Rozdział XIV

144 8 0
                                    

Jeśli ktoś pokusiłby się o stwierdzenie, że to kobiety bywały wścibskie, z chęcią przedstawiłabym mu mojego brata. Adonis lubił wściubiać we wszystko nos i tworzyć pasujące pod jego wizje zakończenia. Tłumaczył się, że interesowało go jedynie to, co powinno było go interesować, ale prawda była taka, że nie mógł się powstrzymać przed kontrolowaniem wszystkiego i wszystkich. Możliwe, że to właśnie dlatego skończył w szeregach policji...

Nasze rozmowy częściej przypominały przesłuchiwanie ni jeżeli rodzinną pogadankę. I mimo że kochałam go z całego serca, niekiedy miałam ochotę rzucić słuchawką, by już nie musieć dłużej słuchać jego moralnych pouczeń.

- Zapomniałeś o najważniejszym - pozwoliłam sobie wtrącić, przerywając mu w połowie.

- Tak? - niemal dostał zadyszki od swojego zdecydowanie zbyt długiego wywodu na temat bezpieczeństwa. Za pierwszym razem może i jeszcze był on interesujący, ale za dziesiątym znałam już każde następne słowo.

- Jestem pełnoletnia - przypomnniałam, niemal słysząc, jak wzdycha z udręką. - A co za tym idzie, weszłam już w ten wiek, kiedy rozróżniam, co jest dobre, a co złe.

- Nie powiedziałem, że nie...

- Powiedziałeś jakieś pięć razy w ciągu ostatnich... - w zamyśleniu postukałam palcem w brodę. - ...dwóch minut - wytknęłam.

- Po prostu się martwię - czułam, że wywrócił właśnie oczami. - Jestem twoim bratem, to jasne, że interesuje mnie, co się u ciebie dzieje.

- Mogłabym się łatwo wywinąć tajemnicą zawodową - to argument, którego on często używał. - Ale zamiast tego mówię... wszystko jest w porządku, nie musisz dzwonić tylko po to, żeby mnie sprawdzać...

- Wcale nie dzwonię tylko po to, żeby cię sprawdzać - bronił swego.

- ...ani pouczać, bo jak powiedziałam, nie zamierzam wplątywać się w żadne kłopoty - dokończyłam, opierając się biodrem o drewnianą komodę. - Lepiej powiedz mi, co u ciebie - nakazałam.

- Po staremu - przewróciłam oczami na tę zdawkową odpowiedź.

- Czyli? Wciąż całe dnie spędzasz w pracy, zapominając, że poza biurem znajduję się także inne życie? - uśmiechnęłam się zadziornie.

- Przyganiał kocioł garnkowi - burknął w odpowiedzi. Tak, zdecydowanie obydwoje mieliśmy problem z pracoholizmem, ale wyglądało na to, że żadnemu z nas to nie przeszkadzało. - A poza tym tak czas szybciej mija i nie muszę stale myśleć o tym, że moja siostra utknęła na jednej wyspie z całą bandą zbirów.

- A co się stało z twoim formalnym językiem, panie poważny? - zakpiłam. Nigdy nie słyszałam z jego ust równie wulgarnego określenia. Wychodził z założenia, że policjant musiał świecić przykładem i nienagannymi manierami, a nie prymitywną postawą.

- Zdaje się, że odjechał razem z tobą w walizce - odparł równie zgryźliwie. - Ale teraz tak na poważnie... Obiecujesz, że w nic się nie wpakujesz? - coś w jego głosie, ta dziwna nutka troski nakazała mi w pełni poważnie potraktować jego słowa.

- Obiecuję - zapewniłam. Zresztą... Niby jakie kłopoty mogłam na siebie sprowadzić?

- To dobrze... - westchnął z wyraźną ulgą. Chwilę milczeliśmy, nim chłopak znów się odezwał:

- Hlitch o ciebie pytał - rzucił niby to niezainteresowany tematem.

- Och, tak? - udałam zaskoczenie. - Co takiego chciał?

- Chyba wspominał coś o zaległej randce.

- Randce? - zmarszczyłam brwi. - Nie przypominam sobie, byśmy byli na jakąś umówieni - uściśliłam.

DYLOGIA BRACI SULLVIAN - p o t ę p i o n y #1 [+18] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz