45.

23 4 0
                                    

Po rozmowie z Chev długo myślałem o bracie. Zbyt długo. Dawno sobie na to nie pozwalałem. Musiałem, żeby normalnie funkcjonować. Potrafiłem sobie przypomnieć jego uśmiech, duże brązowe oczy, które zawsze patrzyły na mnie z radością. Bałem się, że kiedyś zapomnę, jak wyglądał. Jednak nie na tyle, żeby częściej spoglądać na zdjęcia małego chłopca, które nadal miałem. Razem z kilkoma fotografiami ojca, które zbierałem z podłogi w pośpiechu, gdy facet matki wszystkie niszczył. Jakby nie wystarczyło mu znęcania się nade mną i moją matką. Wiedziałem, jak bardzo zniszczą mnie wspomnienia. Nie mogłem nawet spać. Próbowałem ze względu na Chev, która leżała obok mnie. Na szczęście ona zasnęła bez problemu. Chyba czas najwyższy przełamać strach i odwiedzić brata. Wmówiłem sobie, że robiłem to dla niego, nie dla siebie. Powinienem pielęgnować pamięć o nim, zadbać o jego grób, na który nikt nie chodził. Pewnie był zaniedbany. Powinno mi być wstyd. Przecież byłem jedyną rodziną. Musiałem się tym zająć. Jednak nie łudziłem się, że po wizycie na cmentarzu poczuję ulgę.

Do grobu brata szedłem wolnym krokiem. Bałem się, co ujrzę, gdy już znajdę jego grób.
Na cmentarzu było dziwnie. Nie pojawiałem się tutaj, odkąd mój braciszek zmarł. Chociaż wcześniej przychodziłem do ojca. Nie mogłem przyjść tu ze spokojem i stać przy nagrobku małego chłopca, którego kochałem bardziej niż kogokolwiek innego. Nie byłem w stanie. Cierpiałem. To była strata, z którą nigdy się nie pogodzę. Podejrzewałem, że stanę sam nad pustym i zaniedbanym grobem brata. Niby kto miałby go odwiedzić? Ku mojemu zaskoczeniu nagrobek był czysty z białymi świeżymi kwiatami. Uznałem, że to zasługa Michaela. Jednak nie spodziewałem się, że spotkam matkę. Akurat tutaj. Byłem w szoku na jej widok. Nic się nie zmieniła. No może wyglądała na bardziej wykończoną niż lata temu. Nie byłem w stanie się ruszyć. Przychodziła tutaj? Skąd miałem wiedzieć, skoro sam się nie pojawiałem na cmentarzu. Może to przypadek, że przyszła akurat dzisiaj. Jakby nie mogła wybrać innego dnia. Jednak nie spodziewałem się po niej, że przychodziła na grób syna, który zginął przez nią. Gdybym pojawiał się na cmentarzu częściej, od razu zabroniłbym matce odwiedzania syna. Miała zniknąć!

– Czekałam na ciebie – odezwała się, gdy mnie zauważyła.

To chyba jakiś żart. Sam jej widok sprawił, że miałem ochotę uciec. Słowa matki mnie dobiły. Nie mogłem uwierzyć, że tutaj była. Udało mi się jej unikać przez lata. Czemu musiałem spotkać ją akurat tutaj? Pożegnaliśmy się po pogrzebie, gdy miałem ochotę ją udusić. Mało brakowało, a zrobiłbym to. Niestety Michael zareagował w chwili, gdy zbliżyłem się do swojej matki. Nie zdążyłem nawet zacisnąć dłoni na jej gardle. Jedyne, co poczuła to mocne szarpnięcie. Nie przejmowałem się, co myśleli sobie o mnie ludzie. Oni pewnie uważali, że moja matka była ofiarą, że opłakiwała synka, ale nie była w stanie tego pokazać. Cholerna bzdura! Nie znali jej! Nigdy nie chciałem spotkać tej kobiety. Była dla mnie nikim. Chociaż przez moment obawiałem się, że zjawi się pod drzwiami naszego dawnego mieszkania, które teraz zajmowałem. Czy chciałaby mi je odebrać? Już dawno straciła do niego prawa. Bałem się, jak mogła się skończyć ta wizyta. Z moją krwią na rękach, ona martwa, a ja w więzieniu. To była moja wizja. Jeszcze kilka miesięcy temu złość pchnęłaby mnie do okropnych rzeczy. Aż dziwne, że byłem w stanie stać przed nią spokojnie. Jednak to nie znaczyło, że kobieta powinna przebywać w moim towarzystwie.

– Co? – głos mi się załamał.

– Wiele razy czekałam tutaj, aż się zjawisz. - Przyglądała mi się dokładnie.

Co ona sobie myślała? Wcale za nią nie tęskniłem. Była problemem. Najchętniej bym się jej pozbył ze swojego życia na zawsze. Miała trzymać się ode mnie z daleka. Zniknąć. Chciałem uciec. Jednak nogi wrosły mi w ziemię. Stałem jak głupiec, nie umiejąc wydusić z siebie słowa. Ta kobieta była dla mnie obcym człowiekiem. Już dawno to do mnie dotarło. Musiała się pogodzić, że nie miała żadnego dziecka. Wiele się zmieniło od naszego ostatniego spotkania, ale nie to, że nadal byłem gotów ją udusić. Niestety miałem zbyt wiele do stracenia. Nie byłem już chłopcem, którego nie interesowało, co się z nim stanie. Nie, bo miałem Michaela, Chev. Przecież planowałem ślub. Nie miałem nic do powiedzenia swojej matce. Poza stekiem bluźnierstw. Zasłużyła na każde obrzydliwe słowo, które w życiu usłyszała. Chociaż dla mnie to i tak za mało. Była okropną matką. Zawiodła mnie i mojego braciszka. Nigdy nie zmienię zdania na ten temat. Czy nie powinna się oddalić, gdy mnie zauważyła? Przecież wiedziała już, do czego byłem zdolny w jej obecności. Poza tym sądowy zakaz zbliżania się nadal obowiązywał. Złamała warunki. Mogła trafić do więzienia.

Krótka historia pewnej przyjaźni.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz