30.

22 4 0
                                    

Musiałem spotkać się z Michaelem. Tylko z nim mogłem szczerze porozmawiać o tym, co ostatnio działo się w moim życiu. Nie wytrzymywałem. Liczyłem na to, że przyjaciel mnie zrozumie i da jakąś dobrą radę, a może nawet zaproponuje pomoc. Potrzebowałem tego. Chev się do mnie nie odzywała od kilku dni. Udawałem, że nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Chociaż chodziłem wkurzony. Nie zamierzałem jej przepraszać. Niby za co? Nie zrobiłem nic złego. Chciałem ją chronić. Nie powinna mieć do mnie pretensji. Obrywałem za to, że nie byłem naiwny i nie chciałem zaufać rodzicom swojej dziewczyny. Wolałem wyjść do przyjaciela, zanim dałbym się sprowokować do kłótni. Potrzebowałem rozmowy. Tylko on będzie w stanie mnie zrozumieć. Może znajdzie jakiś sposób, żeby przekonać dziewczynę, że nie była nic winna swoim rodzicom. Albo sam spróbuje jej przetłumaczyć, że nie powinna ufać matce. Może wtedy zdałaby sobie sprawę z tego, że coś było nie tak, skoro Mike też to zauważył. Mnie nawet nie chciała słuchać. 

Oczywiście Michael od razu wyczuł, że byłem w kiepskim nastroju. Dzięki temu oszczędził mi głupich komentarzy, których akurat dzisiaj nie zamierzałem słuchać. Streściłem przyjacielowi spotkanie z matką Chevrolet, o którym wcześniej mu nie wspomniałem. Myślałem, że uda się tę sprawę załatwić bez problemu. Jednak kobieta nie zamierzała odpuścić, a jej córka była naiwna. Starałem się nic nie pominąć w swojej opowieści, żeby Mike też mógł ocenić całą sytuację. Zamierzałem przekonać się, że nie byłem uprzedzony i ktoś inny też dostrzegał sygnały ostrzegawcze. Od samego początku nie podobało mi się spotkanie z kobietą. Powitała córkę, jak obcego człowieka, chociaż powinna wykazać jakąś ulgę albo radość, że nic jej nie było, że w końcu się zobaczyły. Nienawidziłem tej kobiety. Nawet nie ukrywałem swojej niechęci do niej. Po co? Nie wzbudziła we mnie ani jednego dobrego uczucia. Nawet gdy mówiła o wypadku męża, którym pewnie się nie przejęła. Myślała tylko o sobie. Chciała wpędzić córkę w poczucie winy, co jej się prawie udało. NIe mogłem na to pozwolić. Dziewczyna nie podniesie się, gdy jej rodzice znowu znikną. A zrobią to. Co niby mieliby robić w Nowym Jorku? Nie widziałem tutaj dla nich miejsca. Ani w życiu Chev. Będą musieli wyjechać, bo inaczej dziewczyna wiele straci. Gorzej, że odpychając mnie od siebie, wkrótce zostanie sama. Na pewno tego nie chciała.

– Co mam, kurwa, zrobić? - Spojrzałem na przyjaciela, licząc na jakąś radę.

Potrzebowałem pomocy. Zwłaszcza że dziewczyna się do mnie nie odzywała. Jakbym to ja był jej największym wrogiem, mimo że odnosiłem wrażenie, że tylko mnie zależało na Chevrolet. Nie potrafiłem do niej dotrzeć. Czemu nie myślała teraz rozsądnie? Łatwiej było się obrazić, ale to nie ja byłem problemem. Zapomniała już, chyba że jej matki nie było, gdy najbardziej jej potrzebowała. Czy dziewczyna powiedziała swojej kochanej mamusi, przez co przeszła? Pewnie nie. Zamierzałem dać Chev czas na przemyślenie, licząc, że w końcu przyzna mi rację. Chociaż wątpiłem, że to zrobi. Nie chciałem, żeby matka ją skrzywdziła. Obawiałem się, że była do tego zdolna. Przed spotkaniem z nią myślałem, że może źle oceniłem rodziców Willow. Przecież w ogóle nie znałem ich sytuacji. Jednak kobieta rozwiała wszelkie moje wątpliwości. Akurat w tym przypadku nie chciałem mieć racji. Naprawdę wolałbym się mylić. Przynajmniej Chev miałaby szansę na utrzymywanie kontaktu z rodzicami. Jednak nie wyjdzie jej z tego nic dobrego. Ci ludzie chcieli ją tylko wykorzystać, bo zobaczyli, że radziła sobie świetnie.

– Wiesz, ile potrzebują? – spytał po dłuższej chwili.

Nie dopytywałem, bo nie miałem zamiaru dać im żadnych pieniędzy. Nawet jeśli chodziłoby tylko o tysiąc, ale taką kwotę dostałaby od Chev od razu. Podejrzewałem, że kobieta zniknęłaby z kasą chwilę po tym, jakby ją dostała, a jej mąż nawet nie miałby żadnego leczenia. Gdyby nie wizyta w szpitalu, uznałbym, że razem to wymyślili, żeby wyłudzić pieniądze od córki. Tylko skąd wiedzieli, że Willow dobrze sobie radziła? Podobno nie mieli z nią kontaktu. Wolałbym, żeby nie okazało się, że Chev przez cały czas mnie okłamywała. Nigdy bym jej tego nie wybaczył. Wydawało mi się, że rodziców dziewczyny wcale nie interesowało, co się z nią działo. Mogła, przecież zostać w Detroit i skończyć, jako ćpunka albo żyć w biedzie. Na szczęście się stamtąd wyrwała, ale nie po to, żeby matka zrobiła teraz z jej życia piekło. Podejrzewałem, że sąsiadka z rodzinnego miasta dziewczyny coś im nagadała. Wymyśliła wiele na jej temat, bo może myślała, że jeszcze coś ugra. Inaczej rodzice pewnie nawet by jej nie znaleźli. Skąd mieliby wiedzieć, że ich córka wyjechała do Nowego Jorku, że trafiła akurat tutaj?

Krótka historia pewnej przyjaźni.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz