25 Sztabka złota

60 5 0
                                    

Nad ranem obudziły mnie promyki słońca łaskocząc mnie po nosie.
Przeciągnąłem się leniwie i nim zdążyłem zaczerpnąć świeżego powietrza, przy skroni poczułem chłód.
Spojrzałem i ujrzałem potężnego gościa który trzymał broń tuż przy mojej skroni.

Kurwa, znowu .. powtórka z rozrywki.

- Wstawaj i chodz za mną. - Burknął.

- Kim jesteś? - Odparłem zdziwiony.

- Nie gadaj, tylko działaj. - Powiedział lekko zdenerwowany.

Po godzinie znajdowaliśmy się w nieznanym mi miejscu.
Światła klubu dawały mi po oczach. Wtem jak grom z jasnego nieba ujrzałem kobietę piętro wyżej opierająca się o balkon. Z zaciekawieniem rozglądała się po sali. Pomieszczenie mieniło sie w złotach z szykownym wystrojem. Greckie posagi idealnie współgrały z różowymi światłami. Blat oprawiony w złoto z kelnerami do uslug. Byłem w paszczy lwa na jej terytorium. Wiedziałem, że odwrotu już nie było, zacisnąłem nerwowo pięści. Dasz radę Emilio. Rzekłem w duchu do siebie. Nagle poczułem jak ktoś pociągnął mnie za ramie.

- Idziemy Medusa czeka. - Odezwał się łysy facet z wydziaraną twarzą.

- Nie potrzebuje niańki. - Zmarszczyłem brwi wyrywając ramie.

Zwinnym krokiem szliśmy po przezroczystych schodach. Facet nie odstępował mnie na krok zaciskając pistolet w dłoni. Weszliśmy do pomieszczenia w rogach drzwiach jak goryle stali z karabinami w ręku ochroniarze. Kilka metrów dalej na czerwonej skórzanej kanapie siedziała ona wpatrując się na klub za ogromnej szyby. Kościstymi palcami trzymała w ręku kieliszek z musującym trunkiem.
Usiadłem tuż obok niej, teraz mogłem bardziej przypatrzeć się jej rysom twarzy. Ostro zarysowane policzki nadawały charakteru i te oczy. Stąd ta nazwa pomyślałem. Bursztynowe oczy spojrzały na mnie.

Kim ona u diabła jest i co chce ode mnie?!

- Czego chces...- Położyła palec na moich ustach wymownie uciszając mnie.

- Wiesz dlaczego lubię spoglądać na lustro weneckie? - nie odrywając wzroku od lustra poprawiła satynowa koszule.
- Wężowe szpilki znacznie wydłużały jej nogi do ołówkowej spódnicy.

- Nic nie odpowiedziałem czekałem na jej ruch.

- Głośno westchnęła a jej krótkie falowane do ramion włosy poleciały do przodu.

- Tygrys podaj mi cygaro. Teraz! - Krzyknęła.

Wydziarany ochroniarz delikatnym ruchem włożył jej cygaro do ust odpalając.
Zaciągnęła dość spory dym powoli wypuszczając.

- Trochę słyszałam o tobie. Puszczający sie chłop z kobietami bawiący sie w gangsterkę.

- Już dawno w tym nie robie. Losowy przypadek. -rzeklem chłodno.

- Ah tak? - unosiła lewa brew do góry.
-Jak ktoś raz zacznie nigdy o tego sie nie uwolni. Mogłeś brać zlecenia nie przejmowacć się policja jednak zadrłeś z niewłaściwymi ludźmi. Widzisz to tak jak z tym lustrem niby wydaje ci się ze prowadzisz dobre życie lecz zawsze znajdzie się ktoś kto cie obserwuje. I wtedy lądujesz za kratkami. - Puściła mi oczko.

- Co na mnie masz. - Rzuciłem.

Założyła nogę na nogę śmiejąc się na głos uniosła złotą broń w moim kierunku mierząc we mnie.

- A teraz pogadamy o interesach.
Szybkim strzałem załadowała jednemu ze swoich ludzi kulkę w łeb.
Padł z prężnym hukiem na ziemie, a krew rozlała się niczym wino.

- Zawsze jest świadek gdy rozmawiamy o interesach.
Byłem wyczulony już na takie rzeczy. Wiedziałem ze z ta kobieta nie można zaczynać była na szczycie.

- Nie znasz mnie, ale znasz Benita.
- Zaczęła.

Nie odpowiedziałem.

- Mhm, już ci się łączą kropki? Przez lata chciał cię zajebać za kradzież jego towaru sprzed lat. Jest pamiętliwy. A tego głupka którego zabiłeś to pracował dla nas. Miał cię dostarczyć prosto na tacę.
Jednak nawet tego porządnie nie potrafił zrobić, więc sami musieliśmy to załatwić.

- Czyli...- Westchnąłem.

- Czyli okłamywał cię, kombinował, chciał jeszcze wykołować cię na hajs, dlatego dobrze, że zdechł. Dzięki temu wuj postanowił się nad tobą u litować. -
Uśmiechnęła się na moment.

- To czemu sam ze mną nie pogada? Ciebie nawet nie znam. - Rzuciłem chłodno.

- Oj Emilio, miło mi Gloria Lonez zwą mnie Meduza narzeczona twojego wuja Benita. - Wyciągnęła dłoń lecz widząc po mojej reakcji z powrotem ją schowała.

- A twój wuj jest w interesach. - Dodała po czym sięgnęła po czarną skórzaną walizkę. I otworzyła, w środku znajdowała się cocaina.

- Kilo na tydzień. A w zamian dostajesz to. - Położyła mi przed nosem sztabkę złota.

- Nie, Dziekuje. - Odsunąłem sztabkę. - Mam juz zajęcie.

- To nie była prośba tylko rozkaz. Zaangażujesz w to swoje bogate klientki. Zapewne maja dużo wpływów. Zorganizuj jakaś imprezę i sprzedaj choćby w jeden wieczór. Nie spłacisz długu będziesz gryzł ziemie.
Wtem jej pomocnicy wyzwolili mnie z walizką coci za drzwi.

Kurwa nie chce się w to bawić! Całe życie za to płace!

Byłem oburzony, ale wiedziałem ze na ta chwile nie mam wyjścia póki nie wymyślę planu.

Mężczyzna do towarzystwa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz