38.

21 5 0
                                    

Od samego początku wiedziałem, że pojawienie się tutaj to głupi pomysł. Nigdy nie powinienem się zgodzić na wyjazd. Ale byłem głupi i naiwny, bo uwierzyłem, że Willow nie zrobi nic złego. Powinniśmy cierpliwie czekać na telefon rodziny chłopca. Dopiero wtedy moglibyśmy przyjechać w odwiedziny, o ile w ogóle by się na to zgodzili. Kobieta na pewno na spokojnie wytłumaczyłaby dziecku całą sytuację i dała nam znać. Tak byłoby najlepiej. Szczególnie dla chłopca. Teraz jednak Chev sprawiła, że kobieta nam nie ufała. Wyczuła w nas zagrożenie. Poza tym dziewczyna przestraszyła swojego brata. Widziałem strach w jego oczach, gdy powiedziała, że zabierze go ze sobą. To najgłupsze, co mogła zrobić. Czy ona w ogóle zastanowiła się, co sobie o niej pomyślał brat? Na pewno nie. Do tego chciała go zabrać z bezpiecznego miejsca. Totalne wariactwo. Zapominała, że nie miała żadnych praw do chłopca. Poza tym nawet nie wiedziała, jakie papiery podpisała jej matka, gdy oddała dziecko Państwu Kraft.

– Jesteś z siebie zadowolona? – prawie krzyczałem.

Nie potrafiłem nad sobą dłużej zapanować. Próbowałem. Wytrzymałem całą drogę do hotelu, ale dłużej nie byłem w stanie dusić w sobie emocji. Dziewczynie odebrało rozum. Oszalała. Zachowywała się jak wariatka. Zamiast poznać brata, zmarnowała swoją szansę i go wystraszyła. Następnym razem, jeśli w ogóle dostanie możliwość spotkania się z nim ponownie, chłopiec będzie czuł strach albo nie będzie chciał nawet zobaczyć się z siostrą. Nikt go do tego nie zmusi. Co ona sobie myślała? Nie mogła zabrać go od jedynej rodziny, którą znał. Może i Chev była jego siostrą, ale przecież on wcześniej o tym nie wiedział. Czy naprawdę wolała, żeby jej brat żył ze świadomością, że matka go nie chciała? Przecież doskonale wiedziała, jakie to uczucie. Nie powinna fundować maluchowi traumy, którą sama przeżyła. Miała okazję dać mu lepsze dzieciństwo. Przynajmniej wiedzieliśmy, że chłopiec wychowywał się w dobrych warunkach. Na pewno niczego mu nie brakowało. Poza tym wątpiłem, żeby chciał jeszcze kiedyś spędzić czas z siostrą. Był przestraszony, że mogła go zabrać od rodziców.

– Nie mogę wyjechać.

Musiała i to jak najszybciej. Namieszała. Dopilnuję, żeby opuściła to miejsce razem ze mną jeszcze dzisiaj. Dłużej nie mogliśmy zostać. Inaczej matka chłopca zawiadomi policję. Na pewno chciała to zrobić i wcale się jej nie dziwiłem. Stanowiliśmy zagrożenie dla jej rodziny. Miała dowód, że wtargnęliśmy do ich domu. W ten sposób załatwi sobie zakaz zbliżania, a Chev będzie miała problemy. Nie chciała tego. Czasami trzeba było odpuścić. Nie na zawsze. Przynajmniej do czasu, aż znajdziemy jakiś sposób, żeby spotykać się z jej bratem. Czy do Chevrolet naprawdę nic nie docierało? Nie mogła w taki sposób wykreślić się z życia brata. Na razie chłopiec się jej bał. Znajdziemy jakiś inny pomysł. Pomogę jej. Jednak teraz najlepiej będzie się oddalić. Na jakiś czas. Przekonanie Pani Kraft do siebie będzie trudne, ale nie niewykonalne. Jeśli zależało jej na dobrze dziecka, pozwoli Chev nawiązać kontakt z bratem.

– Musisz. - Spojrzałem na nią. – Chcesz mieć kłopoty?

Jeśli tak, wysiadam. Nie będę popierał jej wariactw. Męczyło mnie to. Niech radzi sobie sama. Nie zamierzałem brać w tym udziału. Ostatnie czego potrzebowałem to kolejne problemy z prawem i to z powodu dziewczyny. Nie byłem aż tak głupi. Kochałem Willow, ale nie będę popierał jej decyzji, które rujnowały życie niewinnych ludzi. Wiele byłem w stanie zrozumieć, ale na pewno nie to. Chev wcale nie myślała o bracie, a o sobie. Chciała poczuć się lepiej, kosztem niewinnego dziecka. Przerastała mnie ta sytuacja. Bałem się, dokąd nas to wszystko zaprowadzi. Chev zapominała, że nie byłem w stanie wyciągnąć jej z tarapatów. Niby jak? Mogliśmy się zastanowić, co dalej, ale nie w tym mieście. Uważałem, że lepiej, gdy dziewczyna przebywała z dala od brata. Poza tym nie chciałem przebywać zbyt długo w Detroit. Nie podobało mi się tutaj. Zauważyłem, że kilku ludzi dziwnie się na nas gapiło. Chociaż nie wychodziliśmy poza hotel. Może to moje wariactwo. Przecież chciałem wierzyć, że to miasto było złe i mogłem zostać okradziony oraz pobity w każdej chwili. Chevrolet za to czuła się normalnie, ale przecież ona wróciła w swoje rodzinne strony.

Krótka historia pewnej przyjaźni.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz