Zaraz po śniadaniu więźniowie udali się do pracy, gdzie z kilkoma przerwami, podczas których ponownie ich liczono, spędzili czas aż do jedenastej trzydzieści. Przydzielano ich do pomocy w szwalniach, pralniach, bądź warsztatach meblarskich, a za dobrze wykonane usługi obdarowywano drobnym wynagrodzeniem. Niestety nie mogłam im towarzyszyć, głównie przez wzgląd na własne bezpieczeństwo... Gdy zapytałam o szczegóły, Harlem uciął temat, krótkim:
Niektórym więźniom wydajemy ostre przedmioty. Oczywiście, pozwolenia przyznajemy indywidualnie na podstawie zachowania, ale mimo to... Lepiej zachować ostrożność.
Wolny czas spędziłam więc, badając rozkład trzypiętrowego budynku. Mogłam swobodne się po nim poruszać, respektując jednak nadzór przewodnika, którym był znajomy mężczyzna. Dowiedziałam się, że oprócz podzielonej na bloki sali i biura naczelnika, które widziałam wcześniej, znajdował się tu także salon fryzjerski, w którym co jakiś czas strzyżono więźniów, oraz pokój wizytacyjny. Był dosyć... klaustrofobiczny i przedzielony na pół. Z tego, co udało mi się ustalić, więźniom wolno było przyjmować odwiedziny raz w miesiącu, ale reguły, jakich musieli przy tym przestrzegać, były nieco... rygorystyczne. Panował tu absolutny zakaz kontaktu cielesnego, skąd wzięła się wspomniana podziałka. Tematy rozmów nie mogły schodzić na warunki panujące w więzieniu, a jakby tego było mało... Wszystkiemu przysłuchiwał się strażnik.
Odwiedziłam także bibliotekę, która choć niewielka, zawierała najbardziej kultowe tytuły, ograniczając się przy tym jednak do książek rozwojowych i nakierowanych na edukację.
Salę chorych zostawiliśmy na koniec. Była... cóż, w zasadzie w ogóle nie przypominała pokoju sanitarnego, a plamy na ścianach przyprawiały o zawrót głowy. Znajdowała się tu zaledwie jedna szafka z najpotrzebniejszymi lekami i dwie pary noszy, ale prócz tego... Pomieszczenie świeciło pustkami. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, dlaczego sala tak... ważna, była równie mało zadbana.
- Jak często używacie tego pokoju? - zagaiłam, kreśląc w zeszycie szybkie notatki. Zapisywałam w nim wszystko, co tylko przyszło mi do głowy, uznając pierwsze wrażenie za dosyć istotne.
- Rzadko - odparł Harlem tonem tak dziwnym, że moja ręka samoczynnie zamarła w miejscu, a spojrzenie powędrowało na jego twarz.
- To chyba dobrze, że nie jest potrzebny - wtrąciłam z niezrozumieniem. Czy nie tak powinno to działać?
- Nie powiedziałem, że nie jest potrzebny, tylko że rzadko go używamy - sprostował, zamykając przede mną drzwi z głośnym trzaśnięciem.
Czasem rzucał pod nosem coś równie nieoczywistego, jakby chciał mi coś przekazać, ale nie mógł, a może bał się powiedzieć o tym wprost. Musiałam jednak przyznać, że to te momenty lubiłam najbardziej. Bo choć frustrowały mnie do szpiku kości, pobudzały także wyobraźnię i podjudzały do dalszego badania tematu.
Chwilę przed dwunastą powróciliśmy do pokoju, który rankiem przykuł moją uwagę. Okazało się, że była to jadalnia - jedno z bardziej przestronnych miejsc, choć nieco zwężone przez wbudowane po bokach kraty. W zasadzie... Zauważyłam, że znajdowały się one wszędzie, gdzie tylko dało się je wcisnąć, co jedynie podkreślało, jak bardzo dbano o to, by nikomu ucieczka nie przeszła nawet przez myśl.
Weszliśmy jako ostatni, co dało nam idealny obraz na siedzących przy stołach skazańców. Był to jeden z niewielu momentów, kiedy nie oddzielał ich metal i mogli swobodnie ze sobą rozmawiać. Chętnie korzystali z tego przywileju, co jakiś czas uszczykując coś ze swoich talerzy. Jedzenia było naprawdę dużo, co niektórych wręcz zaskoczyło. Wyglądali, jakby po raz pierwszy dostali równie wielkie porcje.
CZYTASZ
DYLOGIA BRACI SULLVIAN - p o t ę p i o n y #1 [+18] ✔
RomanceZAKOŃCZONE Dwudziestosześcioletnia Nyx Heller staje przed życiowym wyborem. Awans, o który dziennikarka ubiega się od lat, wreszcie pojawia się w zasięgu jej ręki. Układ ma być prosty. Miesiąc spędzony w więzieniu o zaostrzonym rygorze ma natchnąć j...