Jeszcze przed śniadaniem dostałam od Michała odpowiedz na mój list. Jak zawsze jego wypowiedz była pozytywna i pobudzając do działania. Bardzo cieszył się z mojego osiągnięcia co sprawiło, że jak najszybciej chciałam znowu go zobaczyć. Jednak kiedy spojrzałam na lustro w szafie, ta myśl od razu mi przeszła. Był to co prawa ostań dzień noszenia opatrunku, ale miałam ochotę ściągnąć go już teraz. Po zderzeniu z Iosue bolał tylko niedługą chwilę i jeszcze tego samego wieczora czułam, że jest z nim lepiej niż kiedykolwiek. Jednak Teneritas upierał się o ten jeden dodatkowy dzień, aby mieć pewność, że z kością wszystko w porządku.
Jak w każdym przypadku niechętnie udałam się na stołówkę, by zjeść śniadanie, ku mojemu zdziwieniu przy jednym ze stolików siedziała Józefina z Domantasem. Dziewczyna próbowała wybronić się przed łyżką brokułów, którą Domantas uporczywie próbował ją nakarmić. Gdy Fina dostrzegła mnie w drzwiach, z wymuszonym ubolewaniem na całe pomieszczenie wykrzyczała:
- Gene pomóż mi. Znęcają się!
Wszyscy spojrzeli się na moją osobę tak intensywnie, że aż poczułam jak pieką mnie policzki.
Westchnęłam i podeszłam do ich stolika. Mężczyzna zdawał się nie zwracać uwagi na moją osobę czy wołania o pomoc, dlatego też otworzyłam usta i zjadłam brokuł z jego łyżki.
Domantas skrzywił się, a Fina wykrzyczała:
- Gene mój ty bohaterze!
Skarciłam ją wzrokiem i powiedziałam:
- Moja bohaterska służba kuchenna zaczyna i kończy się wraz z dniem dzisiejszym.
- Co? Ale jak to? - Jej ton przypominał dziecięce rozczarowanie.
- Jesteś na tyle duża by wiedzieć, że zjedzenie od czasu do czasu warzyw wcale ci nie zaszkodzi.
Józefina bezradnie opadła twarzą na czarny blat stolika i ze sztucznymi łzami wypowiedziała swoje słowa:
- Jak zawsze wszyscy są przeciwko mnie. Ty powinnaś znać mój ból najlepiej. Przychodzisz tu codziennie i jesz pyszne czekoladowe pudding, kiedy ja w naszej kuchni widzę same warzywa i suplementy. Dieta Supry jest stanowczo zbyt zielona. Chce jeść na deser czekoladowy pudding, a nie zmodyfikowane kapsułki!- wykrzyczała rozgoryczona.
Widząc nadąsaną i smutną Fine westchnęłam i zwróciłam się do Domantasa.
- A ty nie powinieneś znęcaj się nad nią.
Mężczyzna wyśmiał mnie.
- Ja tylko chce pomóc swojej narzeczonej zadbać o zdrowie - powiedział ze zdenerwowaniem w oczach.
Gdy usłyszałam słowo narzeczona mimowolnie wypościłam tackę ze swoją owsianką, która na całe szczęście wylądowała na stole.
Zmarszczyłam brwi i porządnie im się przyjrzałam.
- Jesteście jak ogień i woda, a raczej jak wilk i owca. Nie pasujcie do siebie.
- A jednak - zaśmiała się cicho Fina. - Chociaż nie tylko ja podzielam twoje zdanie - Spojrzała się na swojego przyszłego męża, zupełnie jakby coś kryło się za jej słowami.
- A wiec czegoś tu przylazła? - Domantas spojrzał raz jeszcze z obrzydzeniem na swoją łyżkę z której zjadłam.
- Po nic konkretnego, zupełnie przypadkiem was tu spotkałam - Odparłam niewzruszona jego szorstkim tonem. - A wy co tu robicie? Rzadko kiedy można was spotkać po za wasza prywatna strefą.
- Czekamy na mojego brata – Powiedziała Fina, która podniosła swoją głowę ze stołu. - Umówiliśmy się, że zjemy razem śniadanie skoro długo się nie widzieliśmy - Zakręciła swój rudy kosmyk na palcu

CZYTASZ
Integrum II
Science-FictionGene po dotarciu do samozwańczej stolicy, musi zmierzyć się z trudnym wyzwaniem przygotowanym przez protektora tego miasta. Stawką jest życie jej bliskich i przyszłość Michała. Czy uda jej się uratować swoją rodzinne? I jakie trudności napotka na s...