Obudziłam się wcześnie, zanim jeszcze zadzwonił budzik. Przez chwilę leżałam w ciszy, czując narastające napięcie w ciele. To był ten dzień. Dzień, na który czekałam od miesięcy. Słońce dopiero zaczynało wschodzić, a za oknem widać było lekką mgłę. Louis spał jeszcze na fotelu w kącie pokoju, zwinięty w koc. Westchnęłam cicho, próbując zapanować nad myślami.
Wstałam ostrożnie, starając się nie zrobić hałasu, i podeszłam do okna. Mgła dodawała miastu dziwnego spokoju, jakby świat na chwilę się zatrzymał. Wzięłam głęboki oddech, czując chłód na skórze, który przypomniał mi o lodzie. Czas powoli zacząć przygotowania.
Louis obudził się, gdy zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Przeciągnął się, a potem spojrzał na mnie z uśmiechem.
– Dzień dobry, mistrzyni – powiedział z lekkim żartem, ale w jego głosie słychać było ciepło. – Gotowa? - Spojrzałam na niego i odpowiedziałam cicho z pewnością w głosie.
– Tak, jestem gotowa. - Przygotowania przebiegły szybko – szybkie śniadanie, sprawdzenie sprzętu, ostatnie poprawki w kostiumie. W drodze na lodowisko czułam, jak napięcie w ciele rośnie, ale starałam się nie dać temu ponieść. Dla siebie – przypomniałam sobie słowa Louisa.
Gdy dotarliśmy na miejsce, atmosfera była zupełnie inna niż wczoraj. Ludzie krzątali się wokół, zawodnicy przygotowywali się w skupieniu, trenerzy udzielali ostatnich rad. Weszłam na lodowisko, czując lekką tremę, ale równocześnie przypływ adrenaliny. To był ten moment.
Louis podszedł do mnie, kładąc rękę na moim ramieniu.
– Pamiętaj, dlaczego to robisz. Ciesz się tym. To twój czas. - Przytaknęłam, zakładając łyżwy. Nadszedł czas, by wejść na lód.
Stanęłam na skraju lodowiska, patrząc na połyskującą taflę, która wydawała się tak znajoma, a jednocześnie dziś zupełnie inna. Było czuć napięcie w powietrzu, nie tylko moje, ale wszystkich dookoła. W tle rozbrzmiewały ciche rozmowy, szelest kostiumów, a echo łyżew przesuwających się po lodzie niosło się po hali.Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki oddech, starając się uspokoić serce, które biło jak szalone. W mojej głowie odtwarzałam cały program raz jeszcze, każdy krok, każdy obrót, każde lądowanie. Wiedziałam, że zrobiłam to setki razy na treningach. Czas, by to zadziałało również dzisiaj.
Louis stał obok mnie, spokojny jak zawsze, choć jego twarz zdradzała koncentrację.
– Masz jeszcze kilka minut – powiedział łagodnie. – Skup się na oddechu. Wszystko masz pod kontrolą. Przytaknęłam, wiedząc, że ma rację, choć ciężko było w to uwierzyć w tym momencie. Próbowałam ignorować fakt, że setki oczu będą na mnie skierowane, i że od tego jednego występu zależało tak wiele.
W tle usłyszałam zapowiedź mojego nazwiska. To była moja kolej.
Louis podszedł bliżej, delikatnie dotykając mojego ramienia.– Pamiętaj, nie musisz być idealna. Masz być sobą. Cokolwiek się wydarzy, jestem z ciebie dumny.
Spojrzałam na niego, czując przypływ otuchy, a potem ruszyliśmy na lód. Tafla wydawała się nie mieć końca, a jednocześnie, w tej chwili, to była tylko nasza przestrzeń. Wszystko wokół zniknęło – publiczność, sędziowie, presja. Byłam tylko ja, on, lód i dźwięk muzyki, która zaraz miała się rozpocząć.
Ustawiliśmy się na środku, czekając na pierwsze takty. Adrenalina mieszała się z dziwnym spokojem, który ogarnął mnie, gdy poczułam chłód pod łyżwami. Teraz albo nigdy – pomyślałam, a muzyka zaczęła grać.
Lód lśnił pod światłami, niemal hipnotyzując. Wiedziałam, że to nie były zwykłe zawody – to były mistrzostwa, na które czekałam od lat, marząc o tym, by pokazać, co naprawdę potrafię na łyżwach. Atmosfera w hali była elektryzująca – każdy zawodnik dawał z siebie wszystko, a ja czułam, jak adrenalina buzowała we krwi. Ostatnie chwile przed wejściem na taflę były najdłuższe, ale jednocześnie czułam, że jestem gotowa.
Kiedy nadeszła nasza kolej, wzięłam głęboki oddech i wkroczyliśmy na lód. Poczułam znajome mrowienie pod stopami, jakbym łączyła się z taflą. Przez ułamek sekundy zatrzymałam się, spojrzałam na trybuny i zdałam sobie sprawę, że to jest ten moment, na który tak ciężko pracowałam. Muzyka zaczęła płynąć, a nasze ciała automatycznie weszły w rytm. Każdy obrót, każdy skok, każda sekwencja była efektem tysięcy godzin na lodzie.
Pierwszy skok – perfekcyjny. Czułam, jak lód współpracuje ze mną, jak moje ciało idealnie balansuje, kontrolując każdy ruch. Z każdą chwilą nabierałam pewności siebie, a publiczność zaczynała reagować coraz głośniej. W tle słyszałam ich okrzyki, ale byłam w swoim świecie – w miejscu, gdzie istniały tylko ja, lód i muzyka.
Najtrudniejsza część programu była tuż przed mną. Potrójny axel, który trenowałam setki razy, teraz miał zdecydować o wszystkim. Skupiłam się, wyciszyłam myśli i nabrałam rozpędu. Skoczyłam. Czas zwolnił – czułam, jak moje ciało wiruje w powietrzu, a potem, jak z gracją ląduję na lodzie. Serce mi zamarło, a potem eksplodowało radością. Udało się.
Reszta programu przeszła w ekstazie – czułam, jak każdy nasz ruch idealnie współgra z muzyką, jakbyśmy płynęli nad taflą. Kiedy zakończyliśmy, lód wydawał się inny – bardziej mój. Trybuny wybuchły aplauzem, a ja przez chwilę stałam tam, łapiąc oddech, nie wierząc, że wszystko poszło zgodnie z planem. To była magia, czysta magia.
Zjechałam z lodu, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wiedziałam, że dałam z siebie wszystko i bez względu na wyniki, to był mój najlepszy występ w życiu.
Zjeżdżając z lodu, czułam, jak napięcie w moich mięśniach ustępuje miejsca euforii. Każdy krok w stronę korytarza za kulisami był lekki, jakbym unosiła się nad ziemią. Louis czekał tam, jego twarz rozpromieniona. Gdy tylko mnie zobaczył, ruszył w moją stronę.
– Byłaś niesamowita! – powiedział z dumą, obejmując mnie. – Nie mógłbym być bardziej z ciebie dumny. Dałaś radę słońce. - Czułam, jak moje serce bije szybko, ale teraz z radości, a nie z nerwów.
– Udało się – wyszeptałam, nadal nie do końca wierząc w to, co się właśnie wydarzyło.
– Nie tylko udało – poprawił mnie Louis, patrząc mi prosto w oczy. – To był twój najlepszy występ. Prawdziwe mistrzostwo.
Zamknęłam oczy, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia. Od miesięcy nie czułam takiego spokoju. Nie dlatego, że wszystko było perfekcyjne, ale dlatego, że dałam z siebie wszystko. Przez moment czułam się tak, jakby czas się zatrzymał.
Louis spojrzał w stronę ekranów, gdzie transmitowano występy na żywo.
– Zobaczmy teraz, co powiedzą sędziowie – zasugerował.
Zebrałam się na odwagę i spojrzałam na wyniki. Punkty zaczęły pojawiać się na ekranie, jeden po drugim. Każda cyfra wydawała się przybliżać mnie do spełnienia marzeń. Gdy wszystkie się wyświetliły, przez chwilę patrzyłam na nie, nie wierząc własnym oczom.
– To... To złoto – szepnęłam, a mój głos drżał.
Louis objął mnie mocniej, a ja poczułam, jak łzy wzruszenia napływają mi do oczu. Byłam w szoku, ale jednocześnie wiedziałam, że zasłużyłam na ten moment. Wszystkie lata pracy, wyrzeczeń, bólu i upadków prowadziły mnie właśnie do tego. Stałam się mistrzynią.
– Zrobiłaś to – powiedział Louis, śmiejąc się z radości. – To jest twój moment.
- To nasz moment. Powiedziałam i otarłam łzy, próbując uspokoić oddech. Trybuny wciąż szumiały, sędziowie omawiali występy, ale ja byłam w swojej bańce – pełnej szczęścia, spokoju i spełnienia.
Przede mną otwierała się zupełnie nowa przyszłość.
______________________________________
Hejka! Wrzucam rozdział! Kocham I do następnego 💋
![](https://img.wattpad.com/cover/348731871-288-k941939.jpg)
CZYTASZ
Destroyed swan lake
Teen FictionAshley Henderson kocha łyżwiarstwo i balet które są jej pasją. Nie sądziła nigdy, że wkręci się w to aż tak bardzo. Teraz nie wyobraża sobie życia bez baletek, łyżew, muzyki i przede wszystkim całego tego tańca. Wszystko było w najlepszym porządku d...