ROZDZIAŁ 11

47 4 0
                                    


Od samego rana spędzałam czas na lodowisku. Było całkowicie puste. Większość ludzi wolała robić coś innego. Niektórzy siedzieli w swoich pokojach, chodzili sobie po dworze, siedzieli na stołówce i inne takie. Zakładałam też, że większość z nich korzysta ze stoku aby pojeździć na nartach czy na snowboardzie. Ja wolałam wykorzystać to, że jest mi nudno i trenowałam, jeździłam, tańczyłam. Robiłam to co kochałam najbardziej, mogłam poprzez to wyrażać siebie. Najlepsze było jednak to, jaka panowała tam cisza. Nie było nic słychać poza moimi łyżwami którymi jeździłam po grubym lodzie. Miałam na sobie beżowe legginsy i biały sweter a na uszach miałam nauszniki. Postanowiłam, że zrobię sobie warkocza i dodam różowe kokardki. Dzisiaj czułam się naprawdę ładnie. Wyjątkowo.

Nie wiedziałam dlaczego, i wolałam skupić się na jeździe. Jednak wszystko co dobre, szybko się kończy. Ktoś kto wymyślił to powiedzenie miał kurwa pierdoloną rację. Zatrzymałam się gwałtownie i zobaczyłam, że w wejściu na lodowisko stoi jakby nigdy nic David. Już miałam przewrócić oczami, jednak nie chciałam być niemiła dlatego wymusiłam uśmiech, który powędrował na moje usta. Nie mogłam być wredna. W końcu oblałam go na lotnisku jebanym sokiem pomarańczowym. Podjechałam ze środka lodowiska do chłopaka aby się przywitać. Wyglądał jakby stał tam już jakąś dobrą chwilę.

- Cześć. Co ty tutaj robisz? Nie jesteś na jakimś stoku ze swoimi przyjaciółmi? - zapytałam z tym samym wymuszonym uśmiechem. Chłopak również się uśmiechał. W przeciwieństwie do mnie, jego uśmiech był szczery. Było to widać gołym okiem albo typ był zajebiście dobrym aktorem.

- Niee, postanowiłem że zajrzę. Pomyślałem, że może ktoś tutaj będzie i proszę jaka miła niespodzianka. - powiedział patrząc mi w oczy a ja się zaśmiałam.

- Wchodzisz na lód i jeździsz ze mną, czy będziesz tam tak stał? - zapytałam chłopaka, który spoglądał na moje łyżwy. Chyba moje dobre serce chciało się zrekompensować za ten sok.
David zastanawiał się jeszcze chwilę a następnie cofnął się do szatni, przebrał buty na łyżwy i wszedł do mnie. Tańczyliśmy razem do kilku piosenek, skłamałabym mówiąc, że nie tańczył dobrze. Po to sama prawda. Tańczył idealnie. Miał w sobie grację, a muzyka prowadziła go po lodzie. Byłam pod dużym wrażeniem. Chłopak chwycił mnie za ręce i jeździliśmy trzymając się za dwie dłonie. Były zimne. Tak jak moje. Tańczyło nam się naprawdę dobrze. Kiedy byłam twarzą do wyjścia, zauważyłam Louisa patrzącego na nas zza drzwi od szatni.

Był zazdrosny. Zapatrzyłam się na niego a gdy David odwrócił się aby zobaczyć na co zwróciłam uwagę na dłuższą chwilę, Louis zniknął a ja z powrotem się uśmiechnęłam. Maska.

- Bardzo dobrze mi się z tobą tańczy, ale mam nadzieję, że wybaczysz mi jeśli w tej chwili cię tu zostawię, bo spędzam tu czas dosłownie od rana i potrzebuje przerwy. - Powiedziała a chłopak skinął głową uśmiechając się szeroko a następnie podniósł moją dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. Ostatni raz uśmiechnęłam się do Davida a następnie odwróciłam się i automatycznie spełzł mi on z twarzy. Poszłam do szatni by przebrać łyżwy na Air Force. Założyłam ochraniacze na płozy a następnie spakowałam je do torby.

Poszłam do swojego pokoju aby je tam zostawić i uznałam, że dobrym pomysłem jest, aby napić się gorącej czekolady. Zeszłam na dół, gdzie stały automaty z różnymi gorącymi napojami. Wybrałam napój a następnie za niego zapłaciłam, płacąc banknotem. Odebrałam swoją resztę i czekoladę i usiadłam do stolika. Przeglądałam instagrama gdy moim oczom zauważyłam Louisa, który rozmawia przez telefon. Starałam się nie zwracać na niego większej uwagi. Widziałam, że skończył rozmawiać i schował telefon do tylnej kieszeni spodni. Teraz nie patrzyłam na niego i udawałam, że wcale nie robiłam tego przed chwilą i dalej piłam swój napój przeglądając instagrama.

Destroyed swan lakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz