23 Wściekłe psy

54 4 0
                                    

Niedługo potem ktoś zadzwonił do Rafaela. Wciąż mierzył we mnie bronią, w między czasie odebrał telefon i powiedział.

- No co jest?

- Za dwie godziny dopiero przyjedziesz?! Kur..a mówiłem żebyś chwilę poczekał to nie. Dobra, weź. - Dodał rozwścieczony.

Z rozmowy wywnioskowałem, że rozmawiał ze swoim wspólnikiem.
Kiedy Rafael skończył rozmawiać podszedł do mnie i rozkazał mi usiąść na drewnianym krześle. Nim usiadłem związał mi ręce do tyłu jakąś liną, którą wyjął ze swojego czarnego plecaka.

- Siedź tu i bądź grzeczny. - Powiedział rozkazującym tonem.

- Tak w ogóle jak tu trafiłeś? Raczej nie znasz tych okolic, a znajomości w policji też nie masz. - Zapytałem.

- Pytasz o coś na co znasz odpowiedź. - Odparł.

- Sądzę, że nadajnik pod rzuciłeś Isabel. - Powiedziałem dalej drążąc temat.

Zaśmiał się na chwilę po czym wyjął z lewej kieszeni małe urządzenie.

- Mówisz o tym? - Zapytał retorycznie.

- Tak, lubię mieć wszystko pod kontrolą, ale to już wiesz. Myślałeś, że dam jej tak po prostu uciec? Ja zawsze jestem przygotowany na wszytko. - Powiedział. - Nawet na to, że okradłem cię z broni, dlatego wiedziałem, że przyjdziesz nie uzbrojony. Ale nie wiem czy wspomniałeś o tym policji.

- Szlag by cię..- Warknąłem.

- Nie denerwuj się, złość piękności szkodzi. - Zaśmiał się szyderczo.

Nie zdążyłem nawet pomyśleć, aby udać się do zbrojowni. Cały ten sentyment do Isabel zaślepił mnie. I ruszyłem na jej ratunek w ogóle nie przygotowany.

Aghh..

Wyładowałem złość w myślach.

Jednak po chwili zastanowienia przypomniało mi się, że miałem ukryty mały nożyk w lewym rękawie na czarne godziny. Machnąłem kilku krotnie ręką aby narzędzie się wysunęło. W tym czasie Rafael zajęty był Isabel.

- Już mi nigdzie nie uciekniesz, nigdy się mnie nie pozbędziesz. - Powiedział stanowczo do kobiety.

Po policzkach Isabel spływały słone łzy.
Kiedy poczułem ukłucie w dłoń, zacząłem cicho i energicznie piłować linę przez którą moje ręce były związane.

- Nie płacz, wiem że tęskniłaś. - Kontynuował swój żałosny dialog.

Nagle odwrócił się w moją stronę i wykrzyknął.

- Wiesz ile tu na ciebie czekaliśmy?!

Zaprzestałem jaką kolwiek czynność.

- Dwa jebane dni. - Odparł ozięble.

- To na co czekasz? Będziesz nas tu trzymał w nieskończoność? - Zapytałem.

- Nie, czekam na kolegę. Isabel biorę ze sobą, a my najpierw udamy się do banku twojego a później ..

Widocznie przeszukał całe mieszkanie skoro wie, że nie posiadam sejfu.

- A nie chcesz pieniędzy z sejfu? - Wtrąciłem.

- Żeby wpaść w ręce policji? Pewnie jeszcze się kręcą u ciebie. Z resztą, przeszukałem całe twoje mieszkanie i nie znalazłem. - Powiedział.

- Ale dobra zagrywka, próbuj dalej. - Dodał.

- Powracając do wcześniejszego tematu co zrobisz później jak dostaniesz pieniądze? - Zapytałem ciekaw swojego losu.

- No właśnie, jak myślisz?

Mężczyzna do towarzystwa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz