziałem, że gra stała się śmiertelnie poważna. Musiałem podjąć decyzję - czy ryzykować wszystko, aby ocalić niewinną osobę, czy podporządkować się Medusie i przetrwać.

Cisza, która zapadła po jej słowach, była ciężka i dusząca. Próbowałem znaleźć odpowiedź w jej spojrzeniu, ale Medusa była jak mroczna otchłań, zimna i nieprzenikniona. Wiedziałem, że każde moje słowo, każdy ruch mógł zdecydować o naszym losie.

Spojrzałem na dziewczynę - delikatna, krucha postać, która nie miała pojęcia, w jakiej znalazła się sytuacji. W jej oczach widziałem strach, ale i nadzieję, że ktoś ją uratuje.

Czy naprawdę miałem odwagę rzucić wyzwanie Medusie? Ryzyko było ogromne, a stawką - moje życie. Ale jeśli pozwolę jej zrobić, co zamierza, ta dziewczyna zginie, a wraz z nią może znacznie więcej osób.

- Zostaw ją - powiedziałem, próbując brzmieć pewnie, choć serce waliło mi w piersi jak młot. - Jeśli ta bransoleta jest kluczem, możesz mieć ją, ale jej nie skrzywdzisz.

Medusa uniosła brew, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.

- Odważnie, Emilio. - Jej głos był niczym jedwab przesuwający się po ostrzu noża. - Ale czy zdajesz sobie sprawę, z czym się mierzysz?

Wiedziałem, że to pułapka, gra, w której byłem zaledwie pionkiem. Ale w tej chwili postanowiłem, że zrobię wszystko, aby dziewczyna była bezpieczna, nawet jeśli miałoby mnie to kosztować więcej, niż byłem gotów zapłacić.

- Zdaję sobie sprawę - odparłem. - Ale nie cofniemy się. To twoje ostatnie ostrzeżenie, Meduso.

Jej śmiech wypełnił pokój, a echo tego dźwięku wciąż brzmiało mi w uszach, gdy napięcie wzrosło do granic możliwości. Wiedziałem, że to dopiero początek, a prawdziwa rozgrywka dopiero się rozpocznie.

Wszystko, co się wydarzyło do tej pory, prowadziło do tej chwili. Napięcie między nami wisiało w powietrzu jak ostrze gotowe do cięcia. Medusa patrzyła na mnie bez mrugnięcia okiem, jakby doskonale wiedziała, co zamierzam zrobić, zanim ja sam to rozstrzygnąłem.

W głowie przelatywały mi tysiące myśli. Jeśli zagrałem zgodnie z jej zasadami, mogłem ocalić siebie, ale stracić wszystko, co było ważne - swoje poczucie moralności, a przede wszystkim dziewczynę, którą przysiągłem chronić. Z drugiej strony, jeśli stawiłem opór, Medusa miała przewagę, o której nie znałem wszystkich szczegółów. Mogła zakończyć to jednym ruchem, zwłaszcza jeśli licznik dojdzie do zera.

Spojrzałem na dziewczynę. Mimo sytuacji, w jakiej się znalazła, jej oczy nadal błyszczały determinacją. W tym momencie zrozumiałem, że nie mogę jej zawieść, nie mogę pozwolić, by Medusa wygrała tę grę kosztem niewinnych.

- Podjąłem decyzję - powiedziałem twardo, łamiąc ciszę. - Nie oddam ci jej. Jeśli chcesz tej bransolety, będziesz musiała przejść przez nas oboje.

Medusa uniosła brwi z lekkim zaskoczeniem, ale uśmiech na jej twarzy nie zniknął.

- Odważne słowa, Emilio - odparła powoli, jakby delektowała się sytuacją. - Ale czy naprawdę wiesz, z czym masz do czynienia? Myślisz, że wystarczy odwaga, żeby przeciwstawić się przeznaczeniu?

Zrobiła krok naprzód, a jej sylwetka wydawała się rozciągać w cieniu, jakby mrok magazynu sam w sobie służył jej za broń.

- Przeznaczenie? - prychnąłem, nieco ironicznie. - Jedyne, co widzę, to kobieta, która chce zniszczyć życie innych dla własnych ambicji. Nie wierzę w twoje przepowiednie i nie zamierzam grać według twoich reguł.

Jej twarz stężała, a oczy zwęziły się. Wtedy zrozumiałem, że trafiłem w czuły punkt. Medusa przez całe swoje życie kierowała się kontrolą i manipulacją. Każdy, kto odważył się wyłamać z jej planu, stawał się dla niej wrogiem. Wiedziałem, że teraz nie było już miejsca na negocjacje - to była walka do końca.

Nagle z cienia wyłoniły się dwie postacie. To byli jej ludzie - wysocy, ubrani na czarno, z zimnymi twarzami pozbawionymi emocji. Wiedziałem, że walka była nieunikniona.

- Ostatnia szansa, Emilio - powiedziała Medusa cicho, ale jej głos niósł się echem po opustoszałym magazynie. - Oddaj mi bransoletę i pozwól odejść dziewczynie. Albo oboje zginiecie tutaj, w tej chwili.

Dziewczyna ścisnęła moją rękę, jakby chciała mi przekazać swoją siłę. Spojrzałem na nią i zobaczyłem w jej oczach coś, co mnie zaskoczyło - pełne zaufanie. Wiedziałem, że nie mogę jej zawieść.

- Przekonajmy się, kto tutaj kontroluje przeznaczenie - odpowiedziałem, wyciągając broń spod kurtki.

Medusa westchnęła, jakby było jej żal, że musiało dojść do tego momentu.

- Tak więc wybrałeś drogę głupców - szepnęła, po czym skinęła głową w stronę swoich ludzi.

Wszystko wydarzyło się błyskawicznie. Pierwszy z napastników rzucił się na mnie z nożem, ale byłem przygotowany. Odparłem cios i odepchnąłem go, jednocześnie strzelając w stronę drugiego, który próbował zaatakować dziewczynę. Huk strzału odbił się echem od ścian, a mrok magazynu wypełnił się chaosem.

Medusa stała z tyłu, spokojna, jakby wiedziała, że wynik starcia nie zmieni jej planu. Licznik na bransolecie tykał coraz szybciej, a ja czułem, że czas ucieka.

Musieliśmy działać. Przeciwnicy byli dobrze wyszkoleni, ale zdeterminowani, udało nam się ich wyeliminować. Wiedziałem jednak, że to nie koniec.

Zbliżyliśmy się do Medusy, która stała teraz sama, ale nie wyglądała na przestraszoną.

- Myślisz, że wygrałeś? - zapytała z lodowatym uśmiechem. - Licznik zbliża się do końca, a wraz z nim nastąpi to, co nieuniknione.

- A co, jeśli to my mamy klucz do rozwiązania? - odpowiedziałem, trzymając bransoletę w dłoni.

Medusa zaśmiała się, jakby mój opór był niczym więcej niż dziecięcą zabawą. Ale w jej oczach dostrzegłem coś nowego - odrobinę niepewności.

To była nasza szansa. Jeśli zdołamy odkryć, jak przerwać to odliczanie, możemy zakończyć jej plan raz na zawsze. Ale zegar tykał, a ja wiedziałem, że każdy błąd może być ostatnim.

Mężczyzna do towarzystwa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz