Rozdział XI

9 1 0
                                        


Otworzyłam swoje oczy i od razu tego pożałowałam. Miałam wrażenie jakby sufit biegał w miejscu. Tępy ból głowy utrudniał mi poruszanie, ale suchość w ustach zmusiła do wstania po buteleczkę wody jaka znajdowała na biurku. Po tej czynności położyłam się ponownie na łóżku. Wiem, że jest już południe, ale idę spać.

W pokoju panował półmrok. Wyprostowałam się na łóżku będąc dobrej myśli. Uczucie tak zwanego helikoptera zanikło, a tępy ból głowy pozostawał już tylko na skroniach. Wydudliłam do końca butelkę wody i ruszyłam do łaźni.

Zanurzyłam się cała w wannie. Temperatura wody była nieprzyjemna, ale to nic nie szkodzi. Chciałam wypalić ze swojego ciała wczorajszy dzień, zapomnieć o nim jakby to nigdy nie miało miejsca.

Dotknęłam palcami swoich obolałych warg analizując wczorajsze zachowanie przyjaciółki. Ostatnio miała ciężki okres w swoim życiu i była pod wpływem alkoholu. Kto wie, może też wpiła to dziwne coś co stworzył Teneritas? To cholerstwo jest naprawdę mocne. Wiem, że alkohol nie jest wymówką i nieupoważniań do takich zachowań, ale to też jakiś powód jej zachowania.

Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, że przyjaciółka żywi do mnie uczucie. Nigdy nie przeszłoby mi to przez myśl. Nasza relacja od zawsze taka była, nawet kiedy spotykała się z tą świnią. Tego nie dało się zauważyć, a nawet jeśli, to czy naprawdę by coś zmieniło? Nie potrafię wyobrazić sobie Jany w roli mojej partnerki. Ona jest wyłącznie rodziną.

Pierwszy raz poczułam mieszankę strachu i obrzydzenia na myśl o swojej przyjaciółce. Nie ważne w jaki sposób o niej pomyślałam, nic tego nie zmieniało.

Potrzebowałam czasu, a Jana ratunku. Dlatego w szlafroku udałam się do pokoju Teneritasa. Wiedziałam jak to może wyglądać, ale niestety zapomniałam wziąć ze sobą piżamy, a kiedy się o tym zorientowałam wprosiłam się już do jego pokoju. To wszystko przez te burzliwe emocje.

Młody lekarz nie wiedział co powiedzieć, był wyraźnie zaskoczony moim ubiorem.

- Musimy pogadać! - oznajmiłam władczo.

- Na pewno tylko to? - podrapał się po karku.

Zaśmiałam się.

- Tak, tylko to.

Jego pokój znajdował się na pietrze należącym do mojego oddziału. Posiadał wielkie masywne łózko, na którym się usadowiłam. Duża ilość książek w biblioteczce przypominała mi o jego profesji.

- Jako lekarz powinieneś wiedzieć jakie to niezdrowe przenosić swoją prace do domu. - Chciałam nieco rozluźnić atmosferę.

- Niestety, ale praca jest moim hobby.

- Naprawę jesteś chory - zaśmiałam się.

- A więc o czym takim chciałaś porozmawiać?

- Chodzi o Janę. Chce abyś się nią zaopiekował. Nie nie dam rady się z nią widzieć przez długi czas i przypuszczam, że ona też tego chce.

Teneritas podniósł brwi w zaskoczeniu. I nic dziwnego, jeszcze wczoraj zgodziliśmy się ze sobą współpracować dla jej dobra, a dziś już z tego rezygnuje. Postanowiłam mu opowiedzieć o wczorajszym wydarzeniu.

- A więc tak się sprawy mają - powiedział w zastanowieniu. - No dobra, dzięki za informacje. Postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, aby sobie niczego nie zrobiła.

- Zatem oddaję ci ją w twoje ręce - powiedziałam ciepło.

Wróciłam do pokoju i rzuciłam się na swoje łózko. Wiedziałam, że powinnam była coś zjeść na kolacje, ale nie czułam w sobie apetytu. Nie mogłam też zasnąć nie ważne jak bardzo się kręciłam. Ubrałam na siebie sukienkę z wczoraj i założyłam na nią czarny sweter, po czym wyszłam z pokoju.

Integrum IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz