3.

75 10 0
                                    

Oszalałem. Nie sądziłem, że dwa dni po aferze z mieszkaniem będę pomagał wariatce się do mnie wprowadzić. Gdzie, kurwa, miałem rozum? Powinienem zniechęcać ją do kontaktu ze mną. Jednak moja miła strona obudziła się w nieodpowiednim momencie. Nosiłem pudła z rzeczami dziewczyny jak głupi. Ile baba mogła mieć rzeczy? Miałem wrażenie, że jej auto nie było w stanie upchać więcej niż dwa kartony, a już wylazły z niego cztery. I gdzie zamierzała pomieścić wszystkie graty? Pokój, który jej zaoferowałem, był mały, a nie pozwolę, żeby zajęła więcej przestrzeni. Wtedy trudniej będzie mi się jej pozbyć. Lepiej, żeby od razu przejrzała swoje rzeczy i wyrzuciła te niepotrzebne, zanim zacznie się rozpakowywać. Najchętniej zostawiłbym dwa pudła przed domem i czekał, aż ktoś je ukradnie. Chociaż w tej okolicy na co dzień nie dochodziło do kradzieży, to mogliśmy mieć dziś pecha. Wcale by mnie to nie zasmuciło. Może w ten sposób dziewczyna zniechęciłaby się do zostania tutaj.

Przyjaciel śmiał się ze mnie, gdy powiedziałem mu o agentce nieruchomości, która nawaliła. Tępa baba nie nadawała się do tej roboty. Dobrze, że już nie pracowała w branży. Taką miałem nadzieję. Cała agencja nadawała się do zamknięcia. Dopilnuję tego. Michael pewnie myślał, że odpuszczę. Kutas! Powinien zaoferować swoją pomoc, ale wcale nie zamierzałem go o nic prosić. Dam sobie radę sam. Przemęczę się te kilka cholernych tygodni. Dziewczyna wcale nie musiała się do mnie odzywać. Liczyłem na to, że więcej czasu będzie spędzała poza domem. Przecież musiała gdzieś pracować. Lepiej, gdyby tak właśnie było. Sam zamierzałem zostawać długo w mieszkaniu. Dwa dni w tygodniu pracowałem zdalnie i potrzebowałem ciszy. Nikt nie mógł mi przeszkadzać. Później wybywałem na miasto, ale obawiałem się, co zastanę po powrocie. Powinienem poinformować dziewczynę, że nie miała prawa tutaj nikogo sprowadzać. A już na pewno żadnego faceta. Nawet nie chciałem myśleć, że mogłem wejść do mieszkania w momencie, gdy uprawialiby seks. Miałbym traumę do końca życia i wcale nie cieszyłbym się, że w ten sposób pozbyłbym się współlokatorki. Wolałem wykorzystać do tego inny sposób.

– Dużo tego masz? – spytałem, wnosząc kolejne pudło.

Zostawiłem je pod drzwiami. Miałem dość. Wcale nie musiałem tego targać. Resztę niech dziewczyna wnosi sama. Nie umawiałem się na pomaganie jej. Miałem rozsiąść się w fotelu i delektować ciszą, którą ona zagłuszyła. Zapominałem, że czasami nie opłacało się być miłym. Ludzie to wykorzystywali, a ja marnowałem swój czas. Chociaż mogłem obserwować zachowanie swojej współlokatorki i sprawdzić, czy miała jakieś niebezpieczne rzeczy, którymi mogłaby wyrządzić mi krzywdę. Na razie nic nie zauważyłem, a ona wyglądała lepiej niż w dniu, gdy się poznaliśmy. Tym razem miała na sobie jeansy, które idealnie opinały jej tyłek. Gapiłem się na niego. Nie byłem nic w stanie poradzić na to, że lubiłem krągłe pośladki i to, jak niektóre kobiety zajebiście wyglądały w dobrze dobranych jeansach. Niestety moja współlokatorka do nich należała i miałem nadzieję, że nie odkryje mojej słabości. Wtedy miałbym przerąbane. Powinienem pamiętać, żeby nie stracić czujności. Kobiety potrafiły omotać człowieka. Przekonałem się o tym w poprzednim związku. Aż nie mogłem uwierzyć, co byłem w stanie wyprawiać dla swojej byłej już dziewczyny. Jeszcze trochę, a poprosiłaby mnie o ślub i dziecko. Najgorsze, że bym się na to zgodził byle tylko ją uszczęśliwić. Zrobiłbym to własnym kosztem, a siostra Michaela by mnie poparła. Wariactwo. Dlatego odpuściłem sobie na jakiś czas dziewczyny.

– Nie. To ostatnie. - Postawiła walizkę na podłodze.

Podczas wnoszenia pudeł mieliśmy trochę czasu na rozmowę. Nic znaczącego, ale dowiedziałem się kilku rzeczy o swojej współlokatorce. Dziewczyna miała na imię Willow. Była w moim wielu. Przeniosła się tutaj z Detroit. Gdy się dowiedziałem, przestraszyłem się. Znałem historie o ludziach stamtąd. Jedna nawet przytrafiła się chłopakowi, który chodził do szkoły z Michaelem. Nigdy nie wybrałbym się w tamte rejony i nie chciałem mieć nic wspólnego z ludźmi stamtąd. Byli groźni. Wcale nie przeszkadzało mi, że większość z nich żyła w biedzie. Akurat to nie definiowało człowieka. Jednak bałem się zapytać Willow o jej rodzinę. Co, jeśli należeli do jakiegoś gangu? Uczyli córkę podejrzanych rzeczy? Rabowania? Mordowania? Zaczynałem mieć na tym punkcie obsesję i niedługo mogło okazać się, że to ja byłem wariatem. Rozważałem zamykanie swojego i jej pokoju na klucz. Chociaż i tak nie zasnąłbym spokojnie. Bałem się pierwszej nocy. Co, jeśli dziewczyna zamorduje mnie we śnie? Lepiej, żeby mnie okradła. Miałem wiele wartościowych rzeczy, ale to tylko przedmioty. Swoje życie ceniłem bardziej.

Krótka historia pewnej przyjaźni.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz