Pov. Harlem
- A więc to tak... Przegraliśmy. To koniec - skwitowałem. Nie mogłem w to uwierzyć. Nie teraz. Ja...
- Harlem... - dziewczyna zamilkła, nie mogąc przeciwstawić się brutalnej prawdzie. - Cholera... - przeklęła.
- Może to lepiej? Może tak miało być? Może... - nie wiedziałem, skąd te myśli wzięły się w moim umyśle, ale od razu ich pożałowałem. Poczułem tępy ból, na co docisnąłem place do zmarszczonego czoła. - Kurwa, co ja mówię... - potarłem zmęczoną twarz. - Wszystko przepadło - odsunąłem się o krok jakby porażony prądem. - Wszystko przepadło, Nyx. Naczelnik wygrał - wzruszyłem bezradnie ramionami.
Nie sądziłem, że by brat Nyx faktycznie znalazł coś na naczelnika. Nie wierzyłem w to, bo to byłoby zbyt oczywiste - za łatwe, jak na sprawę takiego kalibru. A mimo to, gdy potwierdziły się moje obawy pierwszym, co poczułem, był szok. Ogromny szok i niedowierzanie, bo resztki nadziei właśnie uciekły mi przez palce.
To koniec.
Nie było już nic, co mogliśmy zrobić.
Nie istniało nic, co pomogłoby nam uratować sytuację...
Niemożliwe było, by...
- Nie - na jej ostry ton przystanąłem w miejscu, dopiero teraz orientując się, że zacząłem krążyć w kółko.
- Co? - uniosłem zagubione spojrzenie. Stała w tym samym miejscu, wpatrując się w podłogę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Nie zgadzam się - powtórzyła równie twardo, a jej oczy wypełnił błysk szaleństwa. - Nie zgadzam się na to, Harlem. Nie pozwolę, żeby naczelnik wygrał - podkreśliła stanowczo.
- Niby jak chcesz temu zaradzić? - prychnąłem. Milczała przez moment, nim wykonała pewny krok w moją stronę.
- Możemy zgłosić go do biura. To nie to samo, co pójście na policje, a mamy dowody w postaci świadka. Widziałeś fiolkę, więc...
- Myślisz, że biuro się tym przejmie? O ile w ogóle uzna to za prawdę i nie posądzi nas o kłamstwo? - wtrąciłem. Ciężko było mi to przyznać, ale od wieków nie zrobili dla Alcatraz niczego dobrego. Sprowadzenie Nyx było wyjątkiem, a i pokusili się na to dopiero wtedy, gdy grunt zaczął palić im się pod nogami. - Nyx, rozejrzyj się - machnąłem w powietrzu ręką. - To miejsce już dawno zostało spisane na straty razem ze wszystkimi więźniami. Utrzymanie wyspy kosztuje tyle, że długi każdego dnia niemal się podwajają. Dwoje więźniów w jedną czy drugą stronę nie zrobią im różnicy. Co więcej... Jestem pewien, że ucieszy ich, że nie będą musieli dłużej łożyć a ich utrzymanie - przyznałem smutną prawdę. Jednak nawet ona nie zgasiła tego płomienia w jej oczach.
- Więc pójdźmy z tym prosto do naczelnika - wypaliła, na co uniosłem lewą brew. - Zagróźmy, że jeśli się nie wycofa, podamy wszystko dalej, albo... Coś na pewno wpadnie nam do głowy! Możemy go też przekupić! - pisnęła głośno, jakby ten pomysł ledwo co wpadł jej do głowy. - Tak! To idealne rozwiązanie...
- Czym chcesz go przekupić, Nyx? - od razu zwątpiłem. - Skąd chcesz wziąć pieniądze na łapówkę? - nienawidziłem swojej roli sprowadzania ją na ziemie, ale fakty był takie, że w portfelach nas obojga świeciły pustki.
- Jeszcze nie wiem, ale to nie problem - odparła, zbywając tę kwestię na dalszy plan. Byłem ciekaw, jak chciała to rozwiązać, jednak wpierw musiałem uświadomić jej jeszcze jedno:
- Sama przyznałaś, że naczelnik nie działa o zdrowych zmysłach. Co, jeśli w odpowiedzi na szantaż weźmie cię za zagrożenie? Jak na tacy wyłożysz mu, że o wszystkim wiesz... Sądzisz, że się tym nie przejmie? Że nie spróbuje pozbyć się ciebie jak tamtych... - nie dokończyłem, gdy obraz jej martwego ciała pojawił mi się przed oczami. - Naprawdę chcesz zaryzykować własne życie dla życia jednego więźnia? - możliwe, że nie na miejscu było pytanie ją o to. To nie było już gdybania na temat moralności drugiego człowieka, czy jego hierarchii wartości. Gdy przychodziło decydować o własnym życiu, nie było już bowiem mowy o kierowaniu się ludzkimi zasadami.
CZYTASZ
DYLOGIA BRACI SULLVIAN - p o t ę p i o n y #1 [+18] ✔
RomanceZAKOŃCZONE Dwudziestosześcioletnia Nyx Heller staje przed życiowym wyborem. Awans, o który dziennikarka ubiega się od lat, wreszcie pojawia się w zasięgu jej ręki. Układ ma być prosty. Miesiąc spędzony w więzieniu o zaostrzonym rygorze ma natchnąć j...