Kilka intensywnych tygodni treningu i jechaliśmy na zawody, o których zawsze marzyłam. To była okazja, na którą czekałam całe życie — możliwość zmierzenia się z najlepszymi i sprawdzenia, ile jestem warta na tle innych. Adrenalina mieszała się z ekscytacją, a każda myśl krążyła wokół jednego: dam z siebie wszystko. Droga na zawody była długa, ale każda minuta przybliżała mnie do spełnienia marzenia. Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce, serce biło mi jak szalone. Czułam, że to jest mój moment, że to tutaj i teraz pokażę światu, na co mnie stać.
Po wypadku wszyscy 'przyjaciele' się odwrócili i nie pytali, co u mnie. Jedyna osoba, która się zainteresowała, był Louis. Z początku nie chciałam z nikim rozmawiać, miałam wrażenie, że świat się zatrzymał, a ja zostałam w nim sama, zagubiona. Wszyscy, którzy wcześniej byli blisko, nagle zniknęli. Nie mogłam zrozumieć, jak łatwo ludzie odchodzą, gdy przestajesz być dla nich wygodny.
Louis jak się okazało był inny. Po prostu był. To właśnie jego obecność sprawiała, że mimo bólu czułam się choć odrobinę lepiej.
Codziennie pisał, dzwonił, opowiadał mi o rzeczach, które działy się poza czterema ścianami mojego pokoju, jakby chciał mi przypomnieć, że życie toczy się dalej. Nie oceniał, kiedy miałam gorsze dni i nie mogłam powstrzymać łez. Czasami zastanawiałam się, dlaczego to robił, dlaczego akurat on został, kiedy wszyscy inni zniknęli. Wtedy patrzył na mnie tym swoim spokojnym wzrokiem i mówił: 'Bo wiem, jak to jest, kiedy wszyscy odchodzą. Nie zostawię cię.'
To te słowa trzymały mnie na powierzchni. W chwilach, gdy wszystko wydawało się beznadziejne, myślałam o Louisie. O tym, że miałam jeszcze kogoś, kto wierzył, że sobie poradzę. To on dał mi siłę, by się podnieść, krok po kroku zacząć odbudowywać swoje życie. Bez niego nie wiem, gdzie bym teraz była.
Przyjechaliśmy do hotelu i mieliśmy chwilę na trening przed zawodami. Byłam wykończona po długiej podróży, ale wiedziałam, że każdy moment na lodzie ma znaczenie. Zostawiliśmy bagaże w pokoju i od razu ruszyliśmy na lodowisko, które było tuż obok hotelu. Czułam lekki niepokój – to były jedne z najważniejszych zawodów w mojej karierze, a presja rosła z każdą minutą.
Na lodowisku panował spokój. Było wcześnie, więc nie było jeszcze tłumów, co dawało mi przestrzeń, by skupić się na sobie i na technice. Włożyłam łyżwy i weszłam na taflę, czując znajome chłodzenie pod stopami. Lód tutaj był inny, twardszy, jakby bardziej surowy, ale po kilku okrążeniach wiedziałam, że się przyzwyczaję.
Louis, jak zawsze, był obok, obserwując każdy mój ruch. Znał mnie na wylot, wiedział, kiedy jestem w formie, a kiedy coś mnie rozprasza. 'Daj z siebie tyle, ile możesz, ale nie forsuj się przed startem,' powiedział spokojnie, widząc, że próbuję od razu przystąpić do skoków. Jego słowa przypomniały mi, że muszę zachować energię na zawody, więc skupiłam się na rozgrzewce, przechodząc przez kolejne sekwencje z coraz większą pewnością.
Z każdym obrotem czułam, że wraca do mnie znajome poczucie kontroli nad ciałem. Zrobiłam kilka podwójnych skoków, potem potrójny, żeby poczuć rytm. Lądowania były precyzyjne, a mięśnie zaczynały pracować tak, jak powinny. Louis podszedł bliżej, obserwując mnie z uwagą. 'Wygląda dobrze,' powiedział, gdy zrobiłam perfekcyjne lądowanie po axlu. 'Jesteś gotowa.'
Jego słowa dodały mi otuchy, ale wiedziałam, że najważniejsze będzie to, co wydarzy się jutro. To wtedy miało się rozstrzygnąć wszystko, na co pracowałam przez ostatnie miesiące. Po treningu wróciliśmy do hotelu. Czułam lekki stres, ale też ekscytację. Wiedziałam, że to będzie wielki dzień, i że mam wszystko, czego potrzebuję, by dać z siebie wszystko.
***
W hotelu panował przyjemny spokój. Louis i ja weszliśmy do windy, zmęczeni, ale zadowoleni z treningu. Nacisnęłam guzik naszego piętra, a Louis spojrzał na mnie.– Jak się czujesz? – zapytał, opierając się o ścianę windy. Westchnęłam, próbując zebrać myśli.
– Z jednej strony dobrze, cieszę się, że lód mi nie sprawiał problemów. Ale z drugiej... czuję, jakbym miała w żołądku motyle. Jutro wielki dzień. - powiedziałam a Louis przytaknął, przez chwilę wpatrując się w podłogę.
– To normalne. Wiesz, ile pracy w to włożyłaś. W takich chwilach presja zawsze się pojawia. Ale pamiętaj, że robisz to, co kochasz. To wystarczy. - powiedział cicho. Spojrzałam na niego z wdzięcznością, choć moje myśli wciąż krążyły wokół jutrzejszych zawodów. Winda zatrzymała się na naszym piętrze i wyszliśmy do korytarza.
– Może powinnam jeszcze raz przejrzeć program? – zapytałam niepewnie, idąc w stronę pokoju.
Louis spojrzał na mnie z łagodnym wyrazem twarzy.– Spokojnie. Wszystko masz w głowie. Zaufaj sobie. Teraz najważniejszy jest odpoczynek. Potrzebujesz energii na jutro. - mówił a ja przystanęłam przed drzwiami do naszego pokoju, wciąż niepewna.
– A co, jeśli coś pójdzie nie tak? Co, jeśli... – zaczęłam, ale Louis przerwał mi, kładąc dłonie na moich policzkach.
– Słuchaj. To nie przypadek, że jesteś tutaj, gotowa do jednych z najważniejszych zawodów w swojej karierze. Jesteś przygotowana. Zaufaj swojemu ciału i doświadczeniu.
Czułam, jak napięcie we mnie opada, choć nie całkowicie. Otworzyłam drzwi do pokoju i weszliśmy do środka. Louis podszedł do okna, wyglądając na zewnątrz. Ja usiadłam na łóżku, patrząc na moje łyżwy, które leżały obok torby.
– Okej – powiedziałam po chwili ciszy. – Odpoczynek. Ale jutro... jutro muszę być perfekcyjna. - wydusiłam z siebie. Louis odwrócił się do mnie, unosząc brew.
– Nie musisz być perfekcyjna. Musisz być sobą. I to wystarczy. - odpowiedział. Uśmiechnęłam się lekko, wiedząc, że ma rację, choć wciąż w głębi serca czułam presję. Jutro miało być kluczowym dniem. Louis podszedł bliżej i usiadł obok mnie.
– Obiecaj mi jedno – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
– Co takiego? – zapytałam, lekko zaskoczona.
– Obiecaj, że jutro wyjdziesz na lód z myślą, że robisz to, co kochasz. Nie dla punktów, nie dla jury, ale dla siebie. - powiedział patrząc mi w oczy. Spojrzałam na niego przez chwilę, próbując zebrać się w sobie.
– Obiecuję – powiedziałam cicho, choć w sercu wiedziałam, że to wyzwanie.
– To wszystko, czego potrzebuję. – Louis uśmiechnął się, wstał i ruszył w stronę łazienki. – A teraz idź spać. Jutro to twój dzień.
Zostałam sama na chwilę, słysząc szum wody z łazienki. Spojrzałam jeszcze raz na łyżwy, po czym zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Jutro– pomyślałam. Jutro miało zadecydować o wszystkim, ale Louis miał rację. Musiałam to zrobić dla siebie.
Podniosłam się z łóżka, wsunęłam łyżwy do torby i położyłam się, pozwalając zmęczeniu w końcu wziąć górę. Przede mną był wielki dzień, ale teraz liczył się tylko sen.
______________________________________
Hej hej! Wrzucam kolejny rozdział! Buziaki I do następnego 💋
CZYTASZ
Destroyed swan lake
Teen FictionAshley Henderson kocha łyżwiarstwo i balet które są jej pasją. Nie sądziła nigdy, że wkręci się w to aż tak bardzo. Teraz nie wyobraża sobie życia bez baletek, łyżew, muzyki i przede wszystkim całego tego tańca. Wszystko było w najlepszym porządku d...