Rozdział XVI

5 1 0
                                    


Całą noc zastanawiałam się nad słowami chłopaka. To miejsce w którym przebywał, co to mogło być? Czy Nowi istnieli już znacznie wcześniej i pod przykrywką OZ chcieli zniszczyć nas Mormonią? Czy porywali kobiety z dziećmi by móc poszerzyć swój gatunek? Najbardziej nie pasującym elementem układanki był fakt, iż opiekunowie Iosue byli ludźmi. Co oni tam robili? Byli więźniami OZ, czy może jednak współoprawcami? Te myśli sprawiły, iż zaczęłam postrzegać Ochronę Zdrowia jako kult.

Spędziłam z Iosue jeszcze parę godzin rozmawiając o przyziemnych rzeczach zanim wróciłam do swojego pokoju. Brakowało mi tego abym mogła się komuś wygadać. Z Janą nie utrzymuje kontaktu, więc mój były dowódca tak naprawdę mnie uratował.

Jutro miałam spotkać się ze swoją starą drużyną, by odwiedzić Fine w szpitalu. Bardzo się tym stresuje w końcu są na mnie źli. Ale Iosue powiedział, że bez tego nawet nie rozważy mojej ponownej deklaracji członkostwa. Oczywiście od samego początku chciałam przeprosić Józefine tylko, że bez żadnego towarzystwa.

Usiadłam w kącie głośnego baru i zaczęłam pić swojego drinka. Było w nim ciemno i oświetlały go jedynie lampki choinkowe zawieszone na ścianach i meblach. Jak zwykle o tej późnej porze było w nim tłoczno. Żołnierze lubili do niego zaglądać po dziennej służbie, by móc zagrać tu w bilarda, paląc przy tym papierosy i pijąc alkohol.

Jakaś dwójka nieznajomych mi mężczyzn z towarzyszącą im blond kobietą, zaproponowała mi grę w pokera, ale grzecznie odmówiłam. Chciałam pobyć sama, by móc rozmyślać nad moją sytuacją. W końcu byłam bezrobotna, a Michałem trzeba się zająć. Stolica nie będzie trzymać darmozjadów, przez co ja i mój brat wylądujemy w strefie niższości, a nie słyszałam o niej niczego dobrego.

Jest też duże prawdopodobieństwo, że Faustina wyrzuci mnie ze stolicy. W końcu Supra to jej oczko w głowie, a ja naraziłam jej członka. Nie mogę pozwolić aby Michał stracił prze zemnie bezpieczną przystań. Musze zrobić wszystko aby odzyskać swoją dawną pozycje, bez niej nie uratuje członków rodzinny.

- Myślałem, że po specyfiku stworzonym przez Teneritasa, będzie mieć dość alkoholu do końca swojego życia- zaśmiał się Umbra.

Westchnęłam z rozczarowaniem w głosie.

- Zapomniałam, że to twoja ulubiona miejscówka. Wybacz mi, ale możesz sobie ode mnie pójść?

Młody mężczyzna zignorował mnie i usiadł naprzeciwko mojego stoliku.

- A więc co tu robisz Gene?- z zaciekawieniem w oczach przyglądał się mojej osobie.

- Zapijam swój stres i ubolewam nad moim przyszłym losem.

- Czyżby coś działo się w naszej niezawodnej drużynie? - powiedział kpiąco.

- Nie udawaj, że nie wiesz. Ty wszystko wiesz - machnęłam na niego ręką.

- Wiem, to prawda.

- Powiedziałeś już o tym Faustinie? - zapytałam z pretensją.

- Nie.

- W takim razie przyszedłeś mnie szantażować?

- Alkohol chyba ci nie służy, bo jesteś po nim wredna - założył swoje ręce na piersi.

Odchrząknęłam.

- Szczera. Miałeś na myśli szczera, prawda? - uśmiechnęłam się.

- Szczera do bólu - odwzajemnił mój uśmiech.

- Wybacz Umbra, mam dużo na głowie - powiedziałam kładąc głowę na szklanym stole.

- Tego nie kwestionuje - powiedział niewzruszenie. - Nie powiem nic Faustinie bo poprosiła mnie o to Fina – Napił się swojej whisky.

Integrum IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz