ROZDZIAŁ 3

119 12 2
                                    

Po krótszej chwili wszyscy znaleźli się już obok nas. Trochę bolała mnie noga ale dało się to wytrzymać. Spojrzałam na trenera a następnie na pozostałych kolegów, którzy przyglądali się zaistniałej sytuacji jaką zastali przychodząc tutaj. Popatrzyłam na Bellamy, która wyglądała na nie wzruszoną całą sytuacją
- Zwołałem apel, aby wyjaśnić pewną sytuację, i zapewne jest to sprawka którejś z dziewcząt o ile dobrze przypuszczam. Sytuacja wygląda następująco. Któraś z was, poluzowała śrubki w łyżwach waszej koleżanki, tym samym doprowadzając do małego wypadku. Ja rozumiem i wiem, jaka jest między wami zazdrość z powodu tego że Ashley została wytypowana na reprezentantkę- tutaj zastopował i spojrzał na wszystkich od góry do dołu a następnie kontynuuował. - Teraz jest ostateczna szansa aby się do tego przyznać. W innym przypadku wszyscy poniosą tego konsekwencję.
- Widziałem jak Millie coś przy tym majstrowała, i w szatni są jej ochraniacze na kolana- powiedział jeden chłopak nie patrząc na dziewczynę która prychnęła wyrzucając ręce w powietrze.
- Oczywiście, jak zwykle Millie Gray jest wszystkiemu winna! -krzyknęła
- Cicho. - mruknął trener po czym wszedł do szatni I wrócił z ochraniaczami Millie. - Czy to twoje?
- Tak, ale nie mam pojęcia jak to się tu znalazło.
- Nie kłam. Tylko ty byłaś na tyle zbulwersowana że miałaś ochotę zrobić krzywdę Ashley. Natomiast miejscu gdzie leżały jej łyżwy, znaleziono twoje ochraniacze, w dodatku twój kolega widział jak coś z nimi robiłaś. Jak to wytłumaczysz?
- Nie da się bo ktoś mnie wrabia! Nic jej nie zrobiłam! - krzyknęła
- Szlaban. Nie jeździsz w ogóle, więc najlepiej możesz schować sprzęt do torby. Można się rozejść. - powiedział a dziewczyna wybiegła z lodowiska. Wszyscy również powoli opuszczali to pomieszczenie. Została ze mną Bellamy, która pomogła mi zdjąć te przeklęte łyżwy. Zauważyłam także Louisa, chłopak stał w drzwiach opierając się o futrynę wejścia na lodowisko. Nawiązałam z nim kontakt wzrokowy jednak szybko go przerwałam nawet nie widząc z jakiego powodu. Po chwili wstałam, wzięłam łyżwy pod rękę i ruszyłam z przyjaciółką do wyjścia. Minęłyśmy chłopaka który teraz nawet na nas nie patrzył bo był zajęty grzebaniem w komórce.
- Hej, może pójdziemy do barku i weźmiemy sobie gorącą czekoladę i może coś do jedzenia? - Zaproponowała nagle Bellamy.
- Jasne - zgodziłam się uśmiechając się lekko po mimo tego, że nadal trochę bolała mnie noga. Nic poważnego jednak się z nią nie działo. Jakieś dwadzieścia minut później, siedziałyśmy w barku czekając na frytki i gorącą czekoladę. O dziwo to połączenie było zaskakująco dobre. Musiałam dosypać sobie cukru bo nie znosiłam smaku gorzkiej czekolady. Zawsze słodziłam sobie wszystko przesadnie, ale mnie to odpowiadało. Tylko zawsze ktoś dorosły gdy to widział, zazwyczaj była to moja mama, wymądrzała się, jakie to jest nie zdrowe. Miałam to w nosie. Tak przynajmniej bardziej mi smakowało.
- Ale checa z tymi łyżwami, co nie? - mruknęła Bellamy po chwili gdy odłożyłam gorący kubek.
- No.. nie sądziłam, że może być aż tak zazdrosna. - powiedziałam kręcąc głową z niedowierzaniem. Bellamy zjadła frytkę, popatrzyła na mnie i mruknęła.
- Nie takie rzeczy już robiła, ale to akurat była przsada. Teraz musimy uważać bo w nocy jeszcze udusi nas poduszką - zaśmiała się pod nosem. Właśnie. Millie już pewnie czekała rozwścieczona w pokoju aby tylko się wyżyć na którejś z nas a ja zaczęłam się bać spać z nią w jednym pokoju. Starałam się później o tym nie myśleć i dokończyłam posiłek. Następnie kiedy miałyśmy wychodzić spotkałyśmy Lousia, który wchodził przez drzwi. Ja akurat szłam tyłem i go nie zauważyłam przez co stała się mała wpadka.
- Stara Uważaj! - krzyknęła dziewczyna która już prawie była obok mnie, odwrociłam się ze śmiechem, nie zdążywszy jej odpowiedzieć wpadłam i przewróciłam się na chłopaka, który już na sam mój widok wydawał się poirytowany.
- Widzę że już cię noga nie boli co? Jesteś jakaś nienormalna, że chodzisz tyłem? I weź mi podaj mój telefon skoro juz tam obok ciebie leży- warknął patrząc na mnie z góry
- A ty niepełnosprawny jakiś kurwa jesteś? Sam go sobie weź - odpowiedziałam wstając z ziemi, delikatnie kopiąc telefon w stronę stolika. - Ups, zrobiłam to przypadkiem.. takim samym jak twoi starzy zrobili ciebie - powiedziałam a następnie uśmiechając się bezczelnie a następnie wyszłam z barku. Bellamy wyszła za mną uśmiechając się podekscytowana.
- Ale mu pojechałaś, nie wiedział co ma zrobić, nadal stoi tam osłupiony - śmiała się w niebogłosy. Kiedy byłyśmy już pod pokojem, emocje opadły. Spojrzałam na swoją przyjaciółkę a ona na mnie a następnie powoli otworzyłam drzwi.
Millie leżała na swoim łóżku twarzą w poduszkę. Kiedy usłyszała zamykające się drzwi, podniosła głowę aby zobaczyć kto przyszedł. Zobaczyła nas i natychmiast wstała.
- Słuchaj Ashley, chce z tobą pogadać. - zaczęła ale Bellamy prychnęła z pogardą ale ja pokiwałam głową patrząc na Millie.
- No dobra - zgodziłam się.
- Wiem, że nie za bardzo się lubimy ale musisz mi uwierzyć. Nic nie zrobiłam. Niewiem jakim cudem te ochraniacze znalazły się obok miejsca gdzie leżały twoje łyżwy. Przysięgam że cały czas byłam w toalecie. Ten chłopak musiał mnie z kimś pomylić! - mówiła jednym ciągiem szybko oddychając.
- Dobra te bajeczki wyssane z palca możesz sobie wiesz gdzie wsadzić. Zrobiłaś świństwo i nie umiesz ponieść konsekwencji. - wtrąciła się Bellamy
- No sory, wszystko wskazuje na ciebie. I tak jeszcze zapytam.. dlugo ćwiczyłaś te tłumaczenia przed lustrem? - zapytałam na co dziewczyna westchnęła drżącym głosem i wyszła z pokoju. Moja przyjaciółka jednak zaczęła się śmiać jak zwykle kiedy komuś odpowiadałam w taki sposób.
- Jesteś genialna - powiedziała a ja na te słowa się uśmiechnęłam.

Destroyed swan lakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz