ROZDZIAŁ 12

48 5 8
                                    

Czekałam aż dziewczyny załatwią swoje potrzeby i wyjdą z toalety. Stałam przy umywalkach, opierając się o jedną z nich patrząc w lustro. Przyszłam tu tylko dlatego, że nie chciałam być w towarzystwie samych chłopaków. I to nie tak, że nie lubiłam czy coś, tylko po prostu stwierdziłam, że nie mam na to ochoty i wolę iść z wszystkimi dziewczynami do łazienki. W odbiciu lustra zobaczyłam jak jedna z kabin się otwiera a z niej wychodzi Millie.

Dziewczyna wyszła i podeszła do drugiej umywalki myjąc ręce a przy tym patrzyła w lustro ze swoim wrednym uśmieszkiem. Ten jej wyraz twarzy za każdym razem doprowadzał mnie do szału, a jej teksty i sam fakt, że się odzywała, miałam ochotę wydłubać jej oczy.

- Jeśli jeździsz na nartach tak jak na łyżwach, to szczerze życze ci powodzenia, żebyś nie zrobiła sobie krzywdy. - powiedziała z drwiną a ja uniosłam brwi przechylając głowę w jej stronę.

-Zaraz to ja zrobie ci krzywde, jak się nie zamkniesz. - warknęłam w jej stronę i automatycznie zauważyłam jak z jej twarzy znika uśmiech i pojawia się grymas. Zaśmiałam się pod nosem i spojrzałam na moje przyjaciółki które właśnie wyszły ze swoich kabin i podeszły obok nas aby umyć ręce.

Wyszłyśmy w końcu i podeszliśmy do drewnianego domku, gdzie znajdowali się chłopaki. Stali przy kasie rozmawiając ze starszym mężczyzną, najprawdopodobniej właścicielem tej wypożyczalni. Matt wszystko załatwiał. Millie razem z Olivierem i Bellamy wybrali narty, z kolei ja, Mattheo, Louis i Billie, snowboard.

Założyliśmy kaski, każdy z nas dostał swój. Gdy byliśmy już w pełni przygotowani, udaliśmy się na stok. Wchodziliśmy po dwie osoby do wyciągu. Millie dobrała się ze swoim chłopakiem, Billie z Mattem, a Louis stanął obok mnie. Bellamy jechała sama. Dziewczynie bardzo to odpowiadało bo chciała porobić sobie zdjęcia z góry. Nie było z tym więc żadnego problemu. Myślałam, że dziewczynie będzie przykro i byłam gotowa pojechać z nią i zostawić Louisa, ale Bellamy jak najbardziej odpowiadała samotność.

Po chwili byliśmy już na górze. Były tam dwa tory jazdy. Jeden dla narciarzy a drugi dla snowboardzistów. Myślę że to wygodne rozwiązanie, jednak widziałam też gdzieniegdzie snowboardzistów, którzy jeździli po stronie dla narciarzy. Nie było to zabronione, lecz moim zdaniem trochę nieodpowiedzialne ale jak to mówił mój brat? "Robisz na swoją własną popierdoloną odpowiedzialność". I w końcu mogłam się z nim zgodzić. Nigdy nie powiem tego na głos.

Na stoku było cudownie, z nieba prószył lekki śnieg, który i tak po chwili przestał, ludzie z dziećmi jeżdżący na nartach, wolontariusze pomagający innym.. Wszystko tam było takie cudowne. Naprawde same widoki bardzo mi się już podobały i nie mogłam doczekać się jazdy. Olivier, Millie i Bellamy, udali się na swoją stronę aby tam pojeździć, z kolei nasza czwórka została po drugiej stronie.

- Gotowi?! Ashley, ścigamy się? - Zapytał podekscytowany Matt patrząc na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Nie sądzisz, że to trochę głupie i nieodpowiedzialne? Tu jeżdżą dzieci i inni ludzie. Moglibyśmy na nich wpaść i zrobić komuś krzywdę. - Powiedziałam patrząc na niego jak na osobę która nie myśli kompletnie. Ah no tak, przecież on nie myślał prawie wcale.

- Przyszła pani maruda, niszczycielka dobrej zabawy. Czy ty możesz chociaż raz o tym nie myśleć, czy coś się komuś stanie? Dawaj, dla fabuły - powiedział przewracając oczami.

- Wybacz ale naprawdę nie mam ochoty patrzeć na czyjąś krzywdę, którą sama spowodowałam, bo mój przyjaciel stwierdził, że to "dla fabuły" - Powiedziałam patrząc na niego z politowaniem. Widziałam też zrezygnowaną minę Louisa który patrzył na mnie i również wiedział, że jemu nikt do tego pustego łba nigdy nie przemówi. Chłop wie swoje.

Destroyed swan lakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz