Nie każdy człowiek był dobry, tak jak nie każda historia zasługiwała na szczęśliwe zakończenie...
Moja skończyła się tragicznie, ale... ciężko, bym powiedziała, że jej żałowałam. Lubiłam myśleć o niej jak o spełnionym marzeniu. W końcu dostałam to, czego chciałam i choć doprowadziły mnie do tego niezbyt konwencjonalne sposoby to... czy nie liczył się efekt finalny?
- ...I mówię to nie tylko dla dobra ogółu, ale i samego oskarżonego - oznajmił czterdziestotrzyletni prokurator, prężąc się przy tym dumnie. Mówił z takim przekonaniem i pewnością, że nawet ja dałabym mu się omotać! Oczywiście, gdybym siedziała w innej stronie sali...
Wyglądał jak przykładny stróż prawa, którego reżyserowie starali się uchwycić w filmach. Do jego zadań należało łapanie ludzi takich jak ja i dostarczanie pod sąd, by później zamknąć za kratami na najbliższe minimum pięć dekad.
Przestępcy są najgorszym sortem człowieka, których należy jak najszybciej odizolować, by nie demoralizowali reszty społeczeństwa - tak mi kiedyś powiedział. Był urzędnikiem z powołania, a w zasadzie własnej nienawiści do jednej grupy społecznej. Nie sądziłam, że na naszym następnym spotkaniu będę robić za jej przedstawiciela.
Ławnicy wsłuchiwali się w pełne spokoju, ale i nacechowane pewnymi emocjami słowa. Wzrokiem podążali za jego postawną, krążącą przed nimi w te i z powrotem sylwetką. Szczególny podziw wzbudzał u damskiej część widowni... Wysokie stanowisko, bujny zarost, nie najgorsza sylwetka i brak obrączki na palcu mogły płatać w głowie figle.
I ja czułam na sobie spojrzenia... Ławników, którzy kupieni przez prokuratora, obrzucali mnie pogardliwym wzrokiem, zebranej publiczności, a także samego sędziego, który choć bezstronny, wyraźnie wyrobił już sobie pewną opinię na mój temat. Salę wypełniało dziś tyle osobistości, że powinnam była czuć zaszczyt. Jeszcze nigdy nie spotkałam się, by wykazywano względem mnie równie wielkie zainteresowanie, co teraz, gdy za kilka godzin miał zapaść wyrok...
Usłyszałam kiedyś, że dla ludzi wyjątkowo w życiu cierpiących, na końcu czekało coś dobrego. Miałam nadzieję, że było to naprawdę duże i warte całego zachodu coś, bo w innym wypadku pokuszę się o reklamację.
- Kurwa... - ciche przekleństwo padło z ust mojego adwokata. Zacisnął mocniej swoją szczękę, a pulsująca tętnica wyraźnie odznaczyła się na jego szyi. Za chwilę spłynęła po niej także kropla potu. Cóż... Jeśli nawet mój adwokat nie był w stanie powstrzymać się od przekleństw, oznaczało to, że byłam w czarnej dupie.
Przełknęłam z trudem ślinę, gdy sędzia wywołał i moje nazwisko. To był ten moment.... Chwila, od której zależała cała moja przyszłość.
U mojego boku od razu znaleźli się dwaj policjanci. Nie dotknęli mnie, ale w dosyć sugestywny sposób nakazali mi się podnieść. Zrobiłam to, a szelest metalu, którym obwiązane były moje kończyny, rozniósł się po pomieszczeniu. Nie rozumiałam, po co był ten teatrzyk. Na samej sali znajdowało się co najmniej piętnastu policjantów, nieliczących tych czekających przy wyjściu, a do równania należałoby dodać także okupujące budynek FBI. Czy naprawdę sądzili, że udałoby mi się stąd uciec?
Z westchnieniem podeszłam do mikrofonu. Wszystko robiłam w bardzo powolnym tempie. Nie wiedziałam jednak, w jakim stopniu odpowiedzialne za to było moje zmęczenie, a w jakim pusty od kilku dni żołądek.
- Proszę się przedstawić. Powiedzieć, jak się pani nazywa i skąd pochodzi - polecił mój adwokat. Sędzia spojrzał na mnie wyczekująco, nim splótł przed sobą dłonie. Wyglądał, jakby nie bardzo interesowało go, co miałam do powiedzenia. Ławnicy najwyraźniej podzielali jego zdanie... Jakby przesłuchiwanie mnie uważali za zbędne i najchętniej już teraz poszliby do domów.
CZYTASZ
DYLOGIA BRACI SULLVIAN - p o t ę p i o n y #1 [+18] ✔
RomansaZAKOŃCZONE Dwudziestosześcioletnia Nyx Heller staje przed życiowym wyborem. Awans, o który dziennikarka ubiega się od lat, wreszcie pojawia się w zasięgu jej ręki. Układ ma być prosty. Miesiąc spędzony w więzieniu o zaostrzonym rygorze ma natchnąć j...